Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pół tysiąclecia z małą biżuterią graficzną

Redakcja
Ekslibrisy polskie możemy oglądać do 3 kwietnia
Ekslibrisy polskie możemy oglądać do 3 kwietnia fot. Anna Kaczmarz
Wystawa. W Muzeum Narodowym w Krakowie zobaczymy kolekcję polskich ekslibrisów - od początków ich istnienia po czasy, gdy oderwały się od książki i zaczęły żyć własnym życiem.

Od ozdobnych drzeworytów, przez proste stemple aż do autonomicznych, miniaturowych dzieł sztuki, których dzieje toczyły się równolegle do rozwoju książki, druku i bibliotekarstwa. Wybrane ekslibrisy z bogatej historii tej dziedziny możemy zobaczyć na wystawie „Ekslibris polski. Między herbem a obrazem”.

Na wystawie znajdziemy dwa najstarsze zachowane polskie znaki książkowe: z 1516 i 1517 r. Oba pochodzą z biblioteki Macieja Drzewickiego, kanclerza wielkiego koronnego i prymasa, ucznia Kallimacha. Zostały wykonane przez Hieronima Wie-tora.

Polska, przeżywająca wówczas swój złoty okres, była obok Niemiec i Anglii ekslibrisową awangardą kontynentu. Przez kolejne wieki znaki te, choć tworzone przez wybitnych rytowników, były sztuką użytkową. Na wystawie odnajdziemy takie grafiki, głównie z XVIII w.

Z czasem ekslibris podlegał demokratyzacji. Coraz liczniej zapełniał biblioteczne zbiory arystokracji i szlachty. Później rozpowszechnił się wśród innych warstw społecznych. XIX wiek to już czas masowych ekslibrisów. - To też okres ich wielkiego upadku. Głównie za przyczyną wszechobecnych pieczątek tuszowych, które jak mówił Zenon Przesmycki „znieprawiały karty szlachetnych książek” - wyjaśnia jedna z kuratorek wystawy Katarzyna Podniesińska. Wyjątkiem były ekslibrisy Kajetana Wincentego Kisielińskiego, który tworzył z nich obiekty kolekcjonerskie. Wkrótce zmieniło się też znaczenie samego twórcy takich grafik.

- Rola artysty wyprzedzi rolę właściciela księgozbioru. To cecha, która wyróżni ekslibrisy artystów Młodej Polski - mówi Podniesińska. Na wystawie znajdziemy m.in. znaki książkowe Mehoffera, Sichulskiego, Dębickiego czy Okunia. Ich projekty były uniwersalne - mogły służyć każdej bibliotece.

Lata powojenne reprezentują zaś dojrzałe, artystycznie ekslibrisy Józefa Gielniaka, Jerzego Panka i Aliny Kalczyńskiej. To czas, gdy projektowano znów dla konkretnych osób, choć niekoniecznie na zamówienie. Przykładem są cykle ekslibrisów Panka. Na wystawie znajdziemy m.in. jego znaki graficzne dla orawskiego pastucha Józefa Matysioka. Panek obiecał sobie, że nigdy nie zrobi ekslibrisu na zamówienie i postanowił wykonywać je „wyłącznie dla analfabetów i wariatów”. Warto przyjrzeć też się grafice dla Jerzego Nowosielskiego.

- Gielniak posłużył się parafrazą jego obrazu. Nowosielski został przedstawiony w ekslibrisie jako dzieciątko na kolanach Matki Boskiej siedzącej na tronie - mówi kuratorka Magdalena Czubińska. Najmłodsze ekslibrisy, barwne i abstrakcyjne dzieła Aliny Kal-czyńskiej, pochodzą już z końca lat 90. XX w.

Dziś ekslibris to obiekt badań bibliotekarzy, historyków sztuki, heraldyków, numizmatyków i genealogów. - To mała biżuteria graficzna, uniwersalne dzieło sztuki, przyjazne dla wielu badaczy - mówi Podniesińka. Są jednak wciąż zamawiane, najczęściej jako pamiątka. Od momentu, kiedy ekslibris oderwał się od książki, idą one osobnymi torami. - Zajmują niszę jak płyty winylowe. Są skierowane do koneserów. E-booki na ekslibrisy liczyć nie mogą, choć dźwiękowe znaki rozpoznawcze mają od dawna radia czy telewizje. To też rodzaj ekslibrisu - mówi Czubińska.

Wystawę możemy oglądać w gmachu głównym MNK do 3 kwietnia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski