Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polak na wakacjach

Redakcja
Trzyosobowa rodzina Zoniów z Suchej Beskidzkiej należy do tych, którzy nie wyobrażają sobie wakacji bez choćby krótkiego pobytu na polskim Wybrzeżu. W tym roku odpoczywali na campingu w Rowach. Wrócili z mocnym postanowieniem, że za rok wybiorą się tam, gdzie cieplej i taniej. - Takiej drożyzny jeszcze na Wybrzeżu nie było. Za butelkę mineralnej musieliśmy płacić trzy razy tyle, co w naszym mieście. Kawa i ciastko jest w cenie obiadu w suskim barze "Aga" - podsumowuje Halina Zoń. - Do tego wszystkiego pogoda była pod psem - dodaje Henryk Zoń.

Piotr Rubik ze świeżo poślubioną małżonką spędzają wakacje na wyspie Bora Bora. Urlop w egzotycznych stronach kosztuje znanego kompozytora ponad 60 tys. złotych. Niewielu Polaków może przeznaczyć taką kwotę na wypoczynek. Jednakże, aby odpocząć nad ciepłym morzem, niekoniecznie trzeba wydać fortunę. Wyjazdy do Tunezji, Egiptu, Czarnogóry, na Krym kosztują mniej niż urlop nad Bałtykiem.

LiczĄ straty

Przyjaciele Zoniów już w ub. roku postanowili, zamiast na Mazury, wybrać się do Tunezji. Pobyt na polu kempingowym w okolicach Giżycka lub Mikołajek kosztował ich zwykle ok. 30 zł od osoby na dobę. Nie licząc opłat za postawienie namiotu, za samochód itp. Tunezja była tańsza. Poza tym nie musieli brać ze sobą parasola i kaloszy.
Drożyzna i kapryśna w tym roku pogoda przegoniła część turystów znad Bałtyku i z Mazur. Ludzie, którzy żyją z turystycznego biznesu w tych regionach, już liczą straty. Mniej niż rok temu zarobią hotelarze i restauratorzy, właściciele sklepów z pamiątkami i lokalni przewoźnicy. Maleje też liczba turystów z zagranicy. Wielu Rosjan i Ukraińców zamiast w Mikołajkach, Międzyzdrojach lub Zakopanem, woli wypoczywać na południu Europy, bo Polska jest już dla nich za droga.
- Turystów jest nawet o 30 proc. mniej niż przed rokiem - przyznaje Ewa Lutter, właścicielka niewielkiego pensjonatu koło Dębek.
Mocna złotówka i wysokie ceny usług hotelarsko-gastronomicznych sprawiły, że Polacy zmieniają urlopowe plany. Marek Markiewicz, wiceprezes biura "Triada", zaciera ręce. Z "Triadą" wyjedzie w tym roku za granicę ponad 150 tys. osób. - Wydatki na urlop w niektórych krajach są już niższe niż w Polsce. Za granicą generalnie wyższy jest też standard usług - mówi.
Jest jeszcze jeden powód zwiększonego zainteresowania Polaków wyjazdami zagranicznymi. Począwszy od 4 czerwca br. z Zakładowego Funduszu Świadczeń Socjalnych można zdobyć dofinansowywane nie tylko do wczasów krajowych, ale również zagranicznych.

Decyduje cena

O popularności oferty decyduje przede wszystkim cena. Dlatego tak szybko przyjął się u nas zwyczaj planowania letniego urlopu z co najmniej półrocznym wyprzedzeniem. W I kwartale tego roku niektóre biura podróży sprzedały już połowę letnich ofert. Nic dziwnego, zniżki wynosiły nawet 30 proc. ceny katalogowej.
- W tym roku praktycznie w ogóle nie mieliśmy wyjazdów last minute. Po prostu wszystkie wycieczki sprzedaliśmy wcześniej - mówi Andrzej Glapiak z portalu easygo. pl.
Mocny złoty sprawił, że dwutygodniowy wypoczynek w trzygwiazdkowym hotelu w Egipcie z pełnym wyżywieniem kosztuje ok. 2,5 tys. zł od osoby, a w ofercie last minute nawet 2 tys. zł. Tymczasem w Polsce za pobyt w trzygwiazdkowym hotelu w Kołobrzegu trzeba zapłacić powyżej 3 tys. zł, a w hotelu "Warszawa" w Augustowie nawet 4,5 tys. zł. Trudno się więc dziwić, że Egipt jest w tym roku jednym z najbardziej popularnych u nas krajów.
Wciąż popularna jest też Grecja. Tygodniowa wycieczka do tego kraju kosztuje 900 złotych. - Z przelotem, ubezpieczeniem i wyżywieniem - zaznacza Andrzej Studnicki z "Orbis Travel".
Wśród najczęściej wybieranych kierunków urlopowych wojaży lokuje się Bułgaria. Jeszcze w 2006 r. liczba polskich turystów na bułgarskim wybrzeżu Morza Czarnego była śladowa. W ubiegłym roku odpoczywało ich tam aż 150 tysięcy. Jak podaje portal turystyczny TravelOne tygodniowy pobyt w trzygwiazdkowym hotelu w Złotych Piaskach w Bułgarii kosztuje mniej o 100 zł niż w ośrodku o takim samym standardzie w Ustce. Polacy wrócili też na plaże Czarnogóry. Turystów przyciągają nie tylko bajeczne krajobrazy, ale także ceny - sporo niższe od chorwackich. Nic więc dziwnego, iż do Chorwacji wyjechało w ub. roku cztery razy mniej polskich turystów.
Podobnie rzecz się ma ze Słowacją, gdzie wypoczynek staje się coraz droższy.

Przygoda w dŻungli

Według właścicieli biur turystycznych przybywa Polaków, którzy mogą sobie pozwolić na egzotyczne i drogie podróże. W tym roku modne są np. wyprawy dookoła świata. Chętnych nie odstraszają nawet astronomiczne kwoty rzędu sześciu tysięcy euro za 27 dni. Są oferty dla wielbicieli nurkowania, miłośników medytacji, jogi, a nawet dla par, które chcą wziąć ślub na Hawajach. Również w Polsce, podobnie jak na Zachodzie, można spędzić urlop poszukując skarbów ukrytych przez organizatorów skarbów, wcielić się w ulubioną postać na filmowym planie, zamknąć się na dwa tygodnie w klasztornej celi.
Coraz większą popularnością, oczywiście wśród bogatszych, cieszą się wyjazdy na Antarktydę. Uczestnik takiej wyprawy musi mieć sporo pieniędzy, ale również bardzo dobre zdrowie. Podróż odbywa się na specjalnie dostosowanym do potrzeb turystów lodołamaczu, który przybija do antarktycznych baz oraz stacji badawczych.
"Full Moon Party", "Śladami Inków", "Przygoda w dżungli", "Jedwabnym szlakiem" - to oferty jednego z krakowskich biur podróży, które specjalizuje się w wyjazdach trampingowych do egzotycznych krajów. 29-letni Maciek Bystrzycki z Tarnowa zdecydował się na "prawdziwe safari" w Tanzanii i Zanzibarze. Wyprawa, na którą jedzie w połowie sierpnia, kosztuje kilka tysięcy euro! To wszystkie oszczędności, zgromadzone przez magistra rehabilitacji w czasie półrocznej pracy w jednym z londyńskich szpitali.
Do Mateusza Karasińskiego, właściciela biura, z którym wyjeżdża Maciek Bystrzycki, zgłasza się coraz więcej podobnych klientów - pomiędzy 30. a 40. rokiem życia, ciężko pracujących, dobrze zarabiających, często za granicą. Karasiński, którego biuro współpracuje ze znanymi podróżniczkami Martyną Wojciechowską i Beatą Pawlikowską, proponuje im wyjazd na Alaskę lub do amazońskiej dżungli. Ilość tych, których stać na takie wyprawy, z roku na rok się powiększa. Decydują się na nie lekarze, prawnicy, profesorowie wyższych uczelni, nauczyciele, przedstawiciele wolnych zawodów. Większość to kobiety! - Mają dość oglądania świata zza szyb autobusu czy samochodu. Chcą porozmawiać z tubylcami, pojeździć po prowincji, poznać obyczaje i kulturę odwiedzanego kraju - mówi Karasiński.

Wakacje z internetu

Liczba klientów biur podróży systematycznie rośnie, jednak większość z nas (ponad 60 proc.) organizuje sobie wakacje samodzielnie, poszukując miejsc noclegowych, np. za pośrednictwem Internetu. W ostatnich kilku latach prawdziwą furorę robią portale, które służą wymianie bezpłatnych usług między podróżnikami z różnych stron świata. Są tam głównie oferty zamiany miejsc noclegowych i propozycje oprowadzania po własnym mieście. Największą liczbę użytkowników zgromadził Hospitality Club, który ma już ponad 300 tys. członków z 207 krajów, w tym prawie 20 tys. z Polski. Do klubu wstąpić może każdy. Przy bezpłatnej rejestracji trzeba podać swoje dane osobowe, zainteresowania, podać, co możemy zaoferować innym. Mogą to być: mieszkanie, pokój, łóżko, miejsce w ogródku na rozbicie namiotu lub tylko spotkanie i miła pogawędka w obcym dla przybysza mieście. Z oferty mogą skorzystać wyłącznie osoby zarejestrowane, które kontaktują się i umawiają przez Internet. Za świadczone usługi użytkownicy portalu wystawiają sobie wzajemne rekomendacje. Drugi co do wielkości system wymiany darmowych noclegów i innych usług to Couch Surfing, który skupia już 228 tys. osób z 218 krajów, w tym kilka tysięcy z Polski.
Anna Dembińska, 40-letnia nauczycielka z Krakowa, od dziesięciu lat oferuje za pośrednictwem Internetu swój dom podróżnikom z innych krajów. Dzięki temu wraz z mężem i dwiema córkami zwiedziła m.in.: Danię, Norwegię, Francję, Włochy, Hiszpanię. Raz trafiła się im nawet oferta z Hawajów. Nie skorzystali. Na bilety lotnicze musieliby wydać półroczne zarobki pani Anny.

W domu lub na dziaŁce

Choć z roku na rok powiększa się liczba Polaków wyjeżdżających na urlop, wciąż co trzeci z nas pozostaje w domu. Marta, córka znajomych, która zaledwie miesiąc temu wróciła do pracy po urlopie macierzyńskim, letni wypoczynek może zaplanować dopiero za rok. Państwo T. z sąsiedztwa lipcowy urlop spędzą remontując mieszkanie. Nie stać ich na wynajęcie specjalistycznej ekipy, bo spłacają kredyt zaciągnięty na przyjęcie komunijne swojego synka. Pan Jan, właściciel osiedlowej masarni, choć na cały sierpień zamyka swój sklep, nigdzie nie wyjeżdża, bo nie lubi zmian. Podczas urlopu zamierza jak najczęściej jeździć na położoną niedaleko Krakowa działkę.
Sposoby spędzania urlopu przez Polaków zależą od wykształcenia, pozycji społecznej, wykonywanego zawodu i wieku. Najbardziej mobilni są ludzie młodzi, do 29. roku życia. Jednak spora ich część spędza wakacje, a nawet urlopy, ciężko pracując w krajach UE przy zbiorze warzyw i owoców, w charakterze kelnerów lub na budowach. W tym roku, według szacunków, z blisko dwóch milionów polskich studentów do pracy za granicą wyjedzie co najmniej 300 tysięcy. 20 tysięcy ruszy do Stanów Zjednoczonych, ale reszta będzie szukać pracy w Europie - głównie w Niemczech, Wielkiej Brytanii i Francji. Oprócz samej pracy jako ważny powód wyjazdów podają "naukę języków i zdobycie nowych doświadczeń".
O tym, jakiego wielkiego, cywilizacyjnego skoku dokonaliśmy w podróżowaniu, przekonuje prof. Krzysztof Podemski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, autor książki pt. "Socjologia podróży". Pisze w niej m.in., że w 1954 r. wyjechało z Polski 16 tys. osób, a w 2002 - 19 mln, czyli 1188 razy więcej! - Ten skok dokonał się w ciągu dwóch-trzech pokoleń - zwraca uwagę prof. Podemski.
W Polsce wciąż jednak znacznie mniej osób wyjeżdża na zagraniczne wakacje niż w krajach starej Unii. Według prof. Podemskiego decyduje o tym kilka kwestii. Przede wszystkim fakt, że wycieczki do Egiptu, Grecji czy Hiszpanii są nadal relatywnie droższe dla Polaków niż dla Niemców, Anglików, Holendrów. Pewne znaczenie ma też nasze mniejsze obycie w świecie i lęk przed porozumiewaniem się w obcych językach. Prof. Podemski przeprowadzał kiedyś badania wśród pilotów wycieczek zagranicznych. Porównywali oni zachowania Polaków i cudzoziemców uczestniczących w wycieczkach. Zaobserwowali m.in., że Polacy, w odróżnieniu od cudzoziemców, gdy pilot oferuje im dwie godziny wolnego czasu, z reguły kręcą się w pobliżu autokaru bojąc się zgubić, bo słabo znają języki obce. Za to wykupują znacznie więcej tzw. fakultatywnych wycieczek niż "starzy Europejczycy". - Wolą gorzej zjeść i spać w hotelu niższej kategorii, ale więcej zobaczyć.__To oczywiście efekt tego, że przez lata mogliśmy tylko marzyć o zwiedzaniu świata - komentuje prof. Podemski.
Grażyna Starzak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski