Trzy największe związki zawodowe (NSZZ „Solidarność”, OPZZ i Forum Związków Zawodowych) chcą od rządu jak najszybszego podwyższenia progów dochodowych uprawniających do pobierania świadczeń z pomocy społecznej.
W myśl obowiązujących przepisów ma to nastąpić w 2015 r. Ale związkowcy zgodnie twierdzą, że z miesiąca na miesiąc coraz więcej rodzin popada w nędzę i do przyszłego roku czekać nie sposób. Domagają się więc, by już teraz do otrzymywania pomocy zostały uprawnione te samotnie gospodarujące osoby, których miesięczne dochody to nie więcej niż 619 zł (obecnie – 542 zł) oraz rodziny, w których dochód na jednego jej członka nie przekracza 525 zł (dziś – 456 zł).
Jak podaje Instytut Pracy i Spraw Socjalnych w 3-osobowej rodzinie z 1 dzieckiem w wieku 13–15 lat minimum egzystencji na jedną osobę wynosi 480,9 zł. Dla osoby samotnie gospodarującej minimum to 541,91 złotych.
– Najbardziej niepokoi fakt, że zagrożenie nędzą wzrasta wśród rodzin z dziećmi na utrzymaniu. W 2012 r. niemal co dziesiąta osoba w rodzinach z trójką dzieci oraz około 27 procent małżeństw z czwórką i większą liczbą dzieci żyły poniżej minimum egzystencji – mówi dr Piotr Kurowski z IPiSS.
O podniesienie wysokości progów dochodowych uprawniających do uzyskania pomocy finansowej od lat walczą związki zawodowe w ramach prac Komisji Trójstronnej. Pomimo ich apeli od 2006 do 2012 r. stały one w miejscu.
– Równocześnie inflacja wzrastała, pensje również, zatem coraz więcej osób przekraczało progi, tracąc tym samym prawo do wsparcia ze strony państwa. W ten sposób statystyki wykazywały, że biednych ludzi jest w Polsce coraz mniej i na tej podstawie rząd chwali się swymi sukcesami na polu walki z nędzą! – irytuje się Henryk Nakoneczny, członek prezydium Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność”. Progi zostały podwyższone dopiero dwa lata temu, ale według związkowców nie poprawiło to sytuacji najuboższych.
Jeremi Mordasewicz, przedstawiciel Konfederacji Lewiatan w Komisji Trójstronnej zgadza się z postulatami związków. Ocenia, że w ich dostosowywaniu do wysokości minimum egzystencji nastąpiło spore opóźnienie. – Kłopot polega jednak na tym, że budżet państwa nie jest z gumy, mamy olbrzymi dług publiczny i chcąc dodać najbiedniejszym, trzeba komuś zabrać, np. zlikwidować przywileje rentowe i emerytalne. Tymczasem centrale związkowe, nie chcąc narazić się swoim członkom, nie wskazują żadnego źródła sfinansowania swych postulatów – podkreśla Mordasewicz.
– Pomoc najuboższym nie jest zadaniem związków zawodowych, które nie mając żadnego wpływu na zarządzanie państwem, nie mogą i nie chcą wskazywać, skąd wziąć pieniądze na książki i ubrania dla dzieci żyjących w nędzy czy na leki dla starszych i niezamożnych ludzi – odpiera zarzuty Henryk Nakoneczny. – Przecież jest to obowiązkiem rządu i parlamentu, które powinny tak skonstruować system podatkowy, by fundusze na ten cel zarezerwować w budżecie – podkreśla Nakoneczny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?