– Podobno w trakcie studiów trzymał Pan rower w pokoju Roberta Podolińskiego.
– Oj, z tym rowerem było odwrotnie. To Robert u siebie przechowywał rower starszemu koledze, czyli mnie (śmiech).
– Właśnie, jak to się stało, że Pan – o trzy lata starszy student AWF Warszawa – zaprzyjaźnił się z pierwszoroczniakiem?
– Faktycznie, na jednym roku nie studiowaliśmy, ale za to graliśmy razem w czwartoligowym AZS. Już przez to staliśmy się bliskimi kolegami, a do tego wszystkiego mieszkaliśmy jeszcze w akademiku na jednym piętrze. No i z racji tego, że byłem starszy, wprowadzałem Roberta w tajniki studenckie. Wie pan, brać studencka...
– Podobno nie wszystkie wspomnienia nadają się na łamy prasy.
– Wiadomo, jak to bywa na studiach... Życie hulaszcze i miłe. Jest co wspominać.
– Wasza paczka była całkiem spora.
– Tak. Stokowiec, późnej Engel junior, wcześniej Skorża. Do tego, ale jeszcze wcześniej, Sasal. Jednak akurat Marcina Robert pamiętać nie może. Jak widać, było z nami na studiach trochę ludzi, którzy potem zostali trenerami.
– Kontakt z Podolińskim ma Pan do dziś?
– Nawet stały. Zresztą, tak się ułożyło, że kiedy odchodziłem z CWKS Legia Warszawa już do piłki seniorskiej, Robert bawił się jeszcze z młodzieżą i przejął po mnie rocznik 1987. Hmm, potem jeszcze coś było...
– Znicz Pruszków.
– Też, ale nie wziął drużyny bezpośrednio po mnie. W każdym razie również, jak ja, prowadził zespoły w niższych ligach. Góra Kalwaria, Bug Wyszków, Piaseczno. Tylko że on pracował samodzielnie, a ja z Jurkiem Engelem. Cały czas mieliśmy jednak kontakt, nieraz wieczorkiem się spotkaliśmy. Ostatnio nawet zapraszał mnie tam do siebie na narty. To znaczy, ja narty, Robert – deska. Wiadomo, niedaleko ma „Zakopiec”.
– I co, udało się poszusować?
– Nie, ale to ostatki zimy, więc możliwe, że po piątkowym meczu coś ustalimy. W każdym razie stanęło na tym, że to on wpadnie do mnie i pojedziemy do Szczyrku lub Wisły.
– Czyli Podoliński zostaje po meczu w Bielsku-Białej.
– Nie, w weekend to trzeba do roboty ruszać. Planuję zobaczyć Koronę z Legią. Nie mam czasu na narty. No, ale być może potem coś wymyślimy.
– Wasze rodziny też się znają?
– Tak, ale każdy wie, jak to jest w tej profesji. Najpierw byłem w Kielcach, a teraz jestem w Bielsku. Ciężko tak sobie spotkanie zaplanować. Człowiek gdzieś się rozmija, nie ma czasu dla znajomych, odkurzenie pewnych rzeczy. Niedawno wszyscy widzieliśmy się jednak na weselu u Engela juniora. W każdym razie, kiedy w tym fachu jest już wolne, to myśli się o tym, żeby odwiedzić rodzinę. Ja tak właśnie mam, i Robert na pewno też.
– Co Pan sobie pomyślał, kiedy latem przeczytał, że przyjaciel trafił do Cracovii?
– Że w końcu, że super. Wie pan, nam obu łatwo nie było.
– Dlaczego?
– Nie byliśmy zawodnikami, którzy dorobili się na grze w piłkę, których nazwiska były rozpoznawalne i dzięki temu mieli łatwiej. Trzeba było naprawdę ciężkiej pracy.
– I wspinania się od niższych lig.
– Właśnie, a tam nie zarabia się na tyle, żeby utrzymać rodzinę. Potrzeba było dużego samozaparcia. A że chodziło o mojego znajomego z czasów studenckich, to jeszcze bardziej latem się ucieszyłem. Fajnie, że udało się właśnie takiemu człowiekowi jak Robert Podoliński.
– To znaczy ?
– Pokazywał wytrwałość, pracowitość. Zresztą, już po naszym meczu w rundzie jesiennej, kiedy na początku sezonu Cracovii nie szło, apelowałem do dziennikarzy, że Podoliński potrzebuje czasu. To nie tak, że ktoś przyjdzie, od razu zacznie zdobywać punkty, a do tego drużyna będzie fajnie grać. Robert styl z Cracovią wypracował, gra jest rozpoznawalna. Swoje robi, zimą uzupełnił skład i to solidna drużyna. Robert idzie swoim tropem i jest temu wierny. Na razie w tabeli „Pasy” są nisko, ale różnic nie ma dużych. Wystarczy zapunktować w trzech meczach i wszystko się zmieni. Ciężkie zadanie przed nami.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?