Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podróż jakże symboliczna

Redakcja
Oto po przeszło dwu dekadach Grzegorz Turnau postanowił spłacić dawny dług, a może lepiej napisać - zrewanżować się za wskazanie drogi, za intensywniejsze poruszenie muzycznej wyobraźni, wrażliwości, a i - oddać hołd, dać dowód pamięci... I nie byłoby w tym nic szczególnego, ot, coś normalnego w stosunkach uczeń - mistrz. Tyle że wplątał się w nie Los, Fatum, Najwyższy; oto ostatniego dnia pracy w studiu nad płytą Grzegorz Turnau dowiedział się, że Marek Grechuta nagle zmarł - i płyta Historia pewnej podróży ukazała się już po jego odejściu... Kusiłoby potraktować ów fakt jako symbol pokoleniowej sztafety, ale przecież i zmarły artysta był kimś wyraźnie osobnym, i Grzegorz Turnau od lat podąża po własnych muzycznych śladach.

Grechuta śpiewany przez Turnaua

Jest coś symbolicznego w okolicznościach powstania tej płyty, płyty zrodzonej z młodzieńczych zachwytów, z fascynacji...

Dowodzi tego i ta płyta, którą skonstruował wedle swego widzenia wątku podróży, a może lepiej powiedzieć przemijania, dobierając piosenki tak wielce popularne (Będziesz moją panią, Korowód,Twoja postać, Gaj, Świat w__obłokach), _jak i te z dalszego planu w dorobku Grechuty (piękna _Nie wiem o____trawie). I ponownie, bo pokazał to już płytą "Cafe Sułtan", dowiódł, że potrafi "odczytać" cudze piosenki tak, by odcisnąć swe piętno, a zarazem nie niweczyć ducha oryginału. Pewnie to następstwo owych dawnych fascynacji, ale i zbliżonej wrażliwości, kultury muzycznej... Nijak zatem nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, że niegdysiejsze kwartety smyczkowe teraz wyparł pulsujący bas Roberta Kubiszyna i wyeksponowana perkusja Michała Dąbrówki, że więcej tu gitarowego grania - Jacka Królika, rzecz jasna, że, słowem, Turnau oprawił te piosenki swoim temperamentem, swą wokalną frazą, a i poczuciem humoru, które sprawiło, że w tytułowej Historii pewnej podróży pojawia się Wojciech Mann.
Dominuje jednakże nastrój nostalgii, jak na opowieść o wpisanym w człowieczy los przemijaniu przystało. Znak symbolu ma i udział w nagraniach twórcy Anawa i wielu piosenek, czyli Jana Kantego Pawluśkiewicza, którego charakterystyczny głos rozpoznamy w Zadymce i w Motorku.
Cudowna płyta, nic dziwnego zatem, że w niecały miesiąc nabrała barw "Platyny", i pewnie jedna z najwartościowszych, jakie z polskimi piosenkami ukazały się w dobiegającym końca roku. Ale czyż mogło być inaczej, skoro jest efektem spotkania dwóch wielkich artystów, którzy - z woli Losu, Fatum, Najwyższego - mieli sposobność odbyć wspólnie wędrówkę w ramach historii człowieczej podróży?
WACŁAW KRUPIŃSKI

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski