Od początku września obowiązuje w Polsce podatek od sprzedaży detalicznej. Według wyborczych zapowiedzi PiS, miały go płacić sieci marketów należące do obcych potentatów. Ostatecznie rząd zdecydował się opodatkować wszystkich, z wyjątkiem małych kupców.
Daninę w wysokości 0,8 proc. obrotów musi płacić każda firma, której przychody z handlu detalicznego przekroczą w miesiącu 17 mln zł. Przy obrotach przekraczających 170 mln zł stawka rośnie do 1,4 proc. W gronie płatników są wszystkie obce markety, ale i Poczta Polska, stacje Orlenu i Lotosu, a przede wszystkim średnie polskie sieci, jak krakowska Alma, Piotr i Paweł, Stokrotka, PoloMarket, Agata Meble, Media Expert i Polskie Składy Budowlane.
- Przyjęte rozwiązanie chroni małe i średnie firmy, bo one są z podatku zwolnione - tłumaczy Adam Abramowicz, poseł PiS, który koordynował w Sejmie prace nad ustawą. Dodaje, że rocznie znika z polskiego krajobrazu ok. 5 tysięcy małych sklepów.
- Żaden podatek nie pomoże drobnym kupcom, bo wielcy gracze mają wiele możliwości obejścia daniny albo przerzucenia jej na kogo innego - studzi entuzjazm Wiesław Jopek, prezes Krakowskiej Kongregacji Kupieckiej. Jego zdaniem, popełnione w przeszłości błędy, zwłaszcza wpuszczenie hipermarketów oraz galerii handlowych do centrów miast i osiedli, doprowadziły do nieodwracalnych już zmian w polskim handlu.
- Dziś drobnym kupcom pomóc może jedynie zakazanie wielkim sklepom handlu w niedziele, ale tak, by drobne rodzinne sklepy mogły wtedy handlować - wyjaśnia prezes Jopek.
Drobni małopolscy kupcy mówią, że wprawdzie nie zapłacą nowego podatku, ale nie oznacza to wcale, że go nie odczują. - Handel to system naczyń połączonych - tłumaczy nam właściciel wiejskich sklepików pod Krakowem. I podkreśla, że już sama zapowiedź wprowadzenia nowego podatku doprowadziła do „brutalnych poczynań wielkich sieci”. Do internetu wyciekły m.in. pisma wysyłane przez potentatów do polskich dostawców - głównie producentów żywności - z żądaniem obniżenia cen o 2 proc i więcej oraz wyjaśnieniem, że ma to ścisły związek z planowaną daniną.
Andrzej Gantner z Polskiej Federacji Producentów Żywności przyznaje, że na wieść o poczynaniach gigantów również średnie polskie sieci zaczęły naciskać na dostawców, żeby im dali takie same obniżki.
- Ale jak jesteś mniejszy, to nie masz takiej siły perswazji jak Biedronka czy Tesco - ciągnie podkrakowski kupiec. Zwraca uwagę, że zachodnim gigantom o wiele łatwiej uzyskać korzystne ceny również od wielkich europejskich i globalnych producentów żywności, chemii gospodarczej, elektroniki itp., bo dogadują się z nimi na poziomie europejskim czy wręcz światowym.
Przedstawiciele średnich polskich sieci żalą się, że w sytuacji, gdy ich rentowność wynosi około 1,5 proc., nowy podatek odbierze im cały zysk, który przeznaczały dotąd na rozwój. Robert Krzak z Forum Polskiego Handlu, zrzeszającego wymienione wcześniej rodzime sieci, zauważa, że większość firm ograniczyło lub całkiem wstrzymało inwestycje i ekspansję.
Poseł Abramowicz radzi dostawcom, by nie ulegali szantażowi sieci handlowych i próbowali sprzedać swój towar komu innemu, np. mniejszym sklepom i sieciom, które nie zapłacą podatku. Dla rodzimych średnich sieci nie ma jednak żadnej rady. Te próbują więc wyjść z pułapki same.
Prowadząca w całym kraju ok. 400 marketów w elektroniką sieć Media Expert w ostatnich miesiącach podzieliła się na prawie czterysta małych firm i ma teraz strukturę zbliżoną do tej, jaką od początku przybrała w naszym kraju jej największa konkurentka - niemiecka sieć Media Markt i Saturn. Pojedynczy sklep należący do pojedynczej firmy nie zapłaci nowego podatku…
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?