Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokemony opanowały Kraków i krakowian [ZDJĘCIA, WIDEO]

Łukasz Gazur
Tak to widzi gracz. Na zdjęciu al. Powstania Warszawskiego
Tak to widzi gracz. Na zdjęciu al. Powstania Warszawskiego fot. Marcin Karkosza
Społeczeństwo. Pigeot, Charmander i Psajdak - oto przykładowe stwory z popularnej w latach 90. XX wieku japońskiej animacji, która nieoczekiwanie przeżywa drugą młodość. Wróciła do łask dzięki aplikacji na telefony. Bawią się nią miliony ludzi na świecie - także w Krakowie.

Bulwary wiślane ok. godz. 1.30. w nocy. Daniel, student prawa na UJ i barman w popularnej knajpie na Kazimierzu, żegna się ze znajomym przy moście Piłsudskiego. - Pójdę do domu okrężną drogą. Zajrzę jeszcze do Gymu w Rynku Podgórskim, może uda się go przejąć. Poza tym o tej porze można złapać kilka rzadkich Poków - mówi tajemniczo.

WIDEO: Akcje Nintendo natychmiast wystrzeliły w górę

Źródło: US CBS/x-news

Chodzi o aplikację Pokemon GO. To gra nawiązująca do japońskiej animacji z lat 90. XX wieku oraz serii gier wypuszczanych później na konsole Nintendo. Pokemony były zabawnymi stworkami, a każdy miał inne zdolności bojowe.

Jak wygląda zabawa A.D. 2016? Po ściągnięciu aplikacji na smartfon na ekranie gracz widzi obraz z kamery. W odpowiednich miejscach na mapie może znaleźć pokemony, które nałożone zostały komputerowo na obraz z aparatu. Zadaniem graczy jest złapanie jak największej liczby stworzeń.

Takich graczy jak Daniel w ciągu ostatnich kilku dni przybywa lawinowo. Po 48 godzinach od premiery aplikacji Pokemon GO w USA, Australii i Nowej Zelandii szacunkowe dane mówiły już o kilkunastu milionach ściągnięć gry na urządzenia mobilne. O skali zjawiska świadczy fakt, że w ciągu kilku dni od pojawienia się zabawki dzienna liczba graczy - według danych portalu DimilarWeb - była równa liczbie użytkowników niepokonanego dotąd Twittera.

- Jeśli dobrze wykorzysta się sentyment do dzieciństwa dzisiejszych 20- i 30-latków to sukces jest murowany. Dziś należą oni do nieźle zarabiającej klasy średniej, a jednocześnie chętnie przypomną sobie, jak to jest być dzieckiem - tłumaczy Mariusz Zawiślak, socjolog kultury. - Ale nie bez znaczenia jest i fakt, że to nowa jakość, łącząca ruch fizyczny z grami. To może zapewnić popularność, bo stapia w jedną całość real i wirtual - dodaje.

W podobnym tonie wypowiada się Piotr, fotograf po czterdziestce. - Marzyłem o takiej grze, która wprowadzi realny ruch fizyczny! Dziwię się, że tak późno powstała. To jest przyszłość gier. Mieszanie wirtualnego i realnego świata połączone z aktywnością fizyczną - tłumaczy. Kilka godzin później pisze jednak na swoim profilu w portalu Facebook: „Trochę się boje biegać za pokemonami po pasie startowym lotniska”.

I słusznie - w Meksyku nastolatek spadł z mostu, gdy próbował złapać widocznego na telefonie stwora.

Pokemony mogą się pojawić w najdziwniejszych miejscach - w publicznych toaletach, na mostach, na posterunku policji. Na pokemony można trafić nawet w Muzeum Auschwitz. Pracownicy placówki ostrzegają, że granie na terenie miejsca zagłady to wyraz braku szacunku dla osób, które zginęły w obozie. Podobny problem występuje w Muzeum Holocaustu w Waszyngtonie, gdzie na wystawie o komorach gazowych, w których ginęli ludzie, złapać można Koffinga, stworka emitującego... chmurę gazu.

Pokemonowa gorączka rośnie, bo gra na razie miała premierę w USA, Australii i Nowej Zelandii, a od dwóch dni dostępna jest także w Niemczech. Skąd więc mają ją polscy użytkownicy? Zdobywają aplikację przez przerejestrowanie swoich telefonicznych kont w sklepach Apple i Android do państw, w których aplikacja jest dostępna. Udają, że mieszkają np. w Nowym Jorku albo Sydney.

Liczba graczy przekłada się oczywiście na pieniądze. W cztery dni gra zarobiła 14 mln dolarów. Choć pobranie zabawki z wirtualnego sklepu na telefon jest darmowe, pojawiają się tzw. mikropłatności. 20 kuleczek do łapania potworków to koszt 5 zł. Można też liczyć na odpłatne powiększenie plecaka i inkubatory do wylęgu pokemonów. Akcje firmy Nintendo, która jest jednym z trzech głównych udziałowców aplikacji, zyskały już 25 proc. wartości.

Wokół pokemonowej społeczności rodzi się też rynek usług. Na portalu aukcyjnym Allegro pojawiły się licytacje, w których użytkownicy proponują graczom, że mogą za nich biegać po mieście i zdobywać pokemony. Za przejście dwóch kilometrów trzeba zapłacić 15 zł. Jest także aplikacja, która pozwala opracować trasę spaceru po mieście tak, by zdobyć jak najwięcej stworków. Do kupienia ponadto opaska Pokemon Go Plus (noszona jak zegarek), którą można połączyć z telefonem. Rzecz jasna ułatwia łapanie stworzonek i umożliwia zbieranie bonusów.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski