Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poeta, który jest barmanem

Redakcja
Marek Wawrzyński co drugi dzień staje za barem w kawiarni "Vis-`a-vis" w samym sercu Krakowa, vis-`a-vis ratuszowej wieży, vis-`a-vis rzeźby Igora Mitoraja, która jednych zachwyca, innych oburza, a cieszy dzieci, chowające się w wielkiej głowie Erosa, rzuconej na krakowski Rynek. Obok, o kilka kroków, pałac "Pod Baranami" wraz z najsłynniejszą w Polsce piwnicą, a raczej "Piwnicą" - poetycką, rozśpiewaną, niegdyś rozdzwonioną dzwoneczkiem Piotra Skrzyneckiego. A sam Piotr, ubrązowiony, zasiadł w ogródku przy stoliku z brązu, przy brązowym papierosie dopalającym się na skraju brązowej popielniczki. Kiedyś z niezbyt odległej ulicy Gołębiej, z "Kolorowej", przyprowadził tutaj "piwniczan" i pozostał na zawsze - z kwiatami w brązowej dłoni, świeżymi, codziennie wkładanymi przez panią Krysię, z gołębim piórem wetkniętym za brązowy kapelusz. Nie bez powodu, bo żywy Piotr też lubił paradować z piórem za kapeluszową wstążką.

Andrzej Kozioł

Marek Wawrzyński co drugi dzień staje za barem i bywa, że często stoi do świtu, dopóki ostatni klient, zagubiony artysta lub Anglik - miłośnik piwa, nie opuści lokalu. Rynek jest wtedy taki jak w wierszu-piosence Leszka Wójtowicza, zatopiony w księżycowo-mgłowej rtęci. Wilgocią spływają chodniki, gołębie przycupnięte na gzymsach gruchają cicho, bo śni im się wielka wyżerka - żółte ziarna pszenicy i pokruszone bajgle. Takie, jakie można było kupić u Danki, preclarki sprzed Krzysztoforów, malowniczej i pyskatej, wiecznie wojującej z miejskimi strażnikami. Dankę zabrała przedwczesna, zmotoryzowana śmierć, tak jak w wierszu Marka Wawrzeckiego:
pani Danka sprzedawała precle
i____inne konfekcje
chłopcy obok w____bramie muzeum
czasami oglądali broń
śmierć wezwała ją pod____kościół
na____rekolekcje
zanim potrąciła ją na____drodze
W Krakowie, mieście, w którym nawet księżyc świeci inaczej, w mieście, nad którym rozbiła się bania z poezją, nawet barmani są poetami. Chociaż nie, to nieprawda, w przypadku pana Marka rzecz się ma odwrotnie - poeci zostają barmanami. Największy poeta akwareli, Nikifor, plując na kolorowe guziczki szkolnych farbek, podobno powiadał, że trud artysty jest wielki, dlatego artysta codziennie powinien jadać mięso. Poeta też powinien codziennie jadać, a ponieważ z poezji nikt - no, prawie nikt - nie może wyżyć, pan Marek barmani w "Vis-`a-vis", kawiarni nazywanej często "Zwisem", bo w Krakowie to, co ulubione, często nazywa się grubo. "Vis-`a-vis" jest "Zwisem" a "Rio", egzotyczne, brazylijskie "Rio" przy św. Jana, zamienia się w swojski "Ryj".
Ostatni tomik pana Marka - świeżutki, pachnący jeszcze drukarską farbą - odrobinę przypomina Harasymowiczowski "Bar Na Stawach". Poetyka wprawdzie inna, inny język, inny typ wyobraźni, ale w obu przypadkach świat postrzegany jest przez jedno miejsce - knajacki bar na przedmieściu i kawiarnię w centrum miasta, rojącą się od artystów, dziennikarzy, naukowców.
Jednak "Zwis" to nie tylko miejsce spotkań elity. Rynek żyje swoim własnym, bujnym życiem, zabełtanym niczym energicznie zamieszana herbata, w której gorycz esencji miesza się ze słodyczą cukru. Tutaj, na największym w Europie średniowiecznym placu, panienki wiadomej konduity mijają się z zakonnicami, uniwersyteccy profesorowie z andrami. Tutaj szaleją szaleńcy, a Boży ludzie spełniają swoje misje. Piątek Końskie Pogotowie, Piątek Pierwszy Gówniarz Rzeczypospolitej, niezłomnie sprzątający końskie jabłka. Piątek, który chciał uszczęśliwiać ludzi, dlatego, kiedy jeszcze był kierowcą w MPK, miejskim autobusem ruszył w stronę Zakopanego - aby pasażerowie mieli frajdę. "Szajbus", czyli Zbigniew Fijałkowski, bywalec "Zwisu", którego fotografie wiszą na ścianach kawiarni - tak jak Piotrka Skrzyneckiego, choć trzeba przyznać, że Piotr pojawia się w "Vis-`a-vis" siedmiokrotnie, "Szajbus" tylko dwa. "Szajbus", który uważał się za przyjaciela przedwcześnie i tragicznie zmarłego Wiesława Dymnego, nosił identyfikator z napisem "Ochrona lokalu", z wklejonym zdjęciem innego oryginała - "Wodza". A "Wódz" głośno ryczał, straszył gości, potrafił być agresywny, chociaż zazwyczaj bywał tylko uciążliwy. Znanemu kompozytorowi - światowej sławie! - potrafił zaryczeć wprost do ucha przez metalową rurkę, aby później zapytać, jak się mu podoba ta muzyka. Do kufli nielubianych bywalców "Zwisu" wlewał olej maszynowy. Taki był "Wódz", przed którym drżeli restauratorzy - bojąc się, że im przepłoszy gości…
Żyje - i wpada do "Vis-`a-vis" - poeta schizofrenik, któremu, jak głosi legenda, zaszkodziły paryskie noce barykad 68. roku, - może nadmiar wrażeń, może brutalność policji. On też pojawia się w poezji Marka Wawrzyńskiego, w wierszu "jesień":
przyszedł pan wąsik
z____garścią klepsydr
spod kościoła świętej Anny
zostawia wszystkie na____barze
trzeba tylko pokwitować odbiór
z____datą godziną miejsce,
potem znika na____dłużej
Mieszkańcami wierszy Wawrzyńskiego są ludzie zasłyszani, opowiedzeni przez kawiarnianych gości, ale także tutejsi, krakowscy, rynkowi, jak Agata, bywalczyni ciemnej strony życia:
otrzeciej nadranem
tam gdzie szewska
przecina____planty
Spotkałem agatę
wściekle gestykulowała
Otwierając i____zamykając
nóż sprężynowy
bruździła na____kobietę
która odbiła jej dziewczynę
naimprezie wknajpie
pożegnałem ją grzecznie
dobranoc agatko
Marek Wawrzyński co drugi dzień stoi za barem, w zapachu piwa, wina i tytoniowego dymu. W gwarze. Stoi i ładuje się wrażeniami, jak akumulator prądem. A kiedy ma wolny dzień i trochę spokoju - dym, zapach kawy, piwa, wina, wódki, gwar, barowe rozmowy i dyskusje, przepuszcza przez filtr poezji, doprawia własną wyobraźnią, refleksją - i powstają wiersze. W przypadku ostatniego tomiku - przeważnie z kluczem, jednak często trudno ten klucz odnaleźć, jeżeli nie jest się stałym bywalcem "Vis-`a-vis", jeżeli nie zna się rynkowego półświatka, jeżeli nie podsłuchiwało się rozmów pana Marka z przygodnymi niekiedy gośćmi. Jednak do wielu wierszy nie trzeba klucza, nie jest ważne, o kogo w nich chodzi:
szklanka po____małym porterze
cztery pety dobrze wygniecione
filozof wychodzi
W barze wszystkich gości równa piwo, porter, wino, tak jak w szpitalu wszystkich równa choroba. Późną jesienią, zimą po wszystkich gościach zostaje to samo - puste szklanki i kieliszki, niedopałki, ślady mokrych butów. Jak w wierszu "bary zimą":
Mężczyzna pije piwo
taje śnieg przy____jego butach
powiększa się wodna____mapa
na____posadzce
Do tego wiersza nie ma klucza; wszyscy wnoszą na butach śnieg. Podobnie trudno odnaleźć klucz do innego wiersza, bez tytułu:
z____niektórymi
wypijesz morze wódki
aż zrozumiesz
że to morze martwe
Trudno znaleźć klucz, ale gdy go czytam, widzę martwą twarz artysty, który kiedyś brylował w "Piwnicy", pisywał teksty skrzące się nieco surrealistycznym dowcipem, a teraz - po kilkudziesięciu latach, po tysiącach szklanek i kieliszków - milcząco przesiaduje w "Vis-`a-vis" - w tłoku rozgadanych gości, pod zafrasowanym, matkującym okiem pani Krysi. Kiedyś dostał szlaban - nie dlatego, że zachowywał się niewłaściwie, bo nie urządzał awantur, nie ryczał jak "Wódz", ale z troski szczerej - żeby nie pił. Bo w "Zwisie" zawsze znajdą się znajomi, gotowi postawić duże jasne lub nawet duży porter…
Jednak pan Marek nie jest jedynie piewcą jednego miejsca. Trudno, aby nim był, bo w swoim krótkim życiu zbyt często zmieniał swoje miejsca. Urodził się pod Sanokiem, w Nowosielcach (może dlatego błąkają się po jego wierszach Bieszczady), wychował w Baszanówce, technikum skończył w Sanoku - budowlane. Podobnie jak inny krakowski poeta, starszy i o wiele bardziej znany, wręcz sławny - Józef Baran, który po szkole podstawowej wylądował w technikum górniczym, aby szybko otrząsnąć się z czarnej podzielności, studiować polonistykę i pisać wiersze pełne słońca. Zresztą Józek ceni poezję młodszego kolegi. Kiedyś w "Dzienniku Polskim" tak napisał o jego poprzednim tomiku zatytułowanym "na stronach": Poeta wpiękny izarazem wyrafinowany sposób dobiera słowa, wybiera najcelniejsze, trafiające doserca, podaje je wodpowiedniej otoczce skojarzeniowej. Itakie są wiersze miniaturki Marka Wawrzyńskiego (…). Bardzo obrazowe, niekiedy impresjonistyczne, powściągliwe wwyrażaniu uczuć, nawiązujące doformy haiku ichciałoby się powiedzieć -____szlachetnie dyskretne.
Nie do końca to prawda, bo chociaż mnie także niektóre wiersze pana Marka kojarzą się z haiku, to jednak rzecz nie w formie, bo haiku rządzą żelazne prawa, ale w czymś nieuchwytnym, w duchu, w nastroju:
przy____świeczce
wbudce zpreclami
chłopak odrabia lekcje
\\\
bujna____trawa
zamiast bud
wędrownego cyrku
\
\\
rano
świece mariackie
we mgle
Pan Marek - podobnie jak Józef Baran - po pracy w Stomilu, gdzie nauczył się ciąć blachy, zaczął studiować polonistykę. W 1986 roku znalazł się w Krakowie, podążając szlakiem, którym do Krakowa, w uniwersyteckie mury, od średniowiecza ściągali młodzi ludzie z całej Polski i połowy Europy. Kraków zafascynował go, pochłonął bez końca, przerobił na swojego, zakochanego w niezwykłej atmosferze tego miasta. W pewnym momencie porzucił studia. Doszedł do wniosku, że niepotrzebne mu są papiery, że tego, co najważniejsze, poezji, nie można nauczyć się podczas uniwersyteckich wykładów. Znów szedł swoją drogą, imając się różnych prac, a to w chłodni, gdzie na hakach wisiały twarde jak kamień zwierzęce ciała, a to w galerii, aby wreszcie trafić do "Vis-`a-vis", kawiarni w samym sercu miasta, które stało się jego własnym, usynowiło go na zawsze i bezpowrotnie.
Poezja - którą bawił się od dawna - tak naprawdę, na poważnie, wybuchła w Krakowie, kiedy Tadek Skoczek zamieścił jego wiersz w "Dzienniku Polskim". Później przyszły kolejne wiersze, tomiki. I słowa uznania: Bronisław Maj pochlebnie analizuje jego wiersz napisany w dniu śmierci Czesława Miłosza i dedykowany poecie, ale daleki, wręcz kosmicznie odległy, od okazjonalnej sztampy. Marcin Świetlicki pisze lakonicznie o tomiku "na stronach": Jakżeby nie polecić książki niegłupiej ibezpretensjonalnej? Czasy są głupie ipretensjonalne. Polecam. A Andrzej Sikorowski uzupełnia tę opinię: Codziennarefleksja, fragment, okruch, migawka wyrażone bez pretensji izadęcia. To nie filozoficzny traktat, raczej konstatacja faktów oczywistych, ale osobista z____nutką lirycznej zadumy.
A Marek Wawrzyński dalej pisze, przerabia na wiersze codzienność, wystawia małe poetyckie pomniczki znanym i nieznanym, takim jak anonimowy "zwisowi" bywalec z wiersza "opowieści":
bywał zimową porą
zawsze nastojąco przybarze
duże piwo z____dużą wkładką
czyli pół litra na____sto wódki
i____następne
podobno migrant po____powstaniu warszawskim
niezakorzeniony selfmejdmen
wracał dokota iżony
pod____Krakowem
chyba przy____Wiśle
zawsze na____piechotę
ostatni raz widziałem go w____któregoś
sylwestra
gdy pogięty
przemieszczał się szewską do____rynku
może do____nas
Ostatnio poezja Marka Wawrzyskiego wyszła z tomików, ubrała się w muzykę. Autor śpiewa ją wraz z zespołem WRO ROM WAW, ale to już inna historia i nowa przygoda w życiu poety, który jest barmanem.
Cytowane w**tekście wiersze pochodzą ztomików: "na_**_stronach", Sponta, Kraków 2005 oraz "Wiersze zbiorowe", Dar-Point, Kraków 2006**

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski