Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod dachami Tallina

Redakcja
FOT. Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz
FOT. Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz
W czerwcu słońce zachodzi tam po północy, a noc - trwająca około trzech godzin - przybiera kolory szarego zmierzchu i nigdy nie jest ciemna. W pogodny dzień mocno świeci słońce, ale jednocześnie wieje zimny wiatr, przynosząc niezwykle świeże północne powietrze. Jeśli pada, to krótko, przez kilka minut, bo gwałtowny wiatr szybko przegania chmury. Letnie poranki i noce są dość chłodne, ale w południe, w miejscach osłoniętych od wiatru, robi się bardzo ciepło, niemal upalnie. Taka pogoda panuje w lecie w Estonii, niezwykłym miejscu, które z roku na rok odkrywane jest przez coraz większą rzeszę turystów, głównie Europejczyków.

FOT. Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Kartka z wakacji

Już z okna samolotu podchodzącego do lądowania na tallińskim lotnisku rozciąga się przepiękny widok. Tallin, niewielki, liczący raptem 400 tys. mieszkańców, z murami otaczającymi stare miasto, pełne domów o czerwonych dachach, tonące w zieleni, dochodzi do morza. Ciemny, wręcz granatowy Bałtyk, pomarszczony i pokryty białymi grzywami styka się z jasnymi piaszczystymi plażami.
Stare miasto otoczone jest średniowiecznymi murami kamiennymi, znacznie większymi niż zachowane resztki murów Krakowa. Ich budowa, która rozpoczęła się pod koniec XIII wieku, trwała kilka stuleci, ale dzięki niej miasto miało najlepszą fortyfikację w północnej Europie. Dawniej mury Dolnego Miasta liczyły 2,5 km długości, znajdowało się w nich ponad 40 baszt. Do dziś zachowało się ich 70 proc., a oczy turystów cieszy 26 baszt i kilka wież obronnych. Niektóre z nich można zwiedzać, jak chociażby m.in. tę o nazwie Neitsitorn, czyli Dziewicza, dawniej więzienie dla prostytutek, czy Gruba Małgorzata, gdzie dziś znajduje się Muzeum Morskie, nieopodal którego znaleźć można tablicę przypominającą, że polski okręt podwodny ORP "Orzeł", internowany w roku 1939 w tutejszym porcie, wsławił się brawurową ucieczką.
Za murami znajduje się park, w którym w tym roku trwa Festiwal Kwiatów. Mury stały się tłem do prezentacji różnorodnej architektury ogrodów, roślinnych rzeźb, pracowicie skomponowanych rabat, w których prym wiodą warzywa takie jak buraki, cebule, czosnek, sałata, zioła. Po dydaktycznych ścieżkach pachnących korą Estończycy przechadzają się całymi rodzinami.
Stare miasto jest odnowione i zadbane. Wiele w tym zasługi Estończyków, którzy lubują się w utrzymywaniu czystości, ale także Polaków, co zostało uwiecznione pamiątkową tablicą. Renowacji starego miasta, które od 1997 roku znajduje się na Liście Kulturowego światowego Dziedzictwa UNESCO, dokonała bowiem polska firma PKZ, czyli Pracownie Konserwacji Zabytków.
Stare miasto jest malownicze. Godzinami można się włóczyć po krętych, czasem wąskich uliczkach. Architektura w pełni oddaje historię tego miejsca. Wiele tu kamienic o kształtach charakterystycznych dla hanzeatyckich grodów, ale można też odnaleźć klasycystyczne pałace będące jeszcze pozostałością po czasach carskiej Rosji, takie same jak w Helsinkach czy w Wilnie. Czas okupacji sowieckiej nie zostawił na starym mieście śladów. A najpiękniejsze widoki na Dolne Miasto i port rozciągają się z sześciu tarasów Góry Katedralnej Toompea. Talliński rynek jest duży, a w jego wschodnim rogu znajduje się apteka, która według Estończyków jest nieprzerwanie czynna od czasów średniowiecza. Jednak najbardziej urocze miejsce Tallina to niewątpliwie pasaż łączący ulice Vene i Muurivahe, dawniej, za czasów ZSRR, wewnętrzna fabryczna uliczka, teraz ulubione miejsce spotkań młodych Estończyków. Nieopodal znajdują się zrujnowane zabudowania klasztoru Dominikanów św. Katarzyny, gdzie działa centrum kulturalne. Wiele uroku ma także, niereklamowane w żadnych przewodnikach, Ukraińskie Centrum Kultury prowadzone przez brata Anatolija Ljutjuka, gdzie obok cerkwi pw. Matki Boskiej Trójręcznej znajduje się szkoła sztuk monastyrskich, a w niej działająca wytwórnia papieru czerpanego.
Choć na tallińskim rynku, pod gotyckim ratuszem, słychać wiele języków, w piątki stolica Estonii jest najeżdżana przez Finów, którzy przez weekend korzystają tu z dobrodziejstw klubów, a przede wszystkim z alkoholu. Droga Finów, od portu do centrum miasta - Helsinki znajdują się po drugiej stronie Zatoki Fińskiej, w odległości zaledwie 85 kilometrów od stolicy Estonii - nazywana jest żartobliwie "Drogą łosiów".
Miasto jest pełne ogródków kawiarnianych i restauracyjnych, gdzie można dobrze zjeść, niekoniecznie zaznając kuchni estońskiej, która jest tłusta i ciężka (golonka albo kapusta zasmażana z mięsem, zupa serowa). Na ulicach nie widać kryzysu gospodarczego, a zdziwienie wywołuje fakt, że Estończycy jeżdżą samochodami najdroższych marek.
Ale Tallin to nie tylko stare miasto. To także nowoczesne dzielnice, pełne kontrastów, gdzie na tle szklanych wieżowców można zobaczyć zniszczone stuletnie drewniane domy, charakterystyczne dla Północy. Tallin to także smutne komunistyczne blokowiska, tak dobrze nam znane.
AGNIESZKA MALATYŃSKA-STANKIEWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski