Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod kołdrą w miasteczku nad Wołgą

Redakcja
NOWY SĄCZ. Dwa spektakle "Gąski" rosyjskiego dramaturga Nikołaja Kolady Teatru Capitol z Warszawy wypełniły poniedziałkowy wieczór na XIV Jesiennym Festiwalu Teatralnym. Sądecka widownia miała możliwość poznania próbki twórczości barda rosyjskiej prowincji i szarej codzienności.

Nikołaj Kolada ma obecnie markę czołowego twórcy teatru rosyjskiego, który sam siebie wywodzi z literackiego realizmu portretującego od Gorkiego począwszy społeczne doły. Jak mówi, o ludzi wypełniających szczelnie postkomunistyczne wielkomiejskie bloki czy łatane domostwa na prowincji, o ich prawo do szczęścia, radości i wielkich uczuć - nikt się z urzędu nie upomni. Więc robi to on. Z ogromnym powodzeniem. Grany jest w Europie i w Stanach. Doczekał się nawet w rodzimym Jekaterynburgu festiwalu swoich sztuk.

Opowieści prowincjonalne z reguły są gorzkie. Podobnie smakuje komedia Kolady zatytułowana "Gąska" przyprawiona reżysersko przez Grzegorza Chrapkiewicza dla Teatru Capitol. Niby śmieszna, a naprawdę smutna. Kolada uczynił coś, co przed nim wykonał na przykład Michaił Bułhakow. Targnął się na własne środowisko. Już nawet nie ogólnie literackie, jak twórca "Mistrza i Małgorzaty", ale najbliższe mu, teatralne. Oto w małej mieścinie nad Wołgą, za kulisami prowincjonalnego teatru, młoda aktoreczka próbuje znaleźć swoje miejsce w aktorskiej trupie, wypychając z małżeńskiego łóżka - które jest zresztą centralnym rekwizytem całego przedstawienia - najpierw żonę dyrektora teatru, a później żonę reżysera. Rozszyfrowany szybko romans owej gąski z oboma panami nakręca najpierw spiralę wyrzutów, zazdrości i scen miłosnych niczym z "Romea i Julii". Wreszcie z biegiem wartkiej akcji rozbebeszają się ludz kie wnętrza pełne tajonego przez lata zgorzknienia, pustki, zawodu, że życie jest miałkie, że niezawodnie stacza się ku starości bez szansy na wzniosłą miłość. Upływ lat boli szczególnie zaawansowane wiekowo obie zepchnięte na margines uczuć małżonki, wieloletnie aktorki w teatrze na prowincji, które już - niestety - szekspirowskiej Julii zagrać nie mogą. Dla dwóch panów spod kołdry, dyrektora administracyjnego i reżysera miernych sztuczydeł, aktoreczka Nonna jest nowym życiem, miłosnym uskrzydleniem. Niestety, tylko na moment. Romanse okazują się krótkotrwałym mirażem. Nonna wywołana spod kołdry rzuca im w twarz prawdę, że dzielą ich lata życia, które są tak naprawdę latami świetlnymi. Wszyscy pozostają bezradni wobec problemów, które wypełzły jak zmory. Choć przecież dopadły aktorów, którzy - zdawać by się mogło - odegrali już wszystkie możliwe role w życiu. Najtrudniej jednak - jak się okazuje - zagrać siebie.

Końcówka widowiska wcale nie zaskakuje. Od samego początku było jasne, że zapowiada się na teatr w teatrze. Aktorzy wchodzą na scenę z widowni sugerując, że spieszą się spóźnieni na umówioną próbę. Pod koniec dramatycznie przewraca się tylna ściana pokoju. Próbę wieńczą oklaski nielicznej obsługi technicznej. Autor bierze w cudzysłów próby teatralnej całą swoją sztukę. Ale niech to nikogo nie zwiedzie. Dramaty ludzkie są realne. Tylko ich zachowanie i słowa mają skazę zawodową. Aktorzy rozpaczają cytatami z Szekspira, Czechowa, pojedynkują się słownie wytartymi banałami, wpadają w odgrywane kiedyś role. Momentami w swoim patosie ocierają się o śmieszność. Nonna chce się utopić w Wołdze, dyrektor - powiesić na haku. Żałosne figury, które stać tylko na kiepską grę w teatrzyku na prowincji. Pytanie, czy rzecz dotyczy tylko aktorów. Czy wyłącznie oni są wtórni, nieautentyczni, zakłamani w dusznej atmosferze własnego małego kołtuńskiego środowiska. Odpowiedź musi paść już poza sceną.

WOJCIECH CHMURA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski