Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Póki oddycham, nie tracę nadziei

MARCIN BANASIK
Paweł ma przetrącony kręgosłup, ale jego woli życia nic już nie złamie FOT. MARCIN BANASIK
Paweł ma przetrącony kręgosłup, ale jego woli życia nic już nie złamie FOT. MARCIN BANASIK
LUDZIE. 28-letni Paweł Lubacha z Nowego Brzeska od dwóch lat jest sparaliżowany od szyi w dół. Bez pomocy innych osób praktycznie nie może zrobić nic. Pomimo tego, on też pomaga... budować się od wewnątrz.

Paweł ma przetrącony kręgosłup, ale jego woli życia nic już nie złamie FOT. MARCIN BANASIK

Od dwóch lat ma unieruchomione nogi i ręce. - Na szczęście mogę ruszać głową - mówi 28-latek.

O tym, że główkować zaczął już na początku naszego spotkania, dowiedziałem się po kilku minutach, kiedy jego mama wróciła z zakupów. - Wiecie co zrobił mój syn, żebym szybko przyszła do domu - zapytała na przywitanie pani Jola.

Okazało się, że Paweł napisał wiadomość do kolegi w Stanach Zjednoczonych - bo akurat on tylko był aktywny na Facebooku - i poprosił go, żeby zadzwonił na komórkę jego mamy. - Dla mojego syna nie ma rzeczy niemożliwych, kiedy czegoś chce, potrafi dotrzeć do miejscowego sklepu nawet przez Amerykę - śmieje się kobieta.

Ale w jaki sposób napisał do kolegi, skoro ma sparaliżowane ręce? - Za pomocą nosa - odpowiada 28-latek.

Pani Jola wyjmuje z pudełka małą kropkę i przykleja ją synowi na czubek nosa. - Dzięki zainstalowanemu programowi kropka działa jak komputerowa myszka, która automatycznie klika co dwie sekundy - wyjaśnia. Urządzenie jest zbyt wolne, żeby udało się zagrać w ulubione gry Pawła, ale przynajmniej pozwala przeglądać strony internetowe, korzystać z portali społecznościowych czy z YouTuba. - Dla kogoś, kto może ruszać tylko głową, taka myszka na nosie, to jedyna możliwość kontaktu ze światem - podkreśla.

A przecież jeszcze dwa lata temu korzystał z życia pełnymi garściami. Był bardzo żywiołowym, pełnym wigoru mężczyzną. - Pracowałem przy rusztowanich, uwielbiałem grać w piłkę i jeździć na koncerty hip-hopowe. Miałem żonę i dziecko - wspomina 28-latek.

O żonie mówi też w czasie przeszłym, bo kilka tygodni po tragedii kobieta od niego odeszła. Z dzieckiem widuje się tylko dwa razy w tygodniu, nie licząc ciągłego wpatrywania się w zdjęcie 2-letniego Roberta, które ma na pulpicie komputera.

Dzień , który skazał go na wózek inwalidzki wymazał z pamięci, o tragedii z trudem opowiada mama. - W sąsiedniej miejscowości samochód wypadł z drogi i kilkukrotnie dachował. Przyczyna, nadmierna prędkość.

W środku było czterech młodych chłopaków. Kierowca i dwóch pasażerów wyszli w wypadku z siniakami. Paweł nie miał tyle szczęście. Dach auta zmiażdżył mu kręgosłup. - Miałem ogromnego pecha - przyznaje dziś sparaliżowany 28-latek. Nie obwinia nikogo za swoją tragedię, ale kiedy mówi o pechu, w jego wzroku, skierowanym do nieba, widać żal.

Paweł spędził trzy tygodnie w śpiączce podłączony do respiratora. Kiedy wygrał walkę ze śmiercią, zaczęła się żmudna, wielomiesięczna potyczki o to, aby poruszyć choć jednym palcem.

Najtrudniej było przez dwa miesiące rehabilitacji w śląskim szpitalu. - Godzina ćwiczeń, a później cały dzień wpatrywania się w ściany sali. Dla kogoś kto przez 26 lat żył pełnią życia, jeden taki dzień to piekło - wspomina Paweł. Pobyt w szpitalu nie przynosił poprawy. Palce rąk zaczęły odzyskiwać czucie dopiero po powrocie do domu, który wcześniej pani Jola przystosowała dla potrzeb syna.
Podjazdy, uchwyty, specjalne łóżko, to wszystko musiała zorganizować sama, bo męża pochowała już kilka lat temu. Prawie dwuletnia walka o powrót do zdrowia to nie tylko zmaganie się z przeciwnościami losu. - Czasem bywa zabawnie - przyznaje 28-latek.

Kilka tygodni temu po Nowym Brzesku rozeszła się pogłoska, że Paweł już chodzi. - Ktoś przechodząc ulicą zauważył przez okno mojego syna w pozycji stojącej i przekazał informacje w świat - śmieje się pani Jola. Wyjaśnia, że Paweł faktycznie stał, ale podtrzymywała go metalowa konstrukcja tzw. pionizator. Dzięki któremu sparaliżowany człowiek może choć przez chwilę mieć wrażenie, że stoi na własnych nogach.

Mama Pawła jest bardzo radosną i energiczną kobietą, ale i ona czasem ma chwile słabości. Poduszka, która nie powoduje odleżyn kosztuje tysiąc złotych, wózek do kąpieli 6 tys. zł. Za pionizator musiała zapłacić 10 tys. zł. Pomoc państwa ogranicza się do zrefundowania 10 proc. kosztów. To zbyt mało biorąc pod uwagę, że Paweł, dostał jedynie 30 tys. zł jednorazowego odszkodowania. ZUS przyznał mu miesięcznie 325 zł zasiłku.

Prawnicy z kancelarii odszkodowawczej zapewniają, że wyciągniecie większych pieniędzy z ubezpieczenia OC samochodu to tylko kwestia czasu (ok. 2 lat), ale dla Pawła liczy się każdy dzień.

Przez ten czas niezbędna jest ciągła rehabilitacja. Trudno jednak wracać do zdrowia, kiedy samo przewiezienie pacjenta do szpitala jest dla niego szkodliwe. - Rehabilitacja i masaże poprawiają stan syna, ale powrót w ciasnym samochodzie w poskręcanej pozycja sprawia, że leczenie jest bezskuteczne - żali się pani Jola.

Pawłowi może pomóc tylko ciągła rehabilitacja, najlepiej na Ukrainie, gdzie leczą wybitni specjaliści. Miesiąc pobytu w takim ośrodku to koszt ok. 3 tys. zł. Mama 28-latka nie jest w stanie zebrać takiej kwoty. Na szczęście nie jest sama. Przyjaciele Pawła roznoszą ulotki z prośbą o pomoc, planują zorganizowanie koncertu charytatywnego. Pomaga również fundacja "Zielony liść", która uruchomiła specjalne konto, żeby wpłacać pieniądze dla Pawła.

Najwięcej jednak zawdzięcza on Andżelice z Krakowa, którą poznał na portalu społecznościowym. Zaczęło się od luźnej rozmowy, skończyło na głębokiej przyjaźni. - Podczas każdego spotkania z Pawłem czuję, że to nie ja mu, ale on mnie pomaga. Z każdą rozmową buduję się od wewnątrz - zwierza się przyjaciółka 28-latka.

Paweł kilka lat temu wytatuował sobie na przedramieniu łacińską sentencję "Dum Spiro Spero". Wtedy jeszcze nie wiedział, że słowa "Póki oddycham, nie tracę nadziei", zabrzmią dla niego aż tak dosłownie.

[email protected]

MOŻESZ POMÓC

Fundacja "Zielony Liść"

zbiera pieniądze dla Pawła.

Nr konta: 32 1600 1068 0003 0101 1776 9154 z dopiskiem "Darowizna na leczenie i rehabilitację - Paweł Lubacha".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Póki oddycham, nie tracę nadziei - Dziennik Polski

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski