Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy, naród wielki, społeczeństwo żadne

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Choć młodych kobiet nie jest wśród nich zbyt wiele, koła gospodyń wiejskich wciąż skupiają tysiące pań
Choć młodych kobiet nie jest wśród nich zbyt wiele, koła gospodyń wiejskich wciąż skupiają tysiące pań
Ile prawdy jest w słynnej tezie Norwida z czasów, gdy nie żyliśmy w wolnym kraju, lecz pod butem zaborców? W jakim stopniu wciąż aktualne (i czy w ogóle) jest stwierdzenie Józefa Piłsudskiego „Naród wspaniały, tylko ludzie k…”?

Nasi wybitni rodacy mieli na myśli wiele charakterystycznych (ponoć) cech Polaków. Dziś skupmy się na dwóch: wzajemnym zaufaniu (i generalnie nastawieniu do bliźnich) oraz wrażliwości na dobro wspólne, w tym państwo. Nigdy nie byliśmy w tym mocni. Kiedy tworzyły się nowoczesne narody - i społeczeństwa - tkwiliśmy w niewoli zaborców, co nie sprzyja budowaniu zaufania („władza może mieć wszędzie swoje wtyki”) ani tym bardziej dbałości o państwo (przecież „nie jest ono nasze”).

Okres dwudziestolecia międzywojennego był zbyt krótki, burzliwy i wypełniony innymi problemami, byśmy zdołali stworzyć trwalsze społeczne więzi. Potem była wojna i oddaliśmy się znów konspiracji, w której jesteśmy bezkonkurencyjni. Powie ktoś, że konspiracja jest doskonałą formą współpracy. Problem w tym, że jest to współpraca oparta na totalnej nieufności, skierowana przeciwko machinie państwa.

Za komunizmu wielu z nas miało poczucie, że żyje wciąż w nie swoim państwie. Z drugiej strony - nie było innego, ani nawet perspektyw, że coś się może zmienić. Większość Polaków postanowiła się dostosować, co oznaczało przeniesienie starych więzi do nowej rzeczywistości. Jakie to więzi? Co w ogóle Polaków łączyło - i łączy?

Próżnia

W 1979 roku socjolog Stefan Nowak w swej klasycznej już pracy opisał nas jako „federację grup pierwotnych, rodzin i grup opartych na przyjaźni, zjednoczonych w narodowej wspólnocie z bardzo słabymi innymi typami więzi pomiędzy tymi dwoma poziomami”. Mówiąc prościej (i nieco wulgaryzując): przeciętny Polak czuł się wówczas związany z najbliższą rodziną i paczką przyjaciół, reszta prawie go nie obchodziła. Kolejne w miarę silne uczucie w jego sercu i głowie (ale o połowę słabsze od przywiązania do rodziny) dotyczyło przynależności do narodu, jego historii, cierpień, dziejowej misji, wielkości.

Między grupą rodzinno-przyjacielską (na wsi: sąsiedzką) a narodem nie było prawie nic. Nowak nazwał to „próżnią społeczną”.

Każde normalne - czyli mówiąc po Norwidowsku „nieżadne” - społeczeństwo przez stulecia wypełniało tę przestrzeń oddolnie licznymi organizacjami: od lokalnych kółek szachowych i wędkarskich po fundacje i stowarzyszenia niosące bliźnim pomoc lub kaganek oświaty. Właśnie dobrowolne organizacje wiążą jednostki i ich rodzinno-przyjacielskie grupki - wzajemnie i z państwem.

Krytycy Stefana Nowaka lubią powtarzać, że ledwie rok po sformułowaniu przezeń tezy o „próżni” myśmy jej zaprzeczyli, organizując się w 10-milionową „Solidarność”. Problem w tym, że jeśli bliżej przyjrzeć się temu wielkiemu ruchowi, to stanie się jasne, że był on zrywem owego dumnego (i zdesperowanego) narodu - a nie silnej wzajemnymi więziami wspólnoty obywateli.

Władze PRL próbowały wypełniać „próżnię” odgórnie, zachęcając lub wręcz zmuszając Polaków, by wstępowali do licznych organizacji. Należeliśmywięc: do branżowych związków zawodowych (OPZZ) - ponad 5 mln osób, do Polskiego Czerwonego Krzyża (PCK) - 4,5 mln, do PZPR - 3,2 mln, do Towarzystwa Przyjaźni Polsko-Radzieckiej i do Związku Harcerstwa Polskiego - po 3 mln, do Związku Młodzieży Socjalistycznej (potem ZSMP) - 2,5 mln, do Ligi Obrony Kraju - 2 mln, do Ligi Ochrony Przyrody - 1,3 mln.

Te odgórnie animowane i kontrolowane organizacje w większości wypadków nie pobudzały jednak do autentycznej obywatelskiej aktywności. Wielu z nas postrzegało je jako część narzuconego Polsce systemu i - obcego państwa. Podobnie ocenialiśmy tzw. czyny społeczne, z których „komuna” bezskutecznie próbowała zrobić „spontaniczne akcje ludu”. Wszystko to sprzyjało zamykaniu się w swoich rodzinno-przyjacielskich mikroświatach.

(Nie)nasze państwo?

Idealistom zdawało się, że po obaleniu komunizmu „próżnia”, o której pisał Stefan Nowak, błyskawicznie się wypełni: kółkami, kołami, stowarzyszeniami, fundacjami. Słowem: organizacje wszelkiego typu przemienią federację grupek we wspólnotę, połączą obywateli w społeczeństwo, a zarazem zwiążą ich z wreszcie „swoim państwem”. Nic takiego się nie stało. Kolejne badania socjologiczne pokazują, że jako społeczeństwo pozostaliśmy po Norwidowsku „żadną” federacją rodzinnych grupek, i to coraz mniejszych i słabszych. Tylko o nie naprawdę dbamy.

Teoretycznie każdy Polak może działać i należeć tam, gdzie ma ochotę - wyjątkiem jest przymusowa przynależność do niektórych ciał i związków, np. by łowić ryby lub strzelać do zwierząt, trzeba mieć legitymację związku wędkarskiego lub łowieckiego; pewien przymus dotyczy też ogródków działkowych. Poza tym: pełna dobrowolność. Sęk w tym, że prawie 87 proc. Polaków nie ma potrzeby i chęci działać ani gdziekolwiek należeć.

Według najświeższej „Diagnozy społecznej” w 2015 roku członkami „jakichś organizacji, stowarzyszeń partii, komitetów, rad, grup religijnych, związków lub kół” było 13,4 proc. z nas, z czego zdecydowana większość należała do jednej organizacji, a jedynie 4 proc. do dwóch lub więcej. Co gorsza, przez dwa lata odsetek zaangażowanych zmalał (z 15 proc.). Jesteśmy europejskim ewenementem: w Skandynawii aktywnych społecznie jest ponad dwie trzecie obywateli, w Niemczech - ponad połowa. Na Węgrzech i w Czechach grupa ta jest przeszło dwa razy większa niż u nas. Lepsi od nas są Bułgarzy i Rumuni. Jesteśmy w Unii i cywilizowanym świecie outsiderami, a gdyby nie wspomniana obowiązkowa przynależność do niektórych ciał (np. komitetów rodzicielskich) i związków, byłoby jeszcze gorzej.

Nie ufaj nikomu

Z czego to wynika? Po pierwsze - co oczywiste - z zaszłości, czyli dwustu lat doświadczeń. Czy da się je przezwyciężyć? Zapewne tak. Przez 26 lat unieważniliśmy przecież wiele „prawd” o Polakach, choćby osławione „Polnische Wirtschaft”, oznaczające od czasów Bismarcka bałagan, brak rzetelności, marną jakość; dziś Niemcy budują u nas fabryki, bo jesteśmy najsolidniejszymi i najwydajniejszymi pracownikami Europy, a jakość stała się naszą obsesją.

Dlaczego więc nie udało nam się wypełnić społecznej próżni, czemu wciąż jesteśmy „żadnym społeczeństwem”? Kłania się powód drugi: po 1989 roku wybraliśmy (albo historia wybrała za nas) mocno indywidualistyczny, konkurencyjny model kapitalizmu. Z jednej strony - pozwolił nam on odnieść gospodarczy sukces, szybko gonić kraje rozwinięte, ale z drugiej - każdy Polak sobie rzepkę skrobie.

By wspólnie działać w czymkolwiek, potrzeba, jak napisaliśmy na wstępie, wzajemnego zaufania oraz poczucia odpowiedzialności za dobro wspólne (osiedle, gminę, państwo) lub przynajmniej jakąś jego część. Z „Diagnozy społecznej 2015” wynika, że zajmujemy pod tym względem zdecydowanie ostatnią lokatę w Unii i jedną z ostatnich w cywilizowanym świecie.

W Danii aż 70 proc. osób powyżej 16 lat ufa innym ludziom, w Finlandii i Norwegii - dwie trzecie, w Holandii i Szwecji ponad połowa, w Niemczech, Austrii, Belgii, Hiszpanii - jedna trzecia, w Czechach i Rosji - jedna czwarta. A w Polsce - 12 proc. Trzy razy rzadziej niż zachodni Europejczycy i dwa razy rzadziej niż Czesi i Węgrzy sądzimy także, że „ludzie najczęściej starają się być pomocni”. Wręcz obsesyjnie nie wierzymy w uczciwość innych (wiarę tę podziela jedynie 24 proc. Polaków i aż 76 proc. Duńczyków oraz blisko połowa Niemców). Nie lepiej wygląda nasza troska o dobro wspólne (patrz ramka z lewej).

Z takim nastawieniem Polak nie działa i nie należy nigdzie. Przeciętny Szwed jest aktywny w trzech organizacjach, Austriak - w dwóch, Francuz, Hiszpan, Słoweniec - w jednej. W Polsce ów odsetek wynosi… 0,14, co oznacza, że jesteśmy dwadzieścia razy mniej aktywni od Skandynawów!

Módl się, nie pomagaj

Co więcej, jedynie ułamek z tego ułamka garnie się do pomagania innym. Wśród 80 tys. aktywnych stowarzyszeń i fundacji w naszym kraju zdecydowanie dominują organizacje religijne, na drugim miejscu są kluby sportowe, na trzecim - koła zainteresowań, na czwartym - związki zawodowe, na piątym - koła towarzyskie, na szóstym - komitety rodzicielskie. W organizacjach pomagających chorym, niepełnosprawnym, seniorom itp. działa mniej niż 1 proc. Polaków! Tylu samo udziela się w komitetach mieszkańców lub organizacjach zawodowych i branżowych.

Chętnie politykujemy, ale niewielu z nas należy do jakiejkolwiek partii. Wg zeszłorocznych danych GUS wszystkie organizacje polityczne w Polsce (jest ich ok. 80) mają w sumie niespełna 300 tys. członków, czyli jedenaście razy mniej niż w szczytowym momencie PRL należało do PZPR (a działały wtedy jeszcze przybudówki partii komunistycznej, czyli ZSL i SD). Mniej niż połowa z nich płaci składki…

Około jednej trzeciej tego stanu przypisuje sobie PSL, które przejęło i pielęgnuje rozbudowane terenowe struktury po ZSL, wspierane przez wiele innych organizacji, jak kółka rolnicze, koła gospodyń, ochotnicze straże pożarne, ludowe związki sportowe itp. Jeszcze trzy lata temu na drugim miejscu była PO, ale od tego czasu z 40 tys. działaczy zostało jej (najprawdopodobniej) jedynie 15 tys., może nawet mniej, bo kolejne koła przechodzą do Nowoczesnej lub po prostu zamierają. Umacnia się PiS - w dwa lata powiększyło szeregi z ok. 20 do ponad 30 tys. osób. O czwarte miejsce Nowoczesna walczy z SLD i resztą lewicy.

Wygląda to tragicznie, zwłaszcza na tle organizacji, które się w Polsce liczą. Obok prezentujemy największe z nich.

Ranking organizacji społecznych w Polsce w 2016 roku

(Nie)patrioci?

Współautor „Diagnozy społecznej” prof. Janusz Czapiński ubolewa, że po 26 latach budowania państwa demokratycznego ciągle niemal połowa obywateli pozostaje obojętna wobec różnych form naruszania wspólnego dobra.

Połowie z nas jest obojętne, czy współrodak płaci podatki, jeździ na gapę, wyłudza rentę, zasiłek czy odszkodowanie; jedna czwarta Polaków deklaruje, że nie obchodzi ich to „w ogóle”.

Ludzie w średnim wieku (45 i więcej lat) są wprawdzie wrażliwsi od młodych poniżej 24 lat (55 do 43 proc. twierdzących, że ich to obchodzi), lepiej wykształceni i mieszkańcy dużych miast są zdecydowanie wrażliwsi od słabo wykształconych i mieszkańców wsi (63 do 46 proc.), ponadprzeciętną wrażliwość (60 proc.) wykazują też mieszkańcy Podlasia, Małopolski i Dolnego Śląska, ale jest to wciąż na tle reszty Europy wynik mizerny.

Na Zachodzie troska o dobro wspólne, w tym własne państwo, jest podstawowym atrybutem każdego szanującego się obywatela - patrioty.

1. Kółka rolnicze i koła gospodyń wiejskich - ponad 1,1 mln. Liderzy: Władysław Serafin i Bernadetta Niemczyk

W Polsce jest 22,5 tys. kółek rolniczych i 25,8 tys. kół gospodyń wiejskich. Wiele z nich działa od… 150 lat. Zrzeszyły się w Krajowym Związku Rolników, Kółek i Organizacji Rolniczych. Zdecydowanie najsilniejsze liczebnie i organizacyjnie, a zarazem aktywne są koła gospodyń - liczą aż 857 tys. członkiń i nadal rosną! W ramach KZRKiOR działa też 997 spółdzielni kółek rolniczych i 3 tys. zespołów ludowych. Tworzy to (obok OSP) znakomitą infrastrukturę dla działaczy chłopskich. PiS próbuje ją odbić.

2. Żywy Różaniec - ok. 1 mln. Moderator krajowy: ks. Szymon Mucha

Działające w większości parafii stowarzyszenie katolickie założone przez Paulinę Jaricot w Lyonie w roku 1826. Skupia wspólnoty (zwane kołami lub różami) liczące 20 osób (tyle jest tajemnic różańcowych). Każdy z członków grupy „uczestniczy w dobrach duchowych Zakonu Kaznodziejskiego” i ma obowiązek rozważyć jedną dziesiątkę różańca dziennie, więc cała grupa odmawia w sumie cały różaniec, zyskując stosowne łaski. Na czele kółka (lub róży) stoi zelatorka (lub zelator). Każde koło jest autonomiczne, ale jego członkowie „mają żywą świadomość swej przynależności do wielkiej rodziny różańcowej w Kościele”. Członków obowiązuje statut zatwierdzony przez Konferencję Episkopatu Polski w 2012 r. oraz Ceremoniał Żywego Różańca autorstwa ks. dr. Stanisława Szczepańca.

3. Polski Związek Działkowców - 907 tys. Prezes: Eugeniusz Kondracki.

Działające od 1981 roku ogólnopolskie stowarzyszenie ogrodowe kontynuujące ponad 120-letnią tradycję ruchu działkowego w Polsce. Na czele stoi „od zawsze” Eugeniusz Kondracki; jego córka Magdalena wydaje pismo „Działkowiec”. PZD zrzesza 907 tys. właścicieli działek położonych w 4695 rodzinnych ogrodów działkowych położonych przeważnie w atrakcyjnych częściach miast (zajmują w sumie 41 tys. ha). Jeśli doliczyć krewnych działkowców, ogródki te uprawia w sumie ok. 3 mln osób.

4. Rodzina Radia Maryja - 850 tys. Ojciec duchowy: Tadeusz Rydzyk.

Wspólnota słuchaczy popularnej stacji i osób, które się z nią identyfikują. Składa się z Biur, Kół Przyjaciół, Kół Młodzieżowych oraz Podwórkowych Kółek Różańcowych Dzieci przy parafiach. Liczebność wspólnoty budzi kontrowersje: działacze twierdzą, że jest ich nawet 2 miliony, przeciwnicy redemptorysty mówią o „maksimum 400 tysiącach”. Realnych (zapisanych) animatorów ruchu jest niespełna 20 tys. W pielgrzymkach Rodziny Radia Maryja na Jasną Górę uczestniczyło nawet pół miliona osób. W tym roku było to ok. 100 tys. Wspólnota działa w oparciu o statut zatwierdzony w marcu 2012 r. przez Konferencję Episkopatu Polski.

5. Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych (OPZZ ) - 750 tys. Lider: Jan Guz.

OPZZ skupia 86 ogólnokrajowych federacji i jednolitych związków zawodowych oraz kilkaset lokalnych i zakładowych organizacji związkowych. Liczebną potęgą w ramach OPZZ jest liczący blisko 300 tys. członków Związek Nauczycielstwa Polskiego. Z kolei potęgą finansową - Związek Zawodowy Pracowników Przemysłu Miedziowego. Potęgę fizyczną zapewnia wraz z „Metalowcami” ZZ Górników w Polsce, niemal tak silny jak górnicza „S”.

6. Ochotnicze Straże Pożarne (OSP) - 678 tys. Lider: Waldemar Pawlak.

W całej Polsce działa w sumie 16,4 tys. lokalnych OSP. Zrzeszone są w kierowanym przez Waldemara Pawlaka Związku Ochotniczych Straży Pożarnych RP i skupiają ok. 1,6 mln strażaków-ochotników, biorących co roku udział w 500 tys. akcji ratowniczych (w tym 135 tys. gaśniczych). W coraz nowocześniejszych remizach OSP organizują nie tylko imprezy i wesela, ale i prowadzą szkolenia oraz szeroko zakrojoną działalność kulturalno-oświatową i koła internetowe. Pod auspicjami straży działa też 3200 zespołów sportowych, 800 orkiestr, prawie 400 zespołów artystycznych oraz blisko półtora tysiąca izb tradycji i muzeów.

Na całą tę infrastrukturę i potencjał ludzki od dawna łakomym okiem spogląda PiS. Poseł tej partii Edward Siarka, szef OSP w Małopolsce, zasiadający w kierowanym przez Waldemara Pawlaka Prezydium Zarządu Głównego Związku OSP RP, popiera zmiany w finansowaniu wprowadzone przez ministra spraw wewnętrznych Mariusza Błaszczaka. Dotąd rząd dawał dotacje Związkowi OSP, a ten przekazywał je niżej, przez co powstawało wrażenie, że „Pawlak i PSL finansuje strażaków”. Teraz lokalne straże będą finansowane przez podlegającą rządowi Państwową Straż Pożarną. Poseł Siarka nazywa to „usprawnieniem ”, Waldemar Pawlak - „zamachem na strażacką samorządność i próbą położenia przez PiS łapy na wszystkim”.

7. NSZZ „Solidarność” - 650 tys. Lider: Piotr Duda.

Jak w przypadku OPZZ liczba ta budzi wątpliwości. Sami działacze przyznają nieoficjalnie, że „mogło spaść poniżej 500 tys.”. Konkurencja mówi o góra 300 tys. Obejmując stery Piotr Duda zapowiedział odejście od polityki, ale w ostatnich wyborach „S”, w zamian za poparcie, zawarła szereg mniej lub bardziej formalnych umów z PiS, m.in. w kwestii obniżenia wieku emerytalnego, minimalnego wynagrodzenia za godzinę i ratowania kopalń węgla. PiS próbuje je realizować, choć np. w kopalniach współpraca zaczyna zgrzytać. Bastionem „S” są stare państwowe zakłady w górnictwie i przemyśle, ale związek próbuje budować nowe struktury np. w handlu i usługach.

8. Polski Związek Wędkarski - 630 tys. Lider: Dionizy Ziomecki.

Kto chce w Polsce wędkować, musi należeć do związku. Odwołujący się do utworzonego w XIX wieku w Krakowie pierwszego zrzeszenia wędkarzy PZW działa od 66 lat i składa się z ponad 2,5 tys. kół (w 44 okręgach), w których wszyscy pracują społecznie. Gospodaruje na ponad 218 tys. ha - to 45 proc. powierzchni wód śródlądowych w Polsce, w tym dwie trzecie rzek i jedna czwarta jezior. Łowi, prowadzi badania, szkoli, organizuje imprezy (w tym mistrzostwa), kasuje składki i wydaje legitymacje uprawniające do wędkowania na określonym terenie. PZW chroni wody śródlądowe w oparciu o działalność Społecznej Straży Rybackiej liczącej około 8,5 tys. strażników, którzy przeprowadzają co roku 45 tysięcy akcji, kontrolują 290 tys. osób, likwidują 9,5 tys. kłusowniczych sieci i innych narzędzi do nielegalnego połowu ryb.

9. Forum Związków Zawodowych - 450 tys. Lider: Dorota Gardias.

Organizacja powstała w 2000 roku, „w reakcji na upolitycznienie dwóch głównych central”, zrzesza ponad sto organizacji związkowych. Po zeszłorocznej tragicznej śmierci Tadeusza Chwałki stery objęła Dorota Gardias, najbardziej znana polska pielęgniarka, przywódczyni głośnych strajków. Do FZZ należą m.in. policjanci, kolejarze, inżynierowie, pocztowcy, ciepłownicy, kierowcy, pielęgniarki i inspektorzy ZUS.

10. Ludowe Zespoły Sportowe - 270 tys. Lider: Władysław Kosiniak-Kamysz

Krajowe Zrzeszenie LZS skupia prawie 4,9 tys. klubów sportowych i turystycznych oraz UKS/ULKS. Spośród 270 tysięcy członków, 175 tysięcy stanowi młodzież do 18 lat. Członków, którzy aktywnie uprawiają jakiś sport, jest ponad 236 tysięcy. KZ LZS szkoli w różnych dyscyplinach ponad 10 tysięcy zawodników w 219 Wiodących Ludowych Klubach Sportowych oraz 600 zawodników w 60 Ośrodkach Szkolenia Sportowego Młodzieży LZS. Organizuje 140 tysięcy imprez sportowych i turystycznych rocznie. Uczestniczy w nich ponad 5,7 miliona osób.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski