Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podejrzani o oszustwa w sieci śmieją się z prokuratury

MARCIN BANASIK
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Półtora tysiąca oszukanych, m.in. z Małopolski, ponad rok śledztwa, zarzuty postawione zaledwie pięciu osobom, żadnego aresztu.

Fot. Archiwum

KONTROWERSJE. Internetowi naciągacze mogą w Polsce czuć się bezkarni. Prokuratura nie chce albo nie potrafi doprowadzić ich przed sąd. Za bezradność śledczych przedsiębiorcy mogą zapłacić miliony.

Według ustaleń Prokuratury Okręgowej w Katowicach, która prowadzi postępowanie w sprawie oferującej fikcyjne domeny internetowe spółki Premium Domain Service, Extra Internet GmbH (dziś działającej pod nazwą Online Solution Pro GmbH), każda z firm, które dotychczas zgłosiły przestępstwo, straciła średnio ok. 2 tysięcy złotych. Śledczy oceniają jednak, że liczba pokrzywdzonych jest 10 razy większa, a straty mogą sięgać milionów.

Mimo że podejrzani działają na dużą skalę, a umowy zawierają ustnie, manipulując rozmówcami przez telefon, prokuratura uznała, że to za mało, aby zastosować wobec nich areszt. Arek K., Radosław J., Artur B., Adam F., Pinar C. i Michał B. wciąż są na wolności - za poręczeniem majątkowym i pod dozorem policji.

Tymczasem proceder nadal kwitnie. Poszkodowani przez naciągaczy przedsiębiorcy zaczęli w ostatnich tygodniach otrzymywać kolejne faktury i groźby egzekucji przez wynajętą firmę windykacyjną. Przedstawiciel spółki, przeciwko której toczy się sprawa, wręcz drwi ze śledczych. - To postępowanie to nadmuchany balonik, z którego coraz szybciej schodzi powietrze. Nasze firmy partnerskie zacierają ręce. Działania pana prokuratora będą kosztować Skarb Państwa wielomilionowe odszkodowania - twierdzi Martin Waldoch z OSPG, która ma siedzibę w Niemczech.

Sprawę lekceważy również jeden z podejrzanych. - W oparciu o wyroki zapadające przed polskimi sądami, w których rozstrzygane są spory między Online Solution a jej klientami, można założyć, że postępowanie prowadzone przez prokuraturę zostanie umorzone. Tak jak wszystkie poprzednie - mówi Radosław J.

Poszkodowani nie są jednak bez szans. Kiedy Kalfas Marketing (jedna z firm partnerskich OSPG) pozwała Józefa Wagnera do sądu o niepłacenie rachunków, ten przyszedł na rozprawę z laptopem. - Poprosiłem sędziego, żeby znalazł stronę internetową, która miała zostać stworzona. Nie znalazł jej, bo poza próbą ściągania pieniędzy firma nic nie zrobiła - mówi Józef Wagner, który jako jeden z pierwszych poszkodowanych udowodnił, że ze spółką można wygrać.

Prokuratura nie potrafi wyjaśnić, dlaczego śledztwo wciąż się przedłuża. Zasłania się jedynie skomplikowanym charakterem sprawy i "związaną z tym koniecznością wykonania wielu czynności procesowych", co oznacza m.in. przesłuchiwanie wszystkich poszkodowanych przedsiębiorców.

- W ten sposób śledztwo będzie trwało w nieskończoność - uważa mec. Zbigniew Ćwiąkalski, były minister sprawiedliwości. - A wystarczyłoby podzielić poszkodowanych na grupy, po czym tworzyć sukcesywnie kolejne akty oskarżenia i wysyłać je do sądu.

Były szef resortu sprawiedliwości podejrzewa, że lekceważące podejście śledczych do sprawy wynika z faktu, że oszustwa internetowe nie zagrażają życiu ludzi. - Ogromna skala problemu powinna ich jednak skłonić do traktowania sprawy tak poważnie jak najcięższych przestępstw - sądzi Ćwiąkalski.

Wypowiedzieli wojnę naciągaczom z sieci

Oszustwa domenowe, o których jeszcze niedawno słyszało się tylko za granicą, zadomowiły się w naszym kraju na dobre. Praktycznie każda firma, która posiada stronę internetową, prędzej czy później będzie miała do czynienia z próbą wyłudzenia pieniędzy "na domenę".

Domena to platforma, na której rejestrowane są adresy internetowe firm. Wykorzystują to naciągacze, którzy próbują wmówić właścicielom spółek, że powinni zarejestrować swą nazwę na każdej z popularnych domen, gdyż wokół roi się od oszustów, którzy chcą podszyć się pod ich firmę.

Schemat działania zawsze jest podobny. Konsultant telefoniczny proponuje za niewielką opłatą zarejestrowanie na różnych domenach stron z nazwą spółki, by nikt nie korzystał z naszego dorobku. Decyzję trzeba podjąć teraz, bo jutro będzie za późno. Rozmowa jest tak sprytnie prowadzona, by zaskoczony przedsiębiorca w końcu powiedział "tak". I często tak właśnie robi . Połyka haczyk, myśląc, że to dopiero początek negocjacji. Uświadomienie przychodzi po kilku dniach, kiedy biznesmen odbiera nie propozycję umowy, ale fakturę, w której do zapłaty jest 700, 1500, 2000 lub 3000 złotych. Podstawą jest rzekomo zawarcie umowy ustnej (nagranej przez naciągaczy), dopuszczalnej w polskim prawie.

Klienci spółki bardzo szybko odbierają też kolejne pisma, tym razem od firmy windykacyjnej ostrzegającej, że w razie odmowy zapłaty klient zostanie wpisany do rejestru dłużników, a sprawa trafi do sądu. Niektórych straszono wynajęciem prywatnego detektywa.

- W biały dzień ktoś wyłudza od nas pieniądze i straszy, że jeśli mu nie zapłacimy, to pozwie nas do sądu. Taka sytuacja jest nie do pomyślenia w państwie prawa - mówi Krystyna Jezierska, właścicielka restauracji, która czuje się oszukana przez taką firmę.

Pokrzywdzeni przedsiębiorcy wytoczyli naciągaczom wojnę w internecie. Na Facebooku założyli profil "Oszukani przez Premium Internet Services/ Extra Internet GmbH", na którym można poradzić się, co zrobić, gdy zostaliśmy "złapani na domenę". Serwis działa również jako ostrzeżenie dla innych firm. W serwisie dodajoszusta.pl opisywane są historie konkretnych osób oraz nazwiska i nazwy firm, które w przekonaniu poszkodowanych działają niezgodnie z prawem.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski