Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pocztówka zza oceanu

Redakcja
Czterdziesty list JÓZEFA OPALSKIEGO do Doktorowej z Wilczej

SZANOWNA DOBRODZIEJKO!

Tak więc powoli na kalifornijskiej ziemi się aklimatyzuję. W głowie myśli zaczynają się układać i wrażenia niecodzienne zaczynają być codziennością. Właściwie powinienem pisać dla Pani pamiętnik szczegółowy, ale ponieważ ze względów czasowych nie jest to możliwe, więc tylko kilka wiadomości i refleksji, które być może i Panią Szanowną do rozważań skłonią...
Proszę się nie obawiać, jestem pod najtroskliwszą opieką Ani i Andrzeja Wieczorków, którzy starają się mi osłodzić troski - hm - "rozłąki z ojczyzną". O Ani Krajewskiej-Wieczorek już Pani przed rokiem pisałem. Robi tu znakomitą robotę. Wymyśliła nawet studia dla kogoś w rodzaju kierowników literackich, postaci tu zupełnie nie znanej. Szerzy też, jak może, polską kulturę. W molochu, jakim jest UCLA (czyli Uniwersytet Kalifornijski, którego departament teatralno-filmowy, gdzie uczę, wychowuje aktorów, reżyserów, scenografów, operatorów itd. i gdzie w przyszłym roku będzie 50 000 studentów) znaleźć miejsce dla teatru - a dla teatru polskiego zwłaszcza - wcale nie jest łatwo. A jednak Ani się to udało. Choć ma oczywiście klasy szekspirowskie, z dramatu antycznego i wiele innych, to zawsze przecież gdzieś tę polskość stara się przemycić. Prowadzi też (wraz ze znanym reżyserem, Michaelem Hackettem) moje seminarium, które ma tytuł "Od Wyspiańskiego do Strehlera" i poświęcone jest teatrowi europejskiemu. W seminarium uczestniczą "sami swoi", czyli reżyserzy i scenografowie. Tym większa odpowiedzialność. Bo oczywiście Swinarski i Witkacy, Gombrowicz i Tomaszewski, ale także Strehler i Chereau błąkają się w tych młodych głowach jeszcze bardzo niewyraźnie. Ale też wielka radość, gdy jeden ze studentów, gdy opowiadałem o "Iwonie" Gombrowicza, nagle wykrzyknął: toż to "Woyzeck"! Nadzwyczajnie słuszne skojarzenie. Mowię tu o Kantorze, Grotowskim, Mrożku… pokazuję kasety wideo. Paryska "Miłość na Krymie" i "Krawiec" z Sewerynem zrobiły - jak się spodziewałem - wielkie wrażenie. A to przecież cieszy.
Zresztą obserwuję tu wszystko bacznie i zbieram wrażenia. Studenci płacą za studia ciężkie pieniądze (mają także obowiązek kupowania książek raz na kwartał za około 500 dolarów), więc też wymagają. I oceniają nauczycieli. Ta ocena jest tu bardzo ważna. I bardzo liczy się w karierze profesorów.
Sam campus jest uroczy, pełen wspaniałych drzew, sprowadzanych z całego świata i rzeźb wykonanych przez najlepszych współczesnych artystów. A wśród tłumów studentów uwijają się wiewiórki.
Profesor Kott pozdrawia Panią serdecznie i pyta, czy już Pani jego "Szekspira współczesnego 2" przeczytała? Spotykam się z nim możliwie najczęściej, bo przecież ciekaw on wszystkiego, co w Polsce słychać. A ja korzystam z okazji, żeby z moim Idolem się nagadać. Zachwycił się nową sztuką Mrożka, "Pięknym widokiem", którą tu przywiozłem. I jest równie ciekaw jak ja, co też polski teatr z nią zrobi. Na szczęście czuje się na tyle dobrze, że nawet do teatru mogliśmy iść razem.
Jak mnie Pani zna, staram się również oglądać jak najwięcej. I obserwować, jak to robią inni. Bo daleki jestem od przekonania, że jesteśmy najlepsi na świecie. Proszę sobie wyobrazić, że naliczyłem tu - a pewnie nie jest to liczba kompletna - 31 dużych teatrów, 83 małych, nie licząc teatrów dla dzieci, kabaretów itd. Wszystkie drukują w programach długie listy sponsorów, wszystkie walczą o pieniądze. O żadnych dotacjach państwowych nie mają nawet co marzyć. A przecież jakoś żyją, nie przesuwają premier i próby nie trwają miesiącami. Nie mogę powiedzieć, żebym widział do tej pory coś, co zachwyciłoby mnie bezgranicznie, ale i nie ujrzałem niczego, co by mnie zniesmaczyło do końca. Byłem na przykład na "Don Giovannim". Poziom muzyczny przedstawienia właściwie u nas nieosiągalny, teatralnie było to zrobione "po bożemu". Choć zapewne z arcydzieła Mozarta wykrzesać można teatr o wiele ciekawszy. Za to przed wejściem do opery trzej Murzyni położyli pudełko na pieniądze i zaczęli śpiewać… Ale - JAK! Miejsce znaleźli świetne, bo wytworna publiczność operowa zatrzymywała się chętnie i wrzucała dolary sowicie. Oto jak wysokie łączy się tu naturalnie z niskim. Wzruszające.
Widziałem też okropną farsę angielską, interesującego Sheparda i wiele innych rzeczy. A w maleńkim teatrzyku zupełnie dobre przedstawienie "Wiśniowego sadu". Oczywiście nie porównuję go z wielkimi spektaklami Strehlera, Brooka czy Jarockiego w Starym Teatrze... Ale, jak już przyzwyczaiłem ucho do wszelkich bye i hallo, to okazało się, że TON Czechowa został nietknięty. I na pewno było to lepsze niż polskie "Wiśniowe sady", jakie w ostatnich latach oglądałem. Były w nim takoż niestety różne amerykańskie dziwactwa, jak siadanie w drugim akcie na jakichś nagrobkach, niektóre kostiumy jak z zespołu "Bieriozka" czy śmierć Firsa godna metod Actor’s Studio i bebechów Williamsa. Ale w całości, w tej maleńkiej salce, Czechow "jak żywy". A ponieważ Czechowa kocham coraz bardziej, więc...
Opisywałem już Pani w zeszłym roku niezwykle Paul Getty Museum. Teraz wielka tam wystawa Dosso Dossiego, wspaniałego renesansowego malarza. Obrazy ściągnięte z całego świata. Kolejki, żeby się dostać. Mówi się z przekąsem, że Amerykanie leczą swoje kompleksy wobec Europy. Zastanawiam się jednak, czy moja stara, kochana, Europa, czasem nie jest zbyt pyszna???
Ręce całuję
Pani wierny
JÓZEF OPALSKI
PS Zapewne ucieszy Panią wiadomość, że zdobyłem (z wielkim trudem) kasetę wideo z Alberta Hunter. Nie wie Pani, kto to jest? No cóż, wrócę - opowiem...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski