Ryszard Bugaj: Lewy prosty
Gdy wybuchła "afera Oleksego", Miller publicznie powiedział, że to taka sama prowokacja, jak ta która jego dotknęła za sprawą Milczanowskiego. A Milczanowski jako szef UOP w roku 1991 podjął badanie obecności Millera na Krymie, bo był on tam w tym samym czasie co późniejszy sowiecki puczysta Janajew (pucz się załamał, a władzę zdobył Jelcyn). Miller twierdził ponadto, że również dochodzenie w sprawie "moskiewskich pieniędzy" nosiło cechy prowokacji. Utrzymywał, że wie to dzięki zaufanemu oficerowi UOP.
W tym czasie byłem członkiem sejmowej komisji śledczej, która badała "sprawę Oleksego". Złożyłem wniosek o przesłuchanie Millera oraz dostarczenie do Komisji akt sprawy "moskiewskich pieniędzy" (wówczas jeszcze tajnych). "Szczęśliwie" wówczas nie było jeszcze ustawy o komisji śledczej i mój wniosek podlegał realizacji bez zgody większości komisji (która jednak działała w trybie tajnym). Materiały (akta prokuratorskie) zostały przekazane, a Miller został przesłuchany.
Muszę przyznać, że aż do momentu zapoznania się z tymi dokumentami i wysłuchania zeznań Millera uważałem, że to postkomunista jak inni, a może nawet bardziej otwarty. Materiały, które przejrzałem, nie porażały rozmiarami sprawy. Porażały jednak kompletną amoralnością i cynizmem zachowań występujących tam bohaterów. Nie zawahali się odbierać pieniędzy przywiezionych nielegalnie przez oficerów KGB w prywatnym mieszkaniu. Ta operacja - w sensie technicznych realiów - wyglądała na gangsterską - było tam sporo zgoła knajackiej odwagi. Cała sprawa została zresztą najpierw umorzona przez zasłużonego działacza SLD (obecnie wykluczonego z życia publicznego za "kłamstwo lustracyjne") Jaskiernię. Potem nastąpiło przedawnienie i nikt żadnej odpowiedzialności nie poniósł.
Silne wrażenie zrobiło na mnie także przesłuchanie Millera. Z uśmieszkiem na ustach podtrzymał twierdzenie o prowokacji, ale kategorycznie odmówił podania nazwiska oficera UOP, który rzekomo poinformował go o tej prowokacji. Twierdził, że nie może tego oficera "zdekonspirować", bo spotkają go (prawnie nielegalne) represje. Potem Miller był ministrem spraw wewnętrznych i premierem, ale nazwiska swojego informatora nigdy nie ujawnił, choć jego zeznania dla zdemaskowania rzekomej prowokacji Milczanowskiego miałyby wielkie znaczenie.
Ten mój ówczesny "kontakt" z Millerem poważnie wpłynął na moje poglądy i na Millera w szczególności. Stałem się po trosze antykomunistą (choć nadal sądzę, że ustawy dekomunizacyjne to był zły pomysł), no i nie traktuję już Millera jak przeciętnego postkomunisty. Jawi mi się jako człowiek szczególnie cyniczny, zdolny - dla władzy - zrobić bardzo wiele. Nie twierdzę, że Miller przyczynił się do zawarcia gazowego kontraktu z przedsiębiorstwem nadzorowanym przez gangstera. Twierdzę jednak stanowczo, że trzeba to sprawdzić. Millerowi - jak każdemu - należy się domniemanie niewinności w sensie prawnym. Ale nie w żadnym innym.
e-mail: [email protected]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?