Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pokolenie geniuszy

Redakcja
Żyjemy w czasach geniuszy, a więc w najlepszych czasach! Dlaczego pokolenie geniuszy? Znam wielu małżonków, znam ich historie i znam też ich dzieci. Takie kochane, dobre, miłe… Jak to dzieci. Odwiedzając ich staram się milusińskim poświęcić trochę czasu - zainteresować się ich odkryciami. Aż tu pewnego dnia usłyszałem od małego szkraba: "Wujku, nie mogę teraz rozmawiać, bo nie mam czasu!". Wszystko byłoby w największym porządku, gdyby ten mały nie miał 8 lat! Chwyciłem się za głowę i zapytałem o powód. Odpowiedź powaliła mnie na ziemię - bo w szkole kilka godzin, teraz basen, potem angielski, a jak wrócę to lekcje na jutro. A w tygodniowym programie dodatkowy niemiecki, sztuki walki… i smutna mina: "Wujku, teraz zima, to do kółka jeździeckiego nie chodzę".

Zdębiałem! Wspomniałem czasy drugiej klasy, porównałem swój tornister z "kontenerem", który ten malec musi nosić do szkoły. I rzekłem w duchu: "Geniusz! Mały geniusz!". Rozglądając się zaś po znanych mi rodzinach krzyczałem w sobie: "Geniusze! Pokolenie geniuszy!".
W rozmowie zapytałem rodziców o powody takiego zarzucenia obowiązkami i zadaniami. "Robert, tak trzeba! Musimy zadbać o przyszłość naszego syna!".
A jakże maluje się owa przyszłość? Jak będzie funkcjonował ten maluch za kilka lat? Maluch, który uczony jest "perfekcjonizmu", który musi wszystko doskonale wykonać, wszystkich musi zadowolić. Jak będzie funkcjonował, nie przeżywając swego dzieciństwa?
On nie ma czasu na podwórko, by pokopać z chłopakami piłkę, czy z koleżankami pobawić się lalkami. On nie ma czasu by sobie poleniuchować. A kiedy młodzi geniusze mają czas na bajkę ułożoną przez mamę czy tatę? Rodzic jest w stanie przekonać berbecia, aby to robił, tam chodził! Czy pyta się o prawdziwe dobro tegoż maleństwa? Czy czasami nie chce go stworzyć wedle "swego obrazu i na swoje podobieństwo"? Czyż nie wychowujemy pokolenia samotnych, sfrustrowanych, bezlitośnie rywalizujących pokoleń? Czy pokazujemy milusińskim jak podchodzić do porażek, do kryzysów, które są udziałem każdego człowieka? (wystarczy zobaczyć dziecko jak reaguje na niższą ocenę, nie wspominając o rodzicach z tekstem: "Tyle dla Ciebie robimy, a Ty tak nam odpłacasz!"). Czyż nie odzieramy ich z tego, co najbardziej ludzkie?
I tylko wyłania się z codziennych mgieł pytanie o dobiegające zewsząd narzekania, niezadowolenie, przeklinanie rzeczywistości. Niepokój wprost wychodzi z nas: niedotrzymane umowy, niezrealizowane plany, nieosiągnięte pułapy! Wydaje się, że czarne chmury zaciągnęły się nad naszymi głowami i ani na moment nie chcą opuścić nieba. Wpatrujemy się w nie z przerażeniem czy też drżeniem, a one "nic" - ani tu ani tam nie chcą się ruszyć. Dzieci nie są maszyną do zaprogramowania - bardziej niż najlepszych szkół, kursów rozwijających, dodatkowych zajęć potrzebują ciepła mamy, przygarniających ramion taty, spokojnego i radosnego bycia w domu. Oby się nie okazało, iż któregoś dnia wrócimy do domu i nie poznamy swego dziecka.
o. ROBERT WIĘCEK sj
g

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski