Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podhalańskie pary: O Żeromskim i Zawadzkiej, co żyli na kocią łapę

Marek Lubaś-Harny
Stefan Żeromski w pewnym momencie miał w Zakopanem trzy domy. W jednym mieszkała jego pierwsza żona, w drugim jego nieformalna druga żona, a w trzecim... osiadł sam pisarz
Stefan Żeromski w pewnym momencie miał w Zakopanem trzy domy. W jednym mieszkała jego pierwsza żona, w drugim jego nieformalna druga żona, a w trzecim... osiadł sam pisarz Fot. Wikipedia
Zakopane. Wybitny polski pisarz miał dwie kobiety, które kochał. Z drugą wybranką musiał żyć bez ślubu. Nie poślubił Anny Zawadzkiej, bo jego żona Oktawia nie chciała mu dać rozwodu.

Że Stefan Żeromski wielkim pisarzem był, wie każdy polski uczeń, choć większość z dzisiejszych gimnazjalistów i licealistów wierzy w to raczej na słowo, nie mogąc przebrnąć przez żadną z powieści, które jeszcze do niedawna były lekturą obowiązkową.

Nie wiadomo jednak, co dalej będzie z tą wielkością, skoro staje się coraz bardziej jasne, że nie tylko napisał, oprócz dzieł moralnie budujących, niemoralne „Dzieje grzechu”, ale i sam żył w grzechu z Anną Zawadzką, która wprawdzie przedstawiała się jako Żeromska, ale naprawdę nigdy żoną pisarza nie została.

Nie ożenił się z nią, bo jego żona Oktawia nigdy nie zgodziła się na rozwód.

To ci poczciwa Okcia

Zanim Żeromski poznał Annę, przeżył ze starszą od niego o dwa lata Oktawią z Radziwiłłowiczów dwadzieścia małżeńskich lat, podczas których nie bez jej pomocy zdobył sławę i pozycję literacką. Kiedy żenił się z nią w roku 1892, była wdową po powstańcu styczniowym i sybiraku, po którym została jej mała córeczka Henryka.

Zaopiekowała się pisarzem na wiele sposobów. Po pierwsze, zajmowała się gospodarstwem domowym, zarówno w kraju, jak i podczas licznych podróży. Wystarczy zacytować Bolesława Prusa, którego Żeromscy gościli w Szwajcarii: „Poczciwa Okcia przyjęła mnie tu jak brata: uporządkowała pokój, wynajęła go, a teraz stołuje nas obu. Myślałem, że stanę na głowie, kiedym (pierwszy raz!) zjadł rosołu z kartoflami i pierogów z czernicami”. A w innym miejscu: „Pani Oktawia czuwa nade mną jak bóstwo i gotuje wyborne barszcze. Zajęta od rana do nocy jako pokojówka, kucharka, szwaczka”.

A przecież Oktawia z Radziwiłłowiczów nie była urodzona tylko na pokojówkę i kucharkę. W młodości miała niejakie własne ambicje artystyczne, pobierała nawet prywatne lekcje malarstwa i rysunku u Stanisława Witkiewicza. A jednak porzuciła myśl o karierze malarskiej, odnajdując swe posłannictwo u boku pisarza, o którym wówczas wcale nie było wiadomo, że zostanie jednym z najwyżej cenionych polskich autorów i poważnym kandydatem do nagrody Nobla. Kiedy się poznali, był już wprawdzie po pierwszych sukcesach literackich, ale klepał biedę, pracując jako skromny guwerner w domach ziemiańskich.

To dzięki niej poznał takich zaprzyjaźnionych z jej rodziną ludzi jak Bolesław Prus i Henryk Sienkiewicz czy malarze bracia Aleksander i Maksymilian Gierymscy.

W pierwszych latach małżeństwa Oktawia była nieocenioną pomocnicą męża także w pracach pisarskich. Kiedy chory na gruźlicę Żeromski otrzymał posadę bibliotekarza w muzeum polskim w szwajcarskim Raperswilu, często zastępowała go, by mógł spokojnie wracać do zdrowia i pisać. Ona też szperała w archiwach i robiła historyczne notatki do „Popiołów”. Kiedy zaś carscy żandarmi podczas rewizji w ich warszawskim mieszkaniu rękopis tychże „Popiołów” skonfiskowali, to dzięki jej staraniom udało się go odzyskać. Właśnie ta powieść ostatecznie ugruntowała pozycję Stefana Żeromskiego jako pisarza.

Śmiertelnie zakochany

A jednak po dwudziestu latach małżeństwa z Oktawią, mając z nią syna Adama, którego niewątpliwie bardzo kochał, Żeromski związał się z Anną Zawadzką. Podobno poznali się w warszawskiej kawiarni Udziałowej, modnej wówczas wśród artystów i dziennikarzy. Ich córka Monika tak po latach opisywała spotkanie rodziców, którego oczywiście nie mogła pamiętać:

„Przychodził też dość często Żeromski. Był piękny, małomówny i straszliwie podobał się ciotce Anieli. Nie jej jednej zresztą. Pewnego razu ciotka Aniela przyniosła ze sobą tekę rysunków mamy. Te rysunki wywołały zachwyt i zdumienie, że ich autorem jest osiemnastoletnia dziewczyna. Ojciec oglądał także te rysunki.

Ciotka Aniela, szczęśliwa i dumna ze swojej Haniusi, obiecała przyjść z nią kiedyś do »Udziałowej« i rzeczywiście po kilku dniach obie usiadły przy stoliku ciotki Anieli. Mama była onieśmielona i nastroszona, bo komplementy i zachwyty nad jej rysunkami nie wzbudzały w niej zadowolenia. [...] Spotkali się więc z Żeromskim, zobaczyli wzajemnie w tej kawiarni, nie zamienili słowa i pożegnali. Na drugi czy trzeci dzień ciotka Aniela zastała samego Żeromskiego, siedzącego przy stoliku. Kiedy usiadła, Żeromski podniósł na nią swoje wspaniałe smoliste oczy pod ciężkimi powiekami i powiedział: «Proszę pani, muszę to pani powiedzieć, jestem śmiertelnie zakochany».

Ciotka Aniela powiedziała mi potem, że w tym momencie wydało się jej, że strzelił w nią piorun i że leci w otchłań razem z krzesełkiem. Ale to trwało tylko przez szczęśliwą chwilę, kiedy myślała, że to ona, że on jej to mówi. Musiał zobaczyć, co się z nią dzieje, bo prędko okrutnie dodał: «Ale nie w pani. W pani siostrze, pannie Annie». I ona to natychmiast zrozumiała, zgodziła się, wyśmiała w duszy samą siebie, że mogła przez chwilę nawet pomyśleć, że to mogło chodzić o kogo innego, niż o Haniusię. Ale Haniusia dostała »Popioły«, kiedy przeszła z czwartej do piątej klasy, było między nimi 26 lat różnicy, on był przecież żonaty. Co było dalej, po tym pierwszym niemym spotkaniu, nikt już nie wie. Nikt nie wie!”.

Już jednak dwa lata później całe Zakopane wiedziało, że sławny pisarz Żeromski ma w tym mieście dwie rodziny i dwa domy. A właściwie nawet trzy, bo kiedy po wybuchu I wojny światowej wszyscy osiedli pod Giewontem, Oktawia z Adasiem mieszkała u górali na Bystrem, Anna z małą Moniką w willi „Władysławka” na Kasprusiach, a sam pisarz w willi „Oleńka” przy Krupówkach.

Miłosne szaleństwo

Co do walorów zewnętrznych Anny Zawadzkiej zdania były podzielone. Np. Zofia Nałkowska stwierdziła bez ogródek, że nowa partnerka Żeromskiego „niestety, nie jest piękna”. My urodę Anny Zawadzkiej możemy dziś ocenić dzięki fotografiom Wandy Wojewódzkiej-Berezowej, która wówczas studiowała fotografię artystyczną w Monachium, a przyjeżdżając do kraju znajdowała wdzięczną modelkę w osobie przyszłej towarzyszki życia Stefana Żeromskiego. Jednym z tym portretów tak zachwycała się Hanna Mortkowicz-Olczakowa:

„Może najpiękniejsza, najpodobniejsza do swego portretu literackiego jest panna Anna Zawadzka sfotografowana w dużym czarnym kapeluszu filcowym i krótkim futrzanym czy może pluszowym żakieciku. Chyba jest to właśnie ten płaszczyk, o którym tak pięknie pisał zakochany Żeromski. Czysty owal twarzy, wspaniały rysunek czarnych brwi, duże błękitne oczy, prześliczna linia ust. A przede wszystkim wyraz czystości i powagi w młodzieńczej twarzy. Patrząc na nią, nie można się dziwić miłosnemu szaleństwu Żeromskiego.”

Szaleństwo Anny Zawadzkiej zresztą wcale nie było mniejsze. Ona także miała plany kariery artystycznej, i to o wiele poważniejsze niż te, jakie snuła Oktawia. Niepokojące rysunki Zawadzkiej chwalili krytycy w Paryżu, przygotowała też winiety do pierwszych wydań „Ech leśnych” i „Wiernej rzeki” Żeromskiego. A jednak później całkowicie porzuciła myśli o własnej twórczości, by być przy jego boku.

Pisarz natomiast nie tylko był rozdarty między dwie rodziny, ale także dręczony niepokojem o syna, który zapadł na gruźlicę. Trwała wojna, nie było co włożyć do garnka. Jadwiga Jakimowiczowa wspominała: „Spotykaliśmy Żeromskiego często stojącego godzinami w ogonku, aby zdobyć coś z tych cennych artykułów żywności dla swego wówczas chorego, ukochanego syna. Bywało, że po odrobinę jakiejś mąki czy cukru trzeba było nawet jeździć do starostwa w Nowym Targu”. Zakopiański klimat okazał się dla Adama Żeromskiego zabójczy. Zbyt późno przewieziono go do Nałęczowa. Latem 1918 roku 19-letni syn Żeromskiego zmarł. Jego ojciec rzucił się wtedy w wir pracy społecznej, m.in. przy tworzeniu „Rzeczypospolitej Zakopiańskiej”.

Strażniczki pamięci

To pozwoliło mu odzyskać wewnętrzny spokój. Ale czy tylko to? Kiedy wkrótce po zakończeniu wojny odwiedził Kasprowiczów na Harendzie, Maria Kasprowiczowa zauważyła: „Niegdyś ponury, stał się pogodnym, towarzyskim. Co wywołało w nim tę zmianę? Ucieleśnione marzenie życia - zjednoczona ojczyzna? A co spowodowało tę zmianę - pojawienie się w jego życiu młodej kobiety, dającej mu złudzenie powtórnej młodości?”. No i ponadto miał jeszcze drugie dziecko - Monikę.

Oktawia Żeromska takiego oparcia nie miała. Załamała się, podupadła na zdrowiu, okresowo wymagała nawet leczenia psychiatrycznego. Przyjmowała od męża pomoc finansową, jednak na rozwód zgodzić się nie chciała. Kilka lat później, już ciężko chory, napisał do niej list: „Kochana Oktawio! Nie mogąc udać się do Ciebie z tą prośbą osobiście - jak to w ciągu ostatnich lat tyle razy czyniłem - a to jedynie z powodu ciężkiej choroby, która mię do miejsca przykuwa, zwracam się znowu z najpokorniejszą i najżarliwszą prośbą, ażebyś zechciała dać podpis na oświadczeniu, które by umożliwiło nasz formalny rozwód. Życie nas od tylu lat i na zawsze rozłączyło, a moje dobiega końca. Wśród męczarni choroby, która mię od tylu miesięcy prześladuje, bardziej niż męczarnie fizyczne nękała mię i nęka myśl o losie niewinnego dziecka, mojej córki Moniki, którą mam zostawić na świecie bez praw i nazwiska. Los i przyszłość tej istoty jest w Twoich rękach, zależy od Ciebie (...)”

List ten dotarł do adresatki już po śmierci pisarza, zmarłego w listopadzie 1925 roku. Mimo to nigdy nie starała się ona podważyć testamentu męża, który zapisał majątek Annie i Monice.

Druga „pani Żeromska” i jej córka zostały najwierniejszymi strażniczkami pamięci autora „Przedwiośnia”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski