Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pochwała nicnierobienia

Liliana Sonik
Cały ten zgiełk. Zawsze, gdy mowa o niedzielach bez zakupów, przed oczami staje mi pewna scena. Było to w Paryżu, w pięknym parku Buttes-Chaumont, gdzie mnóstwo atrakcji i ślicznych widoków.

Chodząc po alejkach granicznych widziało się XIX wieczne kamienice w charakterystycznym paryskim stylu, gdzie w oknach stały dzieci wpatrzone w biegających po parku rówieśników. Było mi ich niezmiernie żal.

Nie rozumiałam dlaczego rodzice nie pozwolą dzieciakom przejść po prostu przez ulicę i szaleć z innymi na placu zabaw. Aż którejś soboty spostrzegłam, że chłopcy z okien mieli na głowach jarmułki. I wszystko stało się jasne: były to rodziny konserwatywnych Żydów, którzy w dzień szabatu pozostają bezczynni.

Patrząc na te wyciszone dzieci pomyślałam o znaczeniu bezczynności. Tego specyficznego nicnierobienia, jakie utraciliśmy, żyjąc w pośpiechu i stałym niedoczasie, gdzie każda minuta ma być wykorzystana. Chłopcy z okien haussmannowskich kamienic, chcąc nie chcąc, nabywali umiejętności skupienia, koncentracji i pielęgnowania marzeń. Uczyli się „być”. Być samemu z sobą, bez presji „rób coś, mów coś, ruszaj się”. Ich rytualna bezczynność była efektem mądrości kilku tysięcy lat.

My tę umiejętność niedawno utraciliśmy. I w zasadzie wszyscy czują, że musimy się jej uczyć na nowo… Stąd szał na warsztaty medytacji, jogi, czy milczące weekendy w klasztorach. Stąd eksperymenty mające nastolatkom udowodnić, że życie bez smartfonu i internetu jest możliwe, a nawet przyjemne. Ale nie o internet chodzi, tylko o zdolność zatrzymania się, o to, co nazywam nicnierobieniem. O umiejętność koncentracji uwagi na sobie i innych, dzięki rezygnacji z dodatkowych bodźców z zewnątrz. Takie święto międzyludzkich relacji jest niezbędne, jeśli nie chcemy, by na dobre rozpanoszyły się nadpobudliwość i depresja.

Moim zdaniem nie ma przeszkód, by w jakimś rozumnym zakresie ograniczyć handel w niedzielę. Efekty mogą być tylko korzystne, bo nie wierzę, że wywoła to masowe zwolnienia z pracy, zastój gospodarczy i obniżenie dochodów. Kto mówi takie rzeczy, ten chyba nie wie, co mówi.

Wystarczy zanalizować następstwa zakazu (lub zniesienia zakazu) handlu w niedziele. Okazuje się, że po kilku miesiącach wszystko wraca do normy. Kupujemy, to czego potrzebujemy, i co musimy kupić. Czasem kupujemy też to, czego nie potrzebujemy, ale nikt mi nie powie, że rzeczy zbędne są kupowane akurat w niedzielę. Ekspedientki, kasjerki i inni handlowcy będą mieli niedziele dla siebie oraz rodzin, ale w pozostałe dni tygodnia będą potrzebni w większej liczbie. Wszystko się zbilansuje.

Niedawno przeczytałam kuriozalny artykuł wychwalający otwarte w niedzielę galerie handlowe, ponieważ jest tam czysto i ciepło, co pozwala nastolatkom spotkać się w neutralnym miejscu. Czyli gapić się przez witryny na nieosiągalne „dobra” by stać się idealnym konsumentem…. I to ma być wartość? Naprawdę tego chcemy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski