Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy pokonali Pana Niebios

Redakcja
Wojciech Suchy na szczycie Chan Tengri
Wojciech Suchy na szczycie Chan Tengri
Na szczycie siedmiotysięcznika Chan Tengri 11 sierpnia stanęli Jacek Żebracki ze Szczawnicy oraz Wojciech Suchy z Gdańska. To jedyni Polacy, którzy w tym sezonie zdobyli wierzchołek, choć chciało go pokonać aż 26 osób z Polski.

Wojciech Suchy na szczycie Chan Tengri

KIRGISTAN I KAZACHSTAN. Zbudowany z marmuru Chan Tengri przypomina piramidę

Chan Tengri znajduje się w centralnej części pasma Tienszan. W języku ujgurskim oznacza Pana Niebios lub Pana Dusz. Góra, wznosząca się 7010 m n.p.m. (bez kopuły śnieżnej - 6995 m n.p.m.), położona jest na granicy Kirgistanu i Kazachstanu. Zbudowana jest z marmuru, a przypomina piramidę.

- Smukła sylwetka i olbrzymie ściany (do 2800 m) sprawiły, że Chan Tengri jest określany jako "Klejnot Tien Shan-u", czy "Małe K-2". Każdego roku zjeżdżają tu wspinacze z całego świata. Piramidalny kształt góry jest fascynujący, a różowy i szary marmur, z którego jest zbudowana, przyciągał uwagę już w czasach antycznych - twierdzi Wojciech Suchy. Wśród alpinistów i himalaistów mówi się o "łatwych" i trudnych siedmio-czy ośmiotysięcznikach. Chan Tengri napewno nie należy do najłatwiejszych... Dla Wojciecha Suchego była to druga, tym razem udana próba wejścia na szczyt. - Ta góra nie odpuszcza do końca - dodaje Jacek Żebracki.

Na wierzchołek wiodą dwie drogi: południowa i północna. Polacy wybrali tą drugą. Mimo że trudniejsza od południowej, nie ma na niej aż tak dużego zagrożenia lawinowego, szczególnie w rejonie zwanym "butelką".

Do bazy znajdującej się na wysokości 4000 m n.p.m. dotarli helikopterem. W wyprawie wzięli udział - oprócz Jacka Żebrackiego i Wojciecha Suchego - Maciej Westerowski z Katowic i Patryk Nosalik z Warszawy. Osiem dni spędzili na aklimatyzacji, zakładając trzy obozy. Z czteroosobowego zespołu na atak zdecydowali się Żebracki i Suchy. Dojście na szczyt z bazy zajęło im trzy dni.

Droga wiodła śnieżnym, a miejscami skalnym terenem. Cały czas było bardzo stromo. Trzeba było pokonywać pola śnieżne o nachyleniu nawet do około 45 stopni. - Pogoda potrafiła zmienić się nawet trzy razy dziennie - wspomina Żebracki. Na tej wysokości mieli również kłopoty ze snem. Mimo tych przeciwności losu udało im się pokonać Pana Dusz.

Jacek wspiął się na wierzchołek w bardzo dobrym czasie. O godz. 11.30 był już na szczycie, Wojtek wdrapał się na niego o godz. 13.22. Mimo potwornego zmęczenia bardzo szybko zeszli do obozu trzeciego. Kolejnego dnia byli już w bazie. - Błyskawiczne zejście zawdzięczam uporowi Jacka, który nie chciał spędzać kolejnego noclegu w namiotach szturmowych - mówi Wojciech Suchy. Do domu wrócili 20 sierpnia.

W tym czasie na Chan Tengri działało 26 wspinaczy z Polski, w tym Ola Dzik, która 23 sierpnia zdobyła Pik Pobiedy, uzyskując tym samym tytuł Śnieżnej Pantery (należny za wejście na wszystkie siedmiotysięczniki byłego ZSRR).

- Niestety, kilka dni po wyjeździe naszego zespołu, w rejonie "butelki", na drodze południowej na Chan Tengri zginęły dwie osoby: Polka i Włoch. Trwają również poszukiwania dwóch Polaków, którzy około miesiąca temu zaginęli w drodze na Chan Tengri - przypominają wspinacze.

Jacek Żebracki należy do czołówki polskich skialpinistów. Jest członkiem kadry narodowej (pięć medali mistrzostw Polski, dwukrotny zdobywca Pucharu Polski w narciarstwie wysokogórskim), uczestnikiem prestiżowych zawodów w skialpinizmie zaliczanych do najtrudniejszych na świecie: Pierra Menta 2008 i 2009, Patrouille des Glaciers 2010. Jest też ratownikiem Grupy Podhalańskiej GOPR.
Wojciech Suchy jest prezesem Bractwa Przygody Almanak, organizatorem i jedenastokrotnym laureatem rajdu Harpagan, uczestnikiem rajdów przygodowych, pomysłodawcą i głównym organizatorem Ekstremalnego Rajdu na Orientację "Próba Mamuta" oraz wiosennych, jesiennych i wakacyjnych rajdów na orientację "Tułacz". Na koncie ma wejścia m.in. na Aconcaguę (6959 m n.p.m.), Elbrus (siedem razy), Mont Blanc (trzy razy, w tym raz zimą).

AGNIESZKA SZYMASZEK

Ze szczytu...

- Na wierzchołku melduję się o 13.22, szczęśliwy z pokonanej drogi. Widoki zapierają dech w piersiach. Dwa olbrzymie lodowce spływające sąsiednimi dolinami - Inylchek Północny i Południowy (...) Na północy Pik Semyonowa (5816 m n.p.m.). Na zachodzie Pik Czapajewa (6371 m n.p.m.) z prawie pionowymi ścianami schodzącymi w "butelkę". Za nim Pik Gorkiego (6050 m n.p.m.). Na wschodzie zamykająca północną dolinę monumentalna Marmurowa Ściana (6276 m n.p.m.), za którą rozpoczyna się terytorium Państwa Środka. I wreszcie na południowym zachodzie, stojąca niczym dumny sfinks, ziejąca grozą niedostępności z siedmiokilometrowym plateau na wysokości ponad 7000 m, góra uważana za trudniejszą od Mount Everestu, z przepięknym, prawie geometrycznym stożkiem wierzchołka wznoszącym się na 7439 m n.p.m. - Pobieda.

- wspomina Wojciech Suchy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski