Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polak nie podpisał

Redakcja
W wyborach do Sejmu najprawdopodobniej nie zobaczymy kandydatów Prawicy RP Marka Jurka ani Nowej Prawicy Janusza Korwin-Mikkego. Oba komitety nie zdołały zarejestrować odpowiedniej liczby list okręgowych.

WYBORY. Kłopoty z zebraniem podpisów przez dwie partie prawicowe mogą zapowiadać niższą niż zwykle frekwencję

Teoretycznie mogą startować tam, gdzie się to udało, ale politycznie byłoby to bez sensu. Obie formacje mają już sporą tradycję i ich porażka stanowi niespodziankę. Może też oznaczać, że wybory 2011 r. będą inne niż dotychczasowe.

Kodeks wyborczy dzieli komitety walczące o miejsca w Sejmie na te, które startują w całym kraju oraz lokalne. Aby zarejestrować listę w okręgu, trzeba zebrać 5 tys. podpisów. Ten, kto zdoła to zrobić w ponad połowie okręgów, a więc w 21, zyskuje prawo zgłoszenia list już bez podpisów w pozostałych 20 okręgach, status komitetu ogólnokrajowego i prawo do bezpłatnego czasu antenowego w ogólnopolskich programach wyborczych TVP. Komitety lokalne mogą startować tylko tam, gdzie zebrały podpisy, i występować za darmo tylko na lokalnych antenach TVP.

Celem i Jurka, i Korwina był oczywiście start ogólnopolski. Oba komitety złożyły wnioski o rejestrację w wymaganej liczbie okręgów, ale komisje wyborcze negatywnie zweryfikowały część podpisów i okazało się, że komitety nie mają 21 zarejestrowanych list. Start tam, gdzie się udało, byłby absurdem. Próg 5 proc. obowiązuje w skali całego kraju, zatem startując tylko w mniej niż połowie okręgów, trzeba zdobyć około 11 proc. głosów, by liczyć na mandaty w Sejmie. To jest raczej poza zasięgiem obu komitetów prawicy i wystawienie list byłoby namawianiem prawicowych wyborców do zmarnowania głosu, którego mogą potrzebować PiS czy PJN. Tego ani Jurek, ani Korwin zapewne nie chcą.

Dlaczego się nie udało? Ochotnicy, którzy zbierali podpisy, mówią zgodnie, że w tym roku było to znacznie trudniejsze niż w którychkolwiek poprzednich wyborach. Można by to uznać za wymówkę nieudaczników, gdyby nie fakt, że opinię tę potwierdzają "zbieracze" tych partii, którym się udało - od Ruchu Palikota przez SLD, PO i PSL po PiS, PJN i Polską Partię Pracy Sierpień '80. Ci z PiS wspominali, że mieli dodatkowy, zawiniony przez partię problem - tajne listy kandydatów i namawianie ludzi na ulicy do podpisywania "list in blanco". "Żeby Kaczyński wiedział, co muszą wysłuchiwać ludzie, którzy zbierają podpisy! Kto to wymyślił! Co za kretyn!" - napisała w tym tygodniu jedna z prawicowych blogerek.

Jest też obiektywna, apolityczna przyczyna części kłopotów: wakacje. Wszyscy są jednak zgodni, że w ogóle było trudniej, że przechodnie niechętnie podpisywali listy, że jest kryzys zaufania do całej sceny politycznej. W zeszłorocznych wyborach prezydenckich zarejestrowało się 10 kandydatów, mimo że z powodu przyspieszonego trybu na zbieranie podpisów (w wyborach prezydenta trzeba ich w skali kraju 100 tysięcy) był tylko tydzień. Teraz partie potrzebowały 21 razy 5 czyli 105 tysięcy, miały na to prawie miesiąc, udało się siedmiu.

Sam brak dwóch komitetów prawicy w wyborach sejmowych nie oznacza oczywiście dużych zmian w wynikach. Oba miały i tak niewielkie szanse na osiągnięcie progu. Ale sceptyczna postawa sporej części Polaków może zapowiadać niższą niż zwykle frekwencję albo kłopoty dużych partii i niespodziewane rezultaty outsiderów, zwłaszcza w wyborach do Senatu.

Krzysztof Leski

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski