MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Podwójna metropolia Ściany Wschodniej

wald
Fot. Waldemar Bałda
Fot. Waldemar Bałda
Chcąc bliźnich zainteresować - a i zaskoczyć propozycją - powinno się wynajdywać raczej miejsca skryte za siódmą górą i siódmą rzeką, odwiedzane rzadko, nierozreklamowane. Cóż jednak zrobić, kiedy człowiek, lubiący dzielić się z innymi swoimi fascynacjami, jest pod przemożnym wrażeniem miasta powszechnie raczej znanego, miasta, będącego jedną z polskich metropolii? Dura lex sed lex: opowiedzieć. W nadziei, że jednak zdoła tego zachęcić do wyjazdu, tamtego skłonić do kolejnej wizyty...

Fot. Waldemar Bałda

Lublin:

Bo - poza wszystkim - do Lublina zawsze przecież warto się wybrać. Ta metropolia administracyjna i kościelna tzw. Ściany Wschodniej, 400-tysięczne miasto położone pomiędzy Płaskowyżem Nałęczowskim, Płaskowyżem Świdnickim i Równiną Bełżycką ma, doprawdy, tak wiele zalet i atutów, że przybysze z najrozmaitszych gildii łatwo znajdą cel wyjazdu. Ale tu będzie nie o lubelskiej różnorodności, nie o lubelskiej metropolitalności, ale o lubelskiej historyczności. A więc o najstarszej części miasta, o zakątkach, w których nawet prawy Krakus (prawy, a więc uznający tylko miasta z nadal wyczuwalnym duchem cesarskiej Mittel Europy) może czuć się jak u siebie w domu.
Lublin jest zacnie stary - tamtejszą nieprzerwaną ciągłość osadniczą szacuje się już na 15-16 stuleci. Oczywiście, długo był niewielkim skupiskiem nielicznych przybyszów, którzy nadbystrzyckie zakątki uznali za swoje - prawa miejskie przyszły bowiem dopiero w 1317 r. Wcześniej, o czym warto wiedzieć, był to już ośrodek handlowy w randze kasztelanii z archidiakonatem - łupiony, co też trudno przemilczeć, przez zbójów różnej proweniencji: Rusinów, Jadźwingów, Litwinów, Tatarów, Haliczan. Złe doświadczenia musiały dać mieszczanom asumpt do zabezpieczenia domostw przed nieproszonymi gośćmi - i w drugiej połowie XIV wieku obwiedziono je murem obronnym z dwiema basztami (Grodzką i Krakowską).
Wieść o umocnieniach rozeszła się zapewne szeroko, gdyż przez czas dłuższy lublinianie mogli się spokojnie bogacić, podnosząc stale status, poziom zamożności, a w konsekwencji znaczenie polityczne swego siedliska. Od 1474 r. Lublin był więc stolicą województwa, tam odbywały się ważne dla całego państwa narady: na jednej zapadła decyzja o podjęciu wyprawy po koronę czeską (1421 r.), na innej (w 1569 r.) zawarto unię polsko-litewską. W Lublinie rozwijała się jedna z największych w Polsce gmin żydowskich - a dla równowagi niejako, nad Bystrzycą znaleźli gościnność i warunki do szerzenia swych idei zwolennicy reformacji: zarówno arianie jak i kalwini.
W tym naszym niemądrym świecie nic jednak nie może trwać wiecznie, a już na pewno nie może trwać długo. Po okresie złotym nadszedł czas biedy. Słabnąca Rzeczpospolita zaczęła być łakomym kąskiem dla żarłocznych sąsiadów. W XVII wieku Lublin grabili Rosjanie i Kozacy, trzy grosze do zniszczeń dołożyli też i Szwedzi. Skutkiem porażek było znaczne zubożenie miasta, które lata rozbiorów (najpierw zaliczano je do Austrii, potem do Księstwa Warszawskiego, najdłużej zaś - do Królestwa Polskiego) przeżywało jako dość poważnie spauperyzowany ośrodek o znaczeniu li tylko regionalnym.
Pewne znaczenie, podnoszące ducha w mieszkańcach i pozwalające im wierzyć w lepszą przyszłość, miało wyniesienie miasta do rangi stolicy diecezji łacińskiej. Nastąpiło to formalnie w 1805 r., faktycznie jednak ordynariusz przeniósł się z Krasnegostawu do nowego miasta dopiero w 1826 r. Jedenaście lat później carscy urjadnicy dowartościowali Lublin ulokowaniem w nim siedziby gubernatora.
Potem już rewelacji dziejowych nie było. Doprowadzenie kolei żelaznej ożywiło wprawdzie gospodarkę, ale było to raczej tylko ułatwienie wywozu płodów rolnych, w których specjalizowała się żyzna Lubelszczyzna. Większe zmiany nadeszły za II Rzeczypospolitej, a wręcz eksplozja przemysłowa - w PRL-u. Międzywojnie zapisało się w historii miasta bardziej jednak za sprawą trzech ważnych zdarzeń: proklamowania pierwszego po zaborach Tymczasowego Rządu Ludowego Republiki Polskiej z prezesem Ignacym Daszyńskim, utworzenia Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego oraz niemniej sławnej w świecie Jesziwy Mędrców Lublina (Jesziwa Chachmej Lublin).
Ten świat zburzyła II wojna. Więzienie na zamku, getto, katownia Gestapo, obozy zagłady na Majdanku i w niedalekim Bełżcu, siedem obozów pracy służby budowlanej, sześć obozów pracy przymusowej, dwa obozy przejściowe dla wysiedlanych Polaków i Białorusinów - a także zainstalowane po wyparciu Niemców przez Rosjan więzienie NKWD na zamku i obóz dla patriotycznych polskich partyzantów na Majdanku; wszystko to gruntownie przeorało odwieczną strukturę narodowościowo-intelektualną miasta i jego okolic. Na domiar złego nadwątlone działaniami bojowymi i nieroztropnością zdobywców zabudowania Starego Miasta przedstawiały pożałowania godny widok. Swoistą klamrą między II RP a PRL był fakt, iż w Lublinie przez pół roku rezydował w 1944-1945 Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego oraz Rząd Tymczasowy Rzeczypospolitej Polskiej.
Lublin był jednak twardy. Straszliwie zniszczenia odbudowano, hańbiące zaniedbania usunięto. Niektóre kamienice - częstokroć wielkiej urody i takiejż wartości - latami czekały na ratunek, ale wreszcie wiele się udało. Najstarsza i najciekawsza część miasta nie jest już czymś, co prezentować można gościom z rumieńcem wstydu, choć, rzecz jasna, co nieco do zrobienia jeszcze tam zostało.
Ale iść można śmiało - ściany na pewno na głowę nie spadną, najwyżej gdzieś osuną się zmurszałe tynki, a to dla krakowian nihil przecież novi. Zaczynać wypada od lessowego wzgórza, na którym zadomowili się pierwsi osadnicy i na którym w XIII w. wzniesiono pierwszą wapienną basztę, służącą m.in. jako areszt dla szlachetnie urodzonych przestępców. Godniejsza uwagi jest zamkowa kaplica Świętej Trójcy, powstała za Kazimierza Wielkiego (z bizantyńsko-ruskimi malowidłami na ścianach wewnętrznych), bo cała reszta, rozbudowana ongiś w duchu renesansu, a potem przekształcana w duchu... architektury więziennej, mniej. Chyba, że jako miejsce kaźni i jako siedziba Muzeum Lubelskiego.
Po zamku pora nurknąć w obręb dawnych murów. Czyni się to, mijając XVII-wieczny kompleks szpitalno-kościelny i wchodząc w głąb Starego Miasta przez gotycką w założeniach, klasycystyczną w charakterze Bramę Grodzką, w której od pewnego czasu prężnie działająca instytucja kultury (Brama Grodzka - Teatr NN) prowadzi znakomitą działalność, m.in. przypomina o dorobku żydowskiej społeczności, co jest o tyle naturalne, że Brama Grodzka łączyła kiedyś katolicki Lublin z żydowskim.
Za murami dóbr godnych obejrzenia mnóstwo. A to muzealna apteka, a to kamienice, związane ze sławnymi ludźmi (w jednej mieszkał Józef Ignacy Kraszewski, w innej urodził się Wincenty Pol, w jeszcze innej malarz Władysław Czachórski; gdzie indziej Henryk Wieniawski i profesor Uniwersytetu Warszawskiego dr med. Ignacy Baranowski), a to plac Po Farze (nazwa stąd, że zruderzałą świątynię, następczynię powstałej w 1282 r. z fundacji Leszka Czarnego, rozebrano w XIX w. w obawie przed katastrofą budowlaną), a to kościół dominikański (fundował go Kazimierz Wielki, tam podpisano unię polsko-litewską - gdy, po pożarze, był już budowlą renesansową; dziś wielkie wrażenie budzi rokokowe wyposażenie oraz aż 11 kaplic, świetnie i pysznie wyposażonych w dużej klasy zabytki), a to kamienice Lubomelskich (renesansowa, z 1540 r.) czy Konopniców (1597 r., piękna elewacją z attyką), a to Stary Ratusz (istnieje od końca XIV w., był gotycki, renesansowy, barokowy, a teraz klasycystyczny; w podziemiach mieści Muzeum Trybunału Koronnego - jednej z dwóch takich instytucji sądowych dawnej Polski: drugi trybunał rezydował w Piotrkowie), a to kamienica Klonowica (tego samego: poety Sebastiana), a to Archikatedra św. Jana Chrzciciela i św. Jana Ewangelisty (XVII w., najpierw jezuitów, potem trynitarzy, a od 1832 r. faktyczna katedra diecezji lubelskiej obrządku łacińskiego), a to Wieża Trynitarska (dawna furta klasztorna przekształcona w Muzeum Archidiecezjalne Sztuki Religijnej).
I na koniec - naprawdę na koniec - bo na inne ciekawostki starego Lublina (Metropolitalne Seminarium Duchowne mieszczące się w danym kościele misjonarskim, siedzibę politechniki, zespół klasztorny Bernardynek, kościół św. Pawła, Nowy Ratusz, kościół Świętego Ducha, klasztor i kościół Karmelitów Bosych czy bożnicę) lepiej rezerwować sobie drugi dzień - Brama Krakowska, bynajmniej nie bliźniaczka Grodzkiej, gdyż odmienna w wyglądzie oraz gotycko-renesansowym charakterze (z barokowym appnediksem w postaci hełmu). Naprawdę: wystarczy obejść ten kawałek miasta i dokładnie obejrzeć, a dzień ma się rzetelnie wypełniony.
(wald)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski