Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokażą, na co ich stać

Redakcja
Beskid Andrychów przegrał wyjazdowe spotkanie z Limanovią Limanowa 1:2 (1:1), będąc równorzędnym partnerem dla rywala zgłaszającego aspiracje do awansu natomiast andrychowianie muszą walczyć o utrzymanie w gronie trzecioligowców.

Andrychowianie w ostatnich dwóch meczach potykali się z góralami, u siebie z Lubaniem zdobyli punkt FOT. JERZY ZABORSKI

III LIGA PIŁKARSKA. Beskid Andrychów poległ w Limanowej na boisku jednego z faworytów do awansu, ale zostawił po sobie bardzo dobre wrażenie

W Beskidzie wiele się ostatnio dzieje. Po zawirowaniach organizacyjnych w klubie drużynie przychodzi walczyć w trudnych warunkach, czy - jak kto woli - gęstym klimacie.

- Muszę powiedzieć, że chłopcy są dosłownie pancerni - rozpoczyna Jan Witkowski, kierownik drużyny Beskidu, który w Limanowej wystąpił w roli trenera, bo Edwarda Wandzla zatrzymały sprawy osobiste. - Nie ukrywam, że przychodzi im walczyć pod ogromną presją związaną z odejściem trenera i wiceprezesa Mirka Kmiecia. Muszą udowadniać, że potrafią grać i - co najważniejsze - o żadnej presji nie ma mowy. Tak było poprzednio na własnym boisku przeciwko Lubaniowi Maniowy i podobnie wypadli w Limanowej. Na boisku nie było widać różnicy, że oba zespoły mają w lidze inne cele. Powiem więcej, nasza postawa zrobiła na rywalach ogromne wrażenie, że liczą, iż w zaległym spotkaniu pokonamy na własnym boisku wyprzedzający limanowian Poprad Muszynę, trzecią siłę rozgrywek.

Początek pojedynku był trudny dla andrychowian. - Spodziewaliśmy się, że trudne dla nas będzie pierwsze 20 minut. Przeczucie mnie nie pomyliło - podkreśla Jan Witkowski. - Gospodarze wypracowali dwie doskonałe pozycje do otwarcia wyniku, lecz na wysokości zadania stanął nasz młodzieżowy bramkarz Kamil Syty. Potem już jednak tak zagęściliśmy środek boiska, że rywale nie potrafili się do nas dobrać. Udało nam się objąć prowadzenie i szkoda, że nie udało nam się go utrzymać do przerwy. W doliczonym czasie limanowianie doprowadzili do remisu. Stało się tak po rzucie wolnym pośrednim.

Jednak na początku drugiej części andrychowianie ponownie mieli okazję objęcia prowadzenia. - Gdyby udało nam się utrzymać jednobramkową zaliczkę do przerwy albo po raz drugi uciec rywalom, być może to spotkanie zakończyłoby się dla nas przynajmniej remisem - analizuje andrychowski kierownik. - Gola straciliśmy trochę nieszczęśliwie, bo Michał Tarabuła dał się wziąć "na zamach" i bramka stanęła przed przeciwnikiem otworem.

W trzech meczach wiosny andrychowianie zdobyli raptem dwa punkty, co kosztowało ich spadek na 11 miejsce. - Na pewno nasz wiosenny dorobek powinien zamknąć się minimum czterema punktami - analizuje Jan Witkowski. - O ile bezbramkowy remis w Małogoszczu był dla nas sukcesem, to mecz przeciwko Lubaniowi powinien się zakończyć naszym zwycięstwem. Nie ukrywam, że mogliśmy wygrać nawet w Limanowej.

Jerzy Zaborski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski