Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Polacy strzelają zza węgła”

Dawid Golik, historyk, pracuje w Oddziale IPN w Krakowie
Polscy „partyzanci” rozstrzelani przez Wehrmacht w 1939 r.
Polscy „partyzanci” rozstrzelani przez Wehrmacht w 1939 r. Fot. Archiwum IPN
Wrzesień 1939. Do Polski wkraczają niemieccy żołnierze zindoktrynowani przez hitlerowską propagandę. Cywilów widzą jako fanatyków strzelających w plecy. Taki obraz przekazują w swoich wspomnieniach.

Kiedy we wrześniu 1939 r. oddziały Wehrmachtu wkraczały do Polski, żołnierze niemieccy mieli już ugruntowaną wizję tego, jak wygląda ten kraj i czego mogą się spodziewać po jego mieszkańcach. Lata nazistowskiej propagandy i indoktrynacji zrobiły swoje – Polska jawiła im się jako państwo sezonowe, przepełnione biedą i „zażydzone”, z fanatycznymi cywilami, którzy bez skrupułów strzelać będą niemieckim żołnierzom w plecy. I taki właśnie obraz przebija z relacji i wspomnień pisanych w latach wojny. Obraz pod wieloma względami nieprawdziwy i krzywdzący.

„Polnische Wirtschaft”
Niemcy z lekceważeniem podchodzili do tego, jak pod względem ekonomicznym wyglądała Polska. Z pogardą określali sposób gospodarowania w II RP jako „polnische Wirtschaft” – „polskie gospodarzenie”. Propaganda podkreślała olbrzymie dysproporcje społeczne oraz zacofanie wsi, którą zamieszkiwać mieli prości i łatwi do zmanipulowania chłopi. W relacjach żołnierzy uderza to, że właśnie przez taki pryzmat postrzegali Polskę i Polaków.

Austriacki saper pisał w grudniu 1939 r.: „Wczoraj późnym popołudniem osiągnęliśmy kilka kilometrów od granicy słowackiej pierwszą polską wieś. Nastąpiła przeprowadzka do tej brudnej dziury. Dookoła stały rozkrzyczane kobiety; obdarte dzieci przyglądały się nam nieśmiało i ze strachem”. Obraz nie byłby pełen, gdyby zaraz nie okazało się, że w zajętej chacie gnieździło się robactwo. Saper dodawał: „Naraz poczułem gryzienie w różnych częściach ciała. Moja pierwsza myśl to pluskwy! I tak właśnie było. Nędzne zabudowania pełne były brudu i robactwa”.

Większe miejscowości także nie wzbudzały sympatii żołnierzy, zwłaszcza że prowadziły do nich zakurzone i zniszczone przez długotrwałą suszę drogi. Jeden z artylerzystów wspierających natarcie na Nowy Sącz pisał o leżącym na trasie Łącku, że to „dziura, jak wszystkie tutaj w Galicji”. W tym wypadku „mit Galicji” był jednoznaczny ze stereotypem „galicyjskiej biedy”, na której przykładzie można było pokazać przepaść cywilizacyjną między wschodem a zachodem Europy. A od tego nie było już daleko do ukazania Polaków oraz innych Słowian jako gorszych rasowo „podludzi”.

Młody strzelec konstatował: „Nowy Sącz był wprawdzie dużym miastem, ale od wsi, jak wszystkie miasta, które widziałem, odróżniał się jedynie budynkami z kamienia i większymi rozmiarami. Kurz, bród i woda pitna z cystern były tak w miastach, jak i na wsi oczywistością. Średniowieczna lampa olejna była dominującą formą oświetlenia w południowej Polsce. Światło elektryczne było najwyraźniej zbędną innowacją”.

Winni Żydzi
Niemiecki historyk dr Jochen Böhler, zajmujący się działaniami Wehrmachtu w Polsce we wrześniu 1939 r., podkreśla, że obok stereotypowego obrazu biednego i zacofanego Polaka w relacjach Niemców poczesne miejsce zajmuje również obraz typowego wschodnioeuropejskiego Żyda.

Propaganda III Rzeszy wpajała wkraczającym do Polski żołnierzom, że miasta opanowane są przez przebiegłych Żydów, którzy trudnią się handlem i zajmują spekulacjami. „Żydowskie miasto”, „zapadła żydowska dziura”, „chmara Żydów” – to jedynie niektóre określenia przebijające z relacji. „Wczesnym popołudniem osiągnęliśmy Stary Sącz – relacjonował zwiadowca. – Prawdziwe polskie miasto. Małe, brudne domy, kilka ulic i wszędzie Żydzi. Nie widziałem jeszcze szyldu sklepowego, na którym byłoby aryjskie nazwisko”.

Dzień później jego kolega dodawał: „Ubiegłej nocy Nowy Sącz został zdobyty (...). Na każdym rogu ulicy stali Żydzi i z mieszanymi uczuciami przyglądali się naszemu przemarszowi. Niektórzy z szacunkiem zdejmowali kapelusze, inni prorokowali, że »Izrael jednak zwycięży«. Ci pseudo-aryjczycy stanowili tu wyraźną większość. Isak Buchsbaum, Aron Leiber, Israel Fischlib i podobne nazwiska na szyldach sklepowych świadczyły o czystości rasowej tych typów”.

Obok otwartej pogardy do polskich Żydów szerzyły się też antysemickie ekscesy. Najłagodniejsze z nich to pobicia, wyrywanie lub golenie bród, a także rabunki w sklepach. Wielu Żydów angażowano do prac porządkowych czy chowania zabitych. Dochodziło też do pogromów oraz mordów, podczas których rozstrzeliwano Żydów pod zarzutem organizowania zbrojnego oporu. W ten sposób zabito m.in. 17 osób w Wieruszowie i 19 w Końskich. Dobrze puentuje te wydarzenia wypowiedź jednego z artylerzystów: „W Birczy dotarło do nas, dlaczego konieczne jest radykalne rozwiązanie kwestii żydowskiej. Można tam było zobaczyć, w jakich warunkach gnieżdżą się te bestie w ludzkiej postaci. Brodaci, ubrani w chałaty, z twarzami wykrzywionymi diabelskim grymasem, zrobili na nas wstrętne wrażenie. Każdy, kto nie był przedtem radykalnym antysemitą, musiał stać się nim tutaj”.

Walka z „partyzantami”
Obok przerysowanego obrazu polskiej nędzy oraz zwracania uwagi na to, że Żydzi stanowią około jednej dziesiątej polskiego społeczeństwa, dowództwo Wehrmachtu ostrzegało żołnierzy przed samymi Polakami. Wkraczając do Polski, Niemcy z propagandowych broszur dowiadywali się, że jest to kraj wrogi, nieprzyjazny, którego społeczeństwo nie cofnie się przed niczym w walce z najeźdźcą.

Ostrzegano więc przed cywilami strzelającymi do żołnierzy już po przesunięciu się linii walk, organizującymi ruch oporu i gromadzącymi broń. Co więcej, każdego polskiego żołnierza, który odcięty od swojej jednostki, walczył na zapleczu frontu, traktowano w myśl odgórnych wytycznych jak partyzanta lub „podstępnego zamachowca” strzelającego „zza węgła”. W relacjach żołnierzy co chwilę pojawiają się niezidentyfikowani strzelcy ukryci w krzakach, na drzewach, celujący do nich z okien i dachów domów. Każdorazowo mowa o cywilach, niekiedy nawet o uzbrojonych w broń wiejskich kobietach.

W miejscowościach, w których żołnierzom wydawało się, że działają tam tzw. partyzanci, przeszukiwano brutalnie domy, brano zakładników, palono podejrzane zabudowania. Wbrew prawu międzynarodowemu dokonywano też egzekucji na ludności. Doskonałym tego przykładem jest wieś Świniarsko, w której w nocy z 5 na 6 września 1939 r. doszło do starcia między jednostkami Wehrmachtu a odciętym od głównych sił polskim oddziałem wojskowym. Oficer strzelców górskich wspominał: „Z osiedla leżącego w ciemnościach jakieś 200 metrów na prawo od drogi (...)przywitał nas pochodzący z krzaków i zarośli silny ogień karabinowy (...).

W związku z tym, że używaliśmy naszej nocnej amunicji (...), serie trafiały dobrze w przeciwnika. Ponadto od amunicji smugowej zapaliło się gospodarstwo po drugiej stronie, tak że przedpiersie było jasno oświetlone i mogliśmy zobaczyć, że naszymi przeciwnikami byli tylko cywile, a wśród nich nawet kobiety”. Z przetrząsanych, a następnie palonych domów zabierano chłopów i zamykano ich pod kluczem. Kiedy opór polskich oddziałów nie ustawał, zdecydowano się przełamać go poprzez nocną egzekucję: „Sześciu [właśc. siedmiu] cywilów, których napotkano z bronią w ręku [sic!], po krótkiej naradzie z ppłk. Wittmannem, który nakazał mi wykonać egzekucję w blasku płonącego domu, co miało być odstraszającym przykładem dla innych partyzantów, zostało rozstrzelanych zgodnie z prawem wojskowym”.

Oficer dodawał przy tym: „Z uwagi na niskie umiejętności partyzantów kompania nie miała żadnych strat”. Egzekucja na 7 mężczyznach, wybranych spośród zatrzymanych w Świniarsku osób, odbyła się przy świetle pożarów pod pomnikiem upamiętniającym pięćsetlecie bitwy pod Grunwaldem. Podczas walk na terenie wsi oraz w egzekucjach śmierć poniosło jeszcze 10 Polaków, w tym 5 kobiet.

Krwawy bilans
Szacuje się, że oddziały Wehrmachtu oraz podążające za nimi grupy operacyjne SS i policji zlikwidowały w samych tylko egzekucjach we wrześniu i październiku 1939 r. ponad 16 tys. polskich cywilów. Większość oskarżana była o działalność partyzancką lub ginęła w odwecie za straty, jakie Niemcy ponosili z rąk odciętych jednostek polskich. Nie do oszacowania jest liczba spalonych domów czy zastrzelonych zwierząt.

Wkraczając do Polski, Wehrmacht nie zachowywał się po rycersku, a wielu żołnierzy w prywatnych zapiskach nie kryło się z brutalnością, jaką stosowano wobec Polaków. Jedynie niektórzy starali się wybielać swoją rolę w pacyfikowaniu zajmowanych ziem. W późniejszych latach owo wybielanie przybierze inną formę – gdy do zabitych „bandytów” z AK żołnierze i policjanci dopisywać będą także rozstrzeliwaną ludność cywilną, mordowaną w myśl odpowiedzialności zbiorowej za akcje polskiego podziemia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski