Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogubiłem się, przegrałem dużo pieniędzy. Ale problemy już za mną.

TYM
Jesienią Łukasz Burliga rozegrał tylko sześć ligowych meczów, bo długo musiał leczyć kontuzję FOT. WOJCIECH MATUSIK
Jesienią Łukasz Burliga rozegrał tylko sześć ligowych meczów, bo długo musiał leczyć kontuzję FOT. WOJCIECH MATUSIK
ROZMOWA. - Zdecydowanie odrzuciłem zabawę - mówi piłkarz Wisły ŁUKASZ BURLIGA, który podpisał nowy kontrakt.

Jesienią Łukasz Burliga rozegrał tylko sześć ligowych meczów, bo długo musiał leczyć kontuzję FOT. WOJCIECH MATUSIK

- Przedłużenie kontraktu z Wisłą na trzy sezony, licząc od czerwca tego roku, to dla Pana przełomowe wydarzenie?

- Przedłużyłem kontrakt o rok, z opcją o kolejne dwa lata. Oznacza to, że jeżeli po roku klub zadecyduje, że chce przedłużyć umowę, to automatycznie będzie obowiązywała jeszcze przez dwa lata. Cieszę się, że Wisła wiąże ze mną nadzieje na przyszłość. Najbliższa runda i kolejny sezon będą dla mnie teraz najważniejsze. Potem okaże się, czy zostanę tu na dłużej.

- Rozumiem, że nowy kontrakt oznacza dla Pana lepsze zarobki?

- Tak. Dostałem podwyżkę. Myślę, że ten kontrakt jest uczciwy i dla klubu, i dla mnie.

- Są pieniądze - mogą być dyskoteki, kasyna. Woda sodowa nie uderzy do głowy?

- Od pewnego czasu zdecydowanie odrzuciłem zabawę. Skupiam się tylko na piłce. Myślę, że wszyscy to widzą. Jeżeli chodziłbym, to przypuszczam, że w klubie bardzo szybko by się o tym dowiedzieli.

- To co wpłynęło na to, że zmienił Pan postępowanie?

- Poszedłem (w ubiegłym sezonie - przyp.) na wypożyczenie do Ruchu Chorzów. Zobaczyłem, że jest szansa pograć i na tym coś zarobić. Z czasem człowiek też dojrzewa. Kiedy miałem 21 lat, dostałem niezłe pieniądze jak na młodego człowieka i, można powiedzieć, że lekko się pogubiłem, ale myślę, że już jest to za mną.

- Dostał Pan pieniądze i poszedł wydać do kasyna?

- To nie było tak do końca. Znałem kilka osób, które grały. Poszedłem z nimi raz, drugi, wygrałem jakieś pieniądze. Później raz wygrałem, raz przegrałem, ale wiadomo, że na dłuższą metę oznacza to porażkę. Tak zaczęły się różne problemy, które na szczęście mam już za sobą.

- Przegrał Pan duże pieniądze?

- Uważam, że jak na mnie to duże.

- Były problemy z alkoholem?

- Z alkoholem nigdy nie było u mnie problemu. Czasem bawiłem się, jak każdy młody człowiek. Teraz profesjonalnie podchodzę do swoich obowiązków.

- A jak układa Pan sobie życie prywatne? Ma Pan dziewczynę?

- Na razie nie mam dziewczyny. Żyję spokojnie, ale byłbym zadowolony, gdyby jakaś dziewczyna w niedługim czasie pojawiła się w moim życiu.

- To trzeba poszukać.

- Z tym jest ciężko, bo przecież nie mogę szaleć po dyskotekach. Może kogoś poznam w przerwie po sezonie (uśmiech).

- A co Pan robił w przerwie zimowej?

- Po zakończeniu jesiennej rundy pojechałem do Holandii odwiedzić Filipa Kurto, który gra teraz w Rodzie Kerkrade. W Holandii byłem na jego meczu, zremisowali 0:0 z Bredą. Oglądając to spotkanie, doszedłem do wniosku, że nie ma różnicy między drugą częścią tabeli ligi holenderskiej i polskiej.

- Na co Pan jeszcze zwrócił uwagę w Kerkrade?

- Bardzo zaskoczyła mnie organizacja klubu. Bardzo dobrze jest zagospodarowany stadion. W pomieszczeniach pod trybunami są sklepy, restauracje, dyskoteka, hotel. Trybuny są podgrzewane. Na zewnątrz było zimno, a na stadionie można było siedzieć w bluzie. Po meczu piłkarze mieli bankiet ze sponsorami. Wszyscy zawodnicy musieli na nim być w garniturach. Filip opowiadał, że klub nie łoży wielkich pieniędzy na gaże dla piłkarzy, spłaca teraz stadion. Wszystko jest jednak organizacyjnie dopięte na ostatni guzik.
- Jesienną rundę kończyliście w kiepskich nastrojach. Coś się zmieniło jeżeli chodzi o atmosferę w zespole Wisły?

- Bardzo dobrze przepracowaliśmy pierwszy obóz w Turcji. Widać, że na treningach jest mocne zaangażowanie. Dość dobre były ostatnie wyniki. Szczególnie wartościowe było zwycięstwo nad Terekiem Grozny. Do Wisły wrócili Patryk Małecki i Kamil Kosowski. Jest weselej. Dzięki temu atmosfera w szatni na pewno się poprawiła, choć wcześniej nie było z nią tak źle. Brakowało tylko wyników.

- Wasze przygotowania są chyba bardzo ostre, bo podobno doszło na jednym z treningów do incydentu z udziałem Pana i Arkadiusza Głowackiego?

- Można powiedzieć, że było to delikatne spięcie. Na boisku spotkały się dwie impulsywne osoby. Było ostre starcie, ale niedługo po treningu wszystko sobie wyjaśniliśmy i nie ma żadnych problemów.

- Co się konkretnie stało?

- "Głowa" niespecjalnie, zbyt ostro wykonał wślizg, ale ja to inaczej zinterpretowałem na boisku. Przestraszyłem się, że mogło mi się stać coś poważniejszego. Ostatnio miałem problemy związane z kontuzjami kostek. Powiedziałem kilka słów za dużo. Czasem człowiek zagotuje się w takiej sytuacji. "Głowa" też się zdenerwował. Z Arkiem mamy jednak na tyle dobry kontakt, że bardzo szybko doszliśmy do porozumienia.

- Ostatnio trener sprawdza Pana na lewej obronie.

- Wcześniej więcej spotkań rozegrałem po prawej stronie. To jest moja nominalna pozycja. Sądzę więc, że trener sprawdza, czy rzeczywiście jestem gotowy na występy na lewej obronie.

- I jak sobie Pan radził?

- Myślę, że poradziłem sobie bez problemów.

- Jak porównałby Pan przygotowania w Wiśle do tych w Ruchu?

- Są podobne. Nawet trochę rozmawiałem z trenerem Tomaszem Kulawikiem przed pierwszym obozem odnośnie przygotowań i jest w nich bardzo dużo elementów zaczerpniętych ze szkoły doktora Jerzego Wielkoszyńskiego (nieżyjący już lekarz, specjalista medycyny sportowej, pomagał przed laty w przygotowaniach Ruchu - przyp.). Dużo pracujemy więc nad siłą i dynamiką. Do tego doszły "tlenówki", które biegaliśmy wcześnie rano. Teraz futbol generalnie na całym świecie rozwija się w kierunku zwiększenia szybkości, dynamiki zawodników, lepszego przygotowania fizycznego. Bez tego nawet bardzo dobry technicznie piłkarz nie jest sobie w stanie poradzić.

Rozmawiał PIOTR TYMCZAK

WIŚLACKIE STRZAŁY

Piłkarze Wisły mieli wczoraj pierwsze zajęcia podczas obozu w tureckim Belku, który rozpoczęli w niedzielę. W grupie wylatującej do Turcji zabrakło reprezentantów: Sergeia Pareiki, Osmana Chaveza i Pawła Stolarskiego. Ta trójka do Belku dotrze po rozegraniu meczów w kadrach narodowych.

Wczoraj wiślacy trenowali dwa razy. Na tym obozie nie muszą już wcześnie wstawać na poranny bieg przed śniadaniem. Pierwsze zajęcia służyły przede wszystkim rozruszaniu mięśni. Drugie były typowo strzeleckie. Jutro wiślacy zagrają sparing ze Slavią Praga. Ustalono natomiast, że drugi ligowy mecz w tym roku z Podbeskidziem Bielsko-Biała odbędzie się w Krakowie 3 marca (niedziela) o godz. 14.30.

(TYM)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski