Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy to moi rodacy. Nie obserwuję ich z daleka

Redakcja
RYS. MAUŁA & TB
RYS. MAUŁA & TB
- Sławomir Mrożek ponownie w kraju! Program tej wizyty jest bogaty: odbiór doktoratu honoris causa Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, otwarcie nowej sceny Teatru Wyspiańskiego i premiera sztuki "Kontrakt", promocje drugiego tomu "Dziennika", spotkania z czytelnikami... Dawniej niezbyt chętnie uczestniczył Pan w tego typu uroczystościach. Czy coś się w tej materii zmieniło?

RYS. MAUŁA & TB

Uśmiechał się, żartował i pozował do zdjęć. Spotkaliśmy się w Krakowie na kolacji "Pod Baranem". W marcu 2012 roku. Rozmawiała Jolanta Ciosek

- Po osiedleniu się przed czterema laty w Nicei chciałem znów przyjechać do Polski. Toteż przyjechałem. W ubiegłym roku przyjąłem zaproszenie do jury festiwalu R@Port w Gdyni, teraz odwiedzę Katowice i Kraków.

- Czy różnego rodzaju nagrody, wyróżnienia, "zaszczyty" - jak np. honorowy doktorat - mają dla Pana jakieś znaczenie w obliczu splendoru i sławy, które Pana otaczają?

- Tak, oczywiście, to robi na mnie wrażenie. Ponieważ Polska to moja ojczyzna, i tego nic nie zmieni.

- Podobno przewodniczenie festiwalowemu jury - po raz pierwszy w życiu - traktował Pan jako szczególny rodzaj terapii po przebytej ciężkiej chorobie. Czy obecny pobyt w kraju również ma podobny zamysł?

- W swoim życiu chorowałem wiele razy. I nie chcę myśleć już o tym więcej.

- Imponująca jest ta Pańska powracająca aktywność, zważywszy wszelkie okoliczności: napisał Pan autobiografię "Baltazar", podał do druku tomy arcyciekawych listów, zaskakujących "Dzienników", słuchy dochodzą o "Karnawale", nowej sztuce teatralnej, bierze Pan udział w promocjach, podpisuje książki, przyjmuje nagrody, przewodzi festiwalowi... Czyżby Pan zrezygnował z izolacji w nicejskim raju od spraw tego świata?

- Mieszkamy z Susaną w Nicei, ponieważ, jak pani powiedziała, jest to miłe miejsce. Proszę pamiętać, że mam 82 lata i potrzebuję odpoczynku. Ale przecież to nie oznacza, że miałbym wstrzymać całą moją działalność. Zresztą lekarze zalecili mi ruch, więc się stosuję do ich wskazówek. Ubiegłoroczny pobyt w Gdyni dobrze mi zrobił - zobaczyłem, co się dzieje w polskim teatrze, mogłem znów posłuchać języka polskiego...

- A co się dzieje w polskim teatrze?

- W przeciwieństwie do francuskiego teatru, polski jest bliżej życia, ulicy... To ciekawe.

- Gościmy Pana także w Krakowie: w poniedziałek odbierze Pan na Wawelu Nagrodę Ecce Homo, spotka się z czytelnikami w Wydawnictwie Literackim z okazji promocji kolejnego tomu "Dziennika". Czy Kraków jest dla Pana jakimś miejscem szczególnym?

- Będzie dla mnie wielką przyjemnością odwiedzić Katowice i Kraków, który jest niemal moim miejscem urodzenia. W Krakowie przebywałem najdłużej, w różnych okresach mojego życia. Jestem zawsze wdzięczny temu miastu za jego przyjazne przyjęcie.

- Czym jest dla Pana Nagroda Ecce Homo, przyznawana za szczególny wkład w pomoc osobom niepełnosprawnym? Czy ma ona związek z "Baltazarem"?

- Tak. "Baltazar" dedykowany jest osobom niepełnosprawnym, wszystkim osobom z afazją, których w Polsce wcale nie jest tak mało. Jako że, między innymi licznymi chorobami, po udarze mózgu i ja zostałem nią dotknięty.

- Zarówno "Baltazar" jak i niepublikowany jeszcze ,,Karnawał" napisane zostały w ramach programu terapeutycznego po przebytej afazji. Na czym polegała istota tej terapii?

- Afazja to utrata zdolności łączenia słów i idei, pojęć, podczas gdy narządy mowy i ogólna inteligencja pozostają niezmienione. Pisarstwo stało się znowu drogą, sposobem do odzyskania zagubionej zdolności kojarzenia.
- Wiem, że goszcząc w Krakowie, zawsze odwiedza Pan przyjaciół z czasów młodości. Czy z sentymentu, czy może dla zasady wierności w przyjaźni?

- Przyjaźń oznacza czułość i wierność. Nie sądzi pani?

- Spotykamy się na łamach "Dziennika Polskiego", którego współredaktorem był Pan przed laty. Jak ocenia Pan wpływ Pańskiej ówczesnej reporterskiej działalności na kształt Pańskich utworów literackich?

- Dużo rzeczy zdarzyło się w moim życiu. Tak dużo, że ledwie je pamiętam. Byłem wtedy młodym chłopcem, miałem zapał, energię. Obserwowałem rzeczywistość, której za bardzo nie rozumiałem. Potem, po wyjeździe, perspektywa zagranicy wydobyła jeszcze bardziej absurdalność socjalistycznych realiów.

- Świat w Pańskich utworach jest groteskowy, zaś bohaterowie nie są niezłomni, lecz popękani, pełni przywar, kompleksów... Czy, Pańskim zdaniem, my, współcześni Polacy, nadal tacy jesteśmy?

- Wady i zalety moich bohaterów są nie tylko polskie, one są ludzkie. Ale z pewnością Polakom nadal bliska jest przekora: jeśli coś się Polakowi wmawia, to on zrobi właśnie na odwrót. Wiem to po sobie.

- Jakie są nasze grzechy główne, a jakie główne cnoty, które szczególnie widoczne są z dala od kraju?

- Polacy to moi rodacy, nie obserwuję ich z daleka.

- Pisze Pan w drugim tomie "Dziennika": Polak powinien pytać drugiego Polaka nie "Jak pan się czuje", tylko "Co pan udaje". Czy to oznacza, że jesteśmy hipokrytami, czy że kryjemy prawdziwe uczucia, emocje?

- Ja przecież także jestem Polakiem, więc to pani musi zdecydować, czy ukrywam swoje emocje, czy jestem hipokrytą.

-Jak z nicejskiej perspektywy widzi Pan sprawy ojczyzny - satysfakcjonują Pana zachodzące w niej zmiany?

- Nowe pokolenie jest inne od mojego, lepsze. W ostatnich latach dużo zyskaliśmy cywilizacyjnie. I to mnie cieszy.

- Polaków portret własny w Pańskich utworach, takich jak choćby: "Tango", "Indyk", "Portret", "Pieszo", wydaje się jednak boleśnie aktualny. Nie przeraża to Pana?

- Nie.

- Jest podobno już gotowa najnowsza Pana sztuka "Karnawał" - o czym mówi i kim są jej bohaterowie?

- "Karnawał" jest o życiu, a jego bohaterowie to mężczyźni i kobiety. Sporo kobiet. I tyle o "Karnawale".

- Czy któryś z teatrów szykuje premierę?

- Tak, ale to jest niespodzianka.

- Niegdyś, przed laty, "podglądał" Pan ludzi nawet przez lornetkę - nadal jest Pan ich tak bardzo ciekaw?

- ...

- W "Dzienniku" przygląda się Pan samemu sobie, konstatując w jednym miejscu, że jest przystojny, w innym, że tyje, łysieje - nadal bacznie obserwuje Pan siebie?

- ...

- "Do dupy z tobą, mój dzienniczku, także mi się z tobą znudziło" - zanotował Pan przed czterdziestu laty. Czy teraz bywa Pan podobnie znudzony sam sobą?

- Tak, bywam znudzony, a opowiadanie o znudzeniu sobą uważam za szczególnie nudne.

***

Rozmawiała Jolanta Ciosek. Wywiad drukowany był w magazynie "Dziennika Polskiego" 23 marca 2012 roku.

CV

Sławomir Mrożek, dramatopisarz i prozaik, który wśród swoich największych wad wymieniał lenistwo, skłonność do irytacji i niepobłażliwość. Urodził się 29 czerwca 1930 r. w Borzęcinie, młodość spędził w Krakowie. Zadebiutował jako rysownik. Jego pierwszą sztuką teatralną był dramat "Policja", wydany w 1958. Światową sławę przyniósł mu dramat "Tango" . W 1963 wyemigrował z Polski.

W 1996 powrócił do Krakowa. W 2002 przeżył udar mózgu, którego wynikiem była afazja. Utracił zdolność posługiwania się językiem zarówno w mowie, jak i w piśmie. Efektem walki z chorobą jest jego autobiografia "Baltazar".

Zmarł 15 sierpnia w Nicei.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski