Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po wylądowaniu czułem ulgę. Bo nie zawiodłem kolegów i najbliższych

Rozmawiał Andrzej Stanowski
Rozmowa z KLEMENSEM MURAŃKĄ, 20-letnim skoczkiem narciarskim z polskiej drużyny, która zajęła 3. miejsce na mistrzostwach świata w Falun.

– Co Pan czuł, odbierając medal?

– Niesamowitą radość. Tego nie da się z niczym porównać. Rozpierała mnie duma. To mój pierwszy medal na wielkiej seniorskiej imprezie. Cieszyliśmy się, że z nami byli polscy kibice. Na placu w centrum Falun zebrało się sporo naszych fanów, powiewały biało-czerwone flagi.

– Jaki jest ten medal?

– Piękny, dość duży. Największy, jaki mam, a zdobyłem już kilka na MŚ juniorów.

– Drogę do medalu otworzył Pana bardzo dobry drugi skok. Nie denerwował się Pan przed tą próbą?

– Nie, byłem dziwnie spokojny. Pierwsza próba była niezła, ale wiedziałem, że stać mnie na więcej. Kiedy wylądowałem na 128. metrze, poczułem ulgę. Nie zawiodłem kolegów, najbliższych.

– W konkursach indywidualnych w Falun był Pan 17. i 20. Mogło być lepiej?

– Chciałoby się być wyżej. Po obu konkursach czułem niedosyt. Nie udały mi się finałowe skoki. Do tej pory nie wiem, co źle zrobiłem na skoczni normalnej. Na dużym obiekcie odbiłem się zdecydowanie za wcześnie i nic już potem z tego skoku nie mogłem wyciągnąć.

– Gdzie mieszkaliście w Falun?

– W klasztorze u sióstr brygidek. To było na obrzeżach Falun – spokój, jeziorko, można się było wyciszyć. W klasztorze była kaplica, poszedłem więc się pomodlić, podziękować Bogu. Mieszkałem w pokoju z Jankiem Ziobro. To taki dobry duch, dodawał mi otuchy.

– Co teraz?

– W czwartek lecimy do Lahti, zaczyna się cykl konkursów skandynawskich. Bardzo lubię startować w Skandynawii, skocznie są fajnie, przychodzi zazwyczaj dużo kibiców. Niestety, lecimy tylko w czwórkę; obok mnie pozostali medaliści: Kamil Stoch, Piotr Żyła i Jan Ziobro. Po ostatnich słabszych wynikach w Pucharze Świata mamy teraz tylko czteroosobowy limit. Trzeba to będzie koniecznie poprawić.

– Na zakończenie sezonu będzie Pan w Planicy? Lubi Pan skakać na „mamutach”?

– Bardzo, to ogromna frajda tak długo szybować w powietrzu. Żałuję, że nie startowałem w norweskim Vikersundzie, gdzie skakano już ponad 250 metrów. Jak słyszę, „mamut” w Planicy został przebudowany, powiększony, podobno też można będzie skakać pod 250 metrów. Mój rekord jest na razie skromny – 200 metrów, trzeba będzie skoczyć dalej.

– Myśli Pan już o następnych mistrzostwach świata w 2017 roku w Lahti, o igrzyskach w Korei Południowej w 2018 roku? Prezes PZN Apoloniusz Tajner twierdzi, że może Pan na nich błysnąć, pójść śladami Adama Małysza i Kamila Stocha…

– Nie wybiegam tak daleko myślami. Cieszę się z tego, co jest i czekam na dobry wynik w Lahti. Ale gdzieś w głębi serca jest marzenie o medalu w konkursach indywidualnych.

– Po powrocie do domu była feta z okazji zdobycia medalu?

– Mama przygotowała uroczystą kolację, a starszy brat Kuba urządził pokaz ogni sztucznych, strzelały petardy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski