Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poeta, który wyszedł spod strzechy

Aleksander Gąciarz
Ferdynand Kuraś
Ferdynand Kuraś Aleksander Gąciarz
Ludzie. 143 lata temu urodził się ludowy poeta Ferdynand Kuraś. Ostatnie lata spędził w Karwinie. Były tak trudne, jak całe jego życie.

Życie Ferdynanda Kurasia było ciągłym zmaganiem się z przeciwnościami losu. Walką z kalectwem, walką o byt rodziny, o zdrowie dzieci. Walką, w której więcej poniósł klęsk niż odniósł zwycięstw. Swój pamiętnik zatytułował "Przez ciernie żywota" i jakkolwiek patetycznie by nie brzmiał, dobrze oddaje to, co przyszło jego autorowi przeżyć. - Gdy go pierwszy raz czytałem, momentami chciałó mi się płakać - przyznaje wnuk Ferdynanda, Andrzej Kuraś z Karwina.

Karwin okazał się ostatnim miejscem, w którym Ferdynand Kuraś osiadł ze swoją rodziną. A było tych miejsc tyle, że trudno je zliczyć. Urodził się 22 lutego 1871 w... No właśnie. Jedne źródła podają: Wielowieś, inne Sobów. Prawnuczka Ferdynanda Anetta Stachoń, we wstępie do wydanych przed trzema laty "Tatarów w Sandomierzu" (autorstwa F. Kurasia) podaje, że pradziadek przyszedł na świat w Tarnobrzegu. Obecnie Wielo-wieś i Sobów są dzielnicami tego miasta.

Z biednej rodziny

- Cały majątek mych rodziców wynosił zaledwie czwartą cześć morgi, poza tym nic więcej. Byli bezdomni - wspominał Kuraś. Matka była analfabetką, co w owych czasach wśród ludności wiejskiej nie było niczym wyjątkowym. Ojciec posiadał przyzwoite wykształcenie, ale na żadnej posadzie nie mógł dłużej zagrzać miejsca z powodu "objawiającego się periodycznie nieprzepartego pociągu do napojów wyskokowych".

Ferdynand wzrastał w ubóstwie. - Kiedy liczyłem 4 do 5 lat życia, w pewien jesienny wieczór przytulony do matki, trzymającej na łonie młodszego brata Franciszka, siedziałem przy kominku, na którym płonęły smolne szczapy. Na kominku przystawiła matka do ognia garnek, w którym gotować się miały na wieczerzę ziemniaki. Byliśmy bardzo głodni, toteż wzrok miałem wlepiony w ów garnek, niecierpliwie oczekując na pożądaną wieczerzę.

Niestety godziny upływały, a ziemniaki jeszcze się gotowały, aż nareszcie znużeni posnęliśmy na kolanach matki. Wtedy matka ostrożnie przeniosła nas śpiących na łóżka i otuliwszy, ogień na kominku zgasiła. W garnku owym oprócz wody nie było nic, brakło bowiem w domu nawet ziemniaka - pisał lata później.

Praca, nauka i talent

Mając 7 lat stracił słuch. Od dziecka wprawiany do pracy, został uderzony w skroń przez ciężkie wrota stodoły, gdy szedł nakarmić krowę. Następstwem była trwająca kilka tygodni poważna choroba. W końcu wrócił do sił, ale do końca życia nie słyszał.

Następne lata były naznaczone przeprowadzkami związanymi z kolejnymi próbami znalezienia stałego zajęcia przez ojca. Efekty wysiłków były jednak z reguły mizerne. W efekcie Ferdynand od najmłodszych lat musiał pracować, by rodzina mogła egzystować. Jako dziecko trudnił się oprawą religijnych obrazków i czyszczeniem kotłów w cukrowni. Potem pracował przy wyrębie lasu. W końcu zdobył zawód szewca i przez krótki czas lepiej mu się powodziło.

Jednocześnie zaczął zdradzać talenty literackie. Rodzice bowiem, mimo panującej w domu nędzy, dbali, by chłopiec się uczył. Ferdynand zresztą od małego wykazywał zainteresowanie słowem pisanym.
- Czytał dużo, interesował się poezją i rychło sam zaczął pisać - pisze Anetta Stachoń. Debiutował w 1893 roku w tygodniku "Krakus" wierszem poświęconym Teofilowi Lenartowiczowi.

Twórczość Kurasia to przede wszystkim wiersze, w których opisywał życie wsi, pracę chłopów, przyrodę. Pierwszy tomik nosił tytuł "Z pod chłopskiej strzechy" i cieszył się sporym zainteresowaniem. Później tych tomików wydano jeszcze kilkanaście. Spora część jego twórczości to utwory o tematyce patriotycznej, historycznej.

Podziwiał go Żeromski

Największą popularność przyniósł jednak Kurasiowi cytowany wcześniej pamiętnik "Przez ciernie żywota". Dzieło było dedykowane prezydentowi Stanisławowi Wojciechowskiemu, któremu "skromną tę pracę, niewprawną ręką wieśniaka skreśloną" poświęcił. O znaczeniu pamiętnika najlepiej świadczy fakt, że przedmowę do niego napisał Stefan Żeromski. Nie ukrywał zresztą swojego podziwu dla twórcy.

- Życie opisane tutaj tak dalece odskakuje od normalnego porządku rzeczy, od życia ludzi cywilizowanych (...), iż tylko do ciężkiej, ohydnej choroby może być przyrównane. A przecież ten pisarz życia ludu nigdzie się nie uskarża, nie pomstuje, nie wzywa na pomoc. Jego powieść jest spokojna nawet tam, gdzie maluje najstraszliwsze sceny ciemnoty - napisał autor "Przedwiośnia".

Przeżycia opisane przez Kurasia momentami mogą szokować. Ludowy poeta widział efekty działalności wiejskich znachorów, skutki powszechnego pijaństwa ("gdyby zamiast karczem po wsiach stały szkoły..."), a co najważniejsze przeżył śmierć czterech swoich córek. Najmłodsza, Maryna, miała zaledwie dwa lata. Pozostałe były dorosłe lub wkraczały w dorosłość.Mimo przeżytych tragedii pamiętnik obok scen dramatycznych miejscami aż skrzy się humorem.

Pechowy gospodarz

Dzięki swojej twórczości Ferdynand zdobył popularność, która sprawiła, że wiele wysoko postawionych osobistości, znających biedę, z jaką się borykał, próbowało mu pomóc. Różne były jednak skutki tych zabiegów.

W 1908 r. w Tarnowie powstał Tymczasowy Komitet Pomocy dla Ferdynanda Kurasia. Jego założyciele postawili sobie za cel zebranie pieniędzy, dzięki którym postawiliby dla niego zagrodę. Zbiórka szła jednak opornie, a Kuraś oczekując na jej efekty pracował w Radzie Powiatowej w Tarnobrzegu, dochodząc tam codziennie 20 kilometrów. W końcu udało się zebrać tyle, by kupić kawałek ziemi, a Kuraś z własnych środków wybudował na nim dom. Lokalizacja okazała się jednak nieszczęśliwa: teren był podmokły, ziemia nieurodzajna. Ostatecznie musiał wszystko sprzedać.

W niektórych źródłach można wyczytać, że w 1924 roku w uznaniu swoich zasług Ferdynand Kuraś został obdarowany przez państwo gospodarstwem w Karwinie. Tymczasem z jego pamiętnika wynika, że otrzymał przydział na ziemię w tym miejscu, ale musiał za nią zapłacić. Stan nieruchomości był zresztą opłakany. - Ośrodek ów to pożałowania godna ruina. Sporą przestrzeń zajmowały doły oraz lekką warstwą ziemi przykryte rumowiska, już po zburzonych, już też po spalonych zabudowaniach gospodarczych, jak zwykle na wielkich, nie mających stałego gospodarza folwarkach.

Ogród dość duży, niestety zaniedbany (...), drzewa owocowe na wpół obumarłe, wypróchniałe, chore. Były na ośrodku tym dawniej stawy rybne, ale z powodu zupełnego zaniedbania od szeregu lat, zmieniły się w bezużyteczne mokradła. Najgorzej wszak przedstawiały się budynki, rudery.

Kuraś starał się doprowadzić gospodarstwo do ładu, ale nie miał łatwo. Był już człowiekiem 54-letnim i schorowanym. Poza tym dużych środków wymagało leczenie dwóch ciężko chorujących córek, dla których ratowania już wcześniej był zmuszony sprzedawać to, czego zdołał się dorobić. Pierwsza zmarła 28-letnia Zofia. Niedługo później 20-letnia Maria. Nie pomogły wyjazdy na kuracje do Zakopanego, na które ojciec cudem zdobywał fundusze. - Prosiłem w cichości Boga, by ta najmłodsza pociecha mnie przeżyła.Nie przyjął Bóg snać prośby mojej.

Potomkowie z Karwiny

3 grudnia 1929 r. zmarł również Ferdynand Kuraś. Od dłuższego czasu poważnie chorował na gruźlicę i nerki. Został pochowany na cmentarzu w Dobranowicach. Ziemię w Karwinie podzielił między dwoje żyjących dzieci: córkę Julię (Zatorską, zmarła w 1978) i syna Stanisława (zm. 1990). Ich potomkowie nadal mieszkają w Karwinie. Andrzej Kuraś, syn Stanisława od wielu lat jest sołtysem i radnym. Na ojcowiźnie gospodaruje jego brat Tadeusz. Kolejny brat, Mirosław, mieszka w kanadyjskim Vancouver.

- On jest najciekawszą postacią. Każdy zarobiony grosz wydaje na podróże. W młodości uprawiał alpinizm, wspinał się razem z Kukuczką. Zwiedził cały świat. Teraz jest w Australii. Ale do Karwina także zagląda - mówi Andrzej Kuraś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski