Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy pod specjalną ochroną agentów [WIDEO]

Remigiusz Poltorak
Remigiusz Poltorak
Bartek Syta / Polskapress
Euro 2016. Z zewnątrz tego nie widać, ale hotel L’Hermitage, w którym nasi piłkarze zajęli dwa piętra, przypomina bunkier. Z Polakami mieszkają agenci specjalni.

Dysonans jest co najmniej uderzający. 16-tysięczne La Baule, pogrążone zwykle o tej porze roku w błogim spokoju, nie obudziło się jeszcze przed nowym sezonem turystycznym, ale musi stawić czoła nowemu wyzwaniu. Pierwszy raz w swojej historii. To niezwykłe środki ostrożności, które Europejska Unia Piłkarska wspólnie z francuskimi władzami nałożyła na wszystkie ekipy biorące udział w turnieju. Chodząc po pustej przez większość dnia plaży albo nawet po ulicach, na których życie toczy się teraz w zwolnionym tempie, aż trudno uwierzyć, że polskim piłkarzom cokolwiek miałoby tutaj grozić. Sielanka. A jednak pilnowani są jak jeszcze nigdy dotąd.

Źródło: Agencja Informacyjna Polska Press

Jean-Louis Goube, dyrektor hotelu L’Hermitage, powiedział nam wczoraj, że po przyjeździe zawodników obiekt zmienił się w twierdzę, a za bezpieczeństwo ekipy odpowiada ponad dwudziestu ochroniarzy zarówno z Polski, jak i z Francji. - Takie były plany od dawna. Polacy muszą czuć się u nas bezpiecznie! - mówi Jean-Louis Goube. I tak niewątpliwie jest, bo nawet Sławomir Peszko, znany z lekkiego podejścia do życia, jest pod wrażeniem. Takiej ochrony jeszcze nie miał.

Czy to miarodajny obrazek tego, co dzieje się w całej Francji? Thomas, kursujący bez przerwy między Paryżem a północnym Lille, mówi nam, że tak dziwnej atmosfery dawno nad Sekwaną nie było. - Z jednej strony wielkie wyczekiwanie na początek turnieju, z drugiej strajki i ubiegłotygodniowe powodzie, które ciągle są w pamięci.

Dysonans ma jeszcze jeden wymiar. Robert Lewandowski i spółka, którzy przed wyjazdem do Francji nie mogli opędzić się przed kibicami, w La Baule znaleźli to, czego chcieli. Spokój. Nikt nie wyczekuje na nich godzinami przed hotelem, łowcy autografów nie stoją przy wejściu na boisko treningowe.

Przewidywany na kilkaset osób kontyngent naszych kibiców albo był przesadzony, albo jeszcze nie dotarł nad Atlantyk. Jeśli ich widać, to rzadko w większych grupach. I przyjechali nie z kraju, ale z pobliskiego St Nazaire. Polacy pracują tam w stoczni albo w zakładach Airbusa. - Nasza kolonia w St Nazaire jest niemała, więc pewnie wiele osób jeszcze dojedzie - mówi Krzysztof, jeden z kibiców. Może szaleństwo zacznie się dopiero, jak wygramy w niedzielę z Irlandią Północną?

Na razie warunki polskiej kadry najlepiej pokazuje restauracja Eden Beach, między hotelem a plażą, gdzie stołuje się prezes Zbigniew Boniek i reszta PZPN-u. Wśród palm Polacy rzeczywiście mają tu jak w raju. Przynajmniej do pierwszego meczu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski