Po zamachowcu pozostał tylko palec w zawleczce granatu

Wstępne szacunki mówiły o śmierci piętnastu osób, potem tę liczbę zweryfikowano do 16. Jak oświadczył gubernator obwodu wołgogradzkiego Siergiej Bożenow, ofiar może być więcej, wielu rannych jest bowiem w stanie krytycznym.

Z informacji przekazanych przez rosyjski resort zdrowia wynikało, że spośród rannych hospitalizacji wymagały 33 osoby. Stan ośmiorga lekarze określają jako bardzo ciężki.

Nikt nie miał wątpliwości, iż był to zamach terrorystyczny. Taką wersję podali też pracownicy rosyjskiego Komitetu Śledczego. Funkcjonariusze Narodowego Komitetu Antyterrorystycznego najpierw stwierdzili, iż zamachu dokonała kobieta. Dopiero Interfax poinformował, że był to mężczyzna.

Do wybuchu doszło o godz. 12.45 czasu moskiewskiego, tuż obok bramki pirotechnicznej przy wejściu na dworzec. "Ustalono, że terrorystą samobójcą był mężczyzna, który w plecaku wniósł na teren dworca ładunek wybuchowy. Ustalono jego dane osobowe" - zacytowała agencja swojego rozmówcę. Inne źródło przytoczone przez Interfax poinformowało, że na miejscu eksplozji znaleziono męski palec z zawleczką od granatu.

Jak twierdzą specjaliści, ofiar zamachu byłoby więcej, gdyby zamachowcowi udało się przejść do poczekalni, która w tym czasie była wypełniona ludźmi. Siłę ładunku wybuchowego oceniono na dziesięć kilogramów trotylu. W wyniku eksplozji w budynku wyleciały szyby z okien. Uszkodzony został też sam gmach. Znajdujący się w centrum miasta dworzec został otoczony przez siły bezpieczeństwa.

Prezydent Rosji Władimir Putin nakazał Ministerstwu Zdrowia przetransportowanie najciężej rannych do klinik w Moskwie. Do Wołgogradu wyleciał należący do Ministerstwa ds. Sytuacji Nadzwyczajnych samolot Ił-76 przystosowany do przewozu rannych.

Kazimierz Sikorski, PAP