Na mocny cios w brodę nie ma kozaków - mówi Dariusz Michalczewski Fot. Tomasz Bolt
- W Hamburgu Pana nie było, ale starcie Mariusza Wacha z Władimirem Kliczką oglądał Pan w telewizji?
- Tak, byłem co prawda na sporej imprezie, ale udało się obejrzeć cały pojedynek.
- I co?
- Mogę powiedzieć, że Mariusz ryzyko i walkę podjął. Moim zdaniem zaprezentował się bardzo dobrze. Teraz widzimy, na jakim poziomie jest boks, a waga ciężka to zawsze jego wykładnik. W tej chwili na samej górze są Władimir i Witalij. Potem długo, długo nie ma nikogo i pojawia się David Haye. Potem znowu długo nie ma nikogo i w całej grupie znajdują się Tomasz Adamek oraz właśnie Wach. Kiedyś w pierwszej dziesiątce byli Lennox Lewis, Mike Tyson, Michael Moorer. Można było strzelać z rękawa. A teraz bracia z Ukrainy nie zostawili nikomu miejsca obok siebie. Odjechali wszystkim.
- Możemy być dumni z postawy Polaka?
- Szacunek dla Wacha, bo serce pokazał wielkie. Odpowiem jednak tak: jesteśmy przyzwyczajeni do pięknych porażek. Wie pan co? Jak ja boksowałem i wygrywałem w dziewiątej czy dziesiątej rundzie, to mówiono: "Ale się Michalczewski męczył". Jak walnąłem rywala, ale go nie znokautowałem, to słyszałem: "Oj, Michalczewski nie ma ciosu". Wtedy krytykowaliśmy piękne sukcesy, a dziś się cieszymy, kiedy polska reprezentacja piłkarska zremisuje z Anglikami. Traktujemy to jak zwycięstwo. Mariusz przegrał na punkty i słyszę, że jest super. Trochę inne czasy przeżyłem. Wtedy sytuacja mnie bawiła, a teraz bawi jeszcze bardziej.
- Słynnej przyśpiewki "Polacy, nic się nie stało" tym razem jednak nie było.
- Chociaż tyle (śmiech). W każdym razie tak sobie myślę, że jesteśmy kochanymi kibicami. A poważnie mówiąc, to przykre, że nasz naród identyfikuje się z porażkami. Wiadomo, zawsze ktoś swoje będzie mówić, ale ja jestem taki, że wolę, żeby mi zazdroszczono, niż gdyby miał się ktoś nade mną litować.
- Wach spisał się lepiej niż kiedyś Albert Sosnowski i Tomasz Adamek w pojedynkach z Witalijem Kliczką?
- Pewnie, przecież Władimir nie był w stanie go skończyć. Sosnowskiego z kolei Witalij trzymał w ringu sztucznie. Z Tomkiem Adamkiem było podobnie. Ta nasza dwójka nie chciała wygrać. Oni chcieli ładnie przegrać.
- Już pojawiły się głosy, że Władimir Kliczko specjalnie nie kończył w sobotę walki przed czasem.
- Nie, nie i jeszcze raz nie. Wach przecież w piątej rundzie wstrząsnął mistrzem. To już dla Kliczki był dzwonek ostrzegawczy, żeby znokautować Polaka. Widziałem, a mogę chyba powiedzieć, że jestem fachowcem, że Ukrainiec nie miał na tyle siły, by wcześniej skończyć walkę.
- W takim razie może Wach powinien zmienić pseudonim z "Wikinga" na "Żelazną Głowę".
- Niech będzie (śmiech). Nie ma jednak tak naprawdę ludzi, którzy potrafią przyjąć cios. Są tylko źle trafieni. To trochę tak jak z rzutami karnymi w piłce nożnej. Nie ma obronionych, są źle wykonane. Na mocny cios w brodę nie ma kozaków. Dostaniesz na punkt - i leżysz. Władimir mało uderzał z boku. Bił prosto w czoło, w nos.
- Ojciec Wacha przyznał, że syn przegrał z presją.
- A ja się zapytam inaczej: skąd Mariusz miał mieć mocniejszą psychikę? Boksował kiedykolwiek z kimś, kto chociaż trochę dorównywał Kliczce? Ukraińcy robili w sobotę wielkie show. Nie wiem nawet, co myślał sobie Wach, kiedy wychodził do ringu. A emocje nie mają między linami nic do roboty. Nie wychodzi się po to, żeby kogoś skaleczyć, złamać szczękę tylko, żeby ograć przeciwnika. Kiedy masz w sobie emocje, jesteś sztywny, wolny, inaczej oddychasz. Może nie wszyscy ze mną się zgodzą, ale boks to są szybkie szachy.
- W tygodniach poprzedzających walkę nie brakowało prowokacyjnych pomysłów Juana De Leona, trenera Wacha. Podobały się?
- Nie korzystałem nigdy z czegoś takiego. Dla mnie najważniejsze było, czy się dobrze przygotowałem. Jeśli tak, to w szatni uciekało mniej sił. Czasami w trakcie przygotowań chodziłem za późno spać, czy dałem się skusić na wypicie lampki wina. W szatni zawsze czeka cię jednak rachunek sumienia. Im więcej zrobiłeś błędów, tym więcej sił w niej zostawisz. Im więcej dobrze zrobiłeś w trakcie przygotowań, tym więcej bierzesz ze sobą do ringu.
- Witalij Kliczko powiedział, że Polska ma kilku pięściarzy, którzy wkrótce mogą powalczyć o mistrzowskie tytuły. Prawda czy tylko kurtuazja?
- Prawda. Uważam, że taki Mateusz Masternak to dobry chłopak. Podoba mi się także Paweł Kołodziej (obaj walczą w kategorii junior ciężkiej - przyp.). Oni muszą jednak podnosić sobie poprzeczkę. Uczyć się od najlepszych. A waga ciężka? Tutaj na nowe nazwiska, które dostaną wielkie walki, musimy poczekać.
Rozmawiał Łukasz Madej
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?