Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pod napięciem (1)

Redakcja
Chcemy, czy nie, energia elektryczna, na- zwana na co dzień prądem towarzyszy nam na każdym kroku. Całe nasze życie jest od niej uzależnione. Nawet na biwaku, w niedostępnej głuszy, jesteśmy bezradni bez źródła energii elektrycznej, jak dziecko we mgle.

Nie bójmy się prądu

 Większość urządzeń pomocnych człowiekowi nie mogłaby bez prądu funkcjonować. No, może oprócz pojazdów mechanicznych, które, jak do tej pory w przeważającej mierze czerpią swoją siłę z paliw płynnych. Energia elektryczna, tak potrzebna człowiekowi, nie bez uzasadnienia budzi jednak nasze obawy. Właściwie to można ją porównać do pojazdu mechanicznego, każda chwila nieuwagi może doprowadzić do nieszczęścia. Dokładnie tak samo jest z prądem, tyle że prądu nie widać. Jeżeli jednak poznamy prawa rządzące tą siłą - możemy spokojnie korzystać z dobrodziejstw, jakie niesie ze sobą energia wynikająca z połączenia Wolta z Amperem.
 Volt jest jednostką napięcia, amper - natężenie. Volt razy amper to watt, czyli jednostka mocy. Rysunki pomogą nam zorientować się czym jest napięcie, a czym natężenie. Nie zagłębiając się dalej w prawa rządzące przepływem elektronów, poznajmy zasady, które pozwolą na bezpieczne korzystanie z tej formy energii.
 W życiu codziennym spotykamy się z dwoma rodzajami prądu: stałym i zmiennym. Źródłem prądu stałego sa najczęściej wszelkiego rodzaju baterie oraz akumulatory. Z reguły dostarczają one napięcie od 1,5 do 24 V, a wiec uznanych za bezpieczny do naszego organizmu. Prąd zmienny, goszczący w naszych gniazdkach i sieci oświetleniowej ma już napięcie znacznie wyższe: 220 V. W sporadycznych wypadkach w gniazdach zasilających nasze piece akumulacyjne, napięcie jest jeszcze wyższe - 380 V. Są to napięcia groźne dla naszego zdrowia, a nawet życia i tu już nie ma żartów.

Z czym są te dziurki?

 Porażenie prądem zmiennym nie dość, że powoduje migotania zastawek sercowych, to skutkuje również oparzeniami, a w niektórych wypadkach może spowodować zejście z tego padołu łez. Dotknięcie jedną ręką lampki nocnej, na obudowie której wskutek przetarcia izolacji pojawiło się napięcie, a drugą ręka kaloryfera (uziomu!), może doprowadzić do wypadku śmiertelnego. To przykład sprzed kilku lat z jednego z krakowskich akademików.
 Powstaje teraz pytanie dlaczego, i jak uniknąć podobnych zagrożeń. Wyjaśnię to jak najprościej. W gniazdku mamy dwie dziurki. Do każdej z nich jest dołączony przewód. Jeden z nich doprowadza napięcie 220 V - nazywamy go "fazą" - drugi do "zero". Właśnie pomiędzy nimi wystepuje napięcie. Dotknięcie każdego z nich z osobna nie grozi porażeniem, pod jednym warunkiem - dotykając przewodu "fazy" - musimy stać na absolutnie suchym podłożu. Czyli musimy być doskonale odizolowani od "zera" - w tym przypadku od mokrej, czy nawet wilgotnej podłogi (częsty przypadek porażenia w garażach, czy piwnicach).
 Dotknięcie przewodu zerowego nie grozi porażeniem. Tylko skąd mamy wiedzieć "co jest co"? Do sprawdzenia służy tzw próbnik - ma on postać śrubokrętu z umieszczoną wewnątrz lampką-neonówka. Dotknięcie przewodu fazowego spowoduje zaświecenie neonówki. A zatem z tym przewodem trzeba z szacunkiem - może "kopnąć".
 Drugi przewód będzie "zerem" i będzie miał taki sam potencjał jak podłoże. Jakiekolwiek prace przy instalacji musimy prowadzić przy wykręconych obu bezpiecznikach. Tylko bardzo doświadczeni instalatorzy mogą pozwolić sobie na pracę pod napięciem. Jednak im też czasami się dostaje. Jeżeli nie mamy jednak "iskry Bożej", a nasze doświadczenie i wiedza są nikłe nie podejmujemy się napraw uszkodzonej instalacji - bo nic dobrego z tego nie wyniknie.

O czym powinniśmy pamiętać...

 Wadliwe zaizolowanie przewodu w lampce nocnej, suszarce, czy żelazku może nie tylko spowodować porażenie prądem, ale także i groźny pożar. Wystrzegajmy się używania starego typu urządzeń posiadających metalowa obudowę - zwłaszcza w garażach mających betonową wilgotną podłogę, czy piwnicach. Tak samo, przeprowadzając prace z wykorzystaniem urządzeń elektrycznych na zewnątrz pomieszczeń, pod gołym niebem, przy stosowaniu przedłużacza nie kładźmy go bezpośrednio na ziemi. Miejsca ewentualnych połączeń musimy dobrze zabezpieczyć przed mogącym spaść deszczem lub przed zachlapaniem (częsty przypadek na budowach).
 Niedopuszczalne jest kładzenie przewodu na wilgotnym podłożu - jakakolwiek wada izolacji spowoduje "przebicie" - a w konsekwencji spowoduje porażenie każdego, kto stanie obok. Przedłużacz powinien być zawieszony w powietrzu, na jakichś podporach. Nigdy, przenigdy nie używajmy suszarek, czy lokówek w łazience, na dodatek z zachlapaną podłogą, obok wanny pełnej wody - to samobójstwo.
 Minimalne przebicie na obudowie lokówki, przy naszych mokrych włosach - to bilet w jedną tylko stronę. Dotknięcie mokrym ręcznikiem uszkodzonego termowentylatora też może nie wyjść nam na zdrowie. Wyłączniki światła w pomieszczeniach wilgotnych powinny być hermetyczne, a nawet wtedy nie starajmy się dotykać ich mokrą ręką. W każdym z tych przypadków może dojść do zamknięcia obwodu, co spowoduje natychmiastowy przepływ prądu przez nasze ciało. Czym to grozi - już wiemy. Pół biedy, kiedy "kopnie" nas w rękę - obwód powstanie pomiędzy palcami, gorzej, gdy prąd przepłynie przez klatkę piersiowa - od ręki do nóg - jest to najgorszy z możliwych przypadków porażenia. W każdym z tych przypadków wilgotność podłoża ułatwia przepływ prądu. To, co może się nam przydarzyć w suchym pokoju jest niczym w porównaniu z porażeniem w łazience, czy piwnicy.

Tadeusz Seredyński

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski