Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pole karne

Redakcja
I Raczkowski, i Płoskoń, i wielu innych działaczy jest zgodnych co do tego, że szkolenie młodzieży winno odbywać się przede wszystkim w klubach . Dziś żaden właściciel klubu przekształcającego się w spółkę akcyjną nie ma obowiązku szkolenia młodzieży.

Krzysztof Kawa

Krzysztof Kawa

I Raczkowski, i Płoskoń, i wielu innych działaczy jest zgodnych co do tego, że szkolenie młodzieży winno odbywać się przede wszystkim w klubach

. Dziś żaden właściciel klubu przekształcającego się w spółkę akcyjną nie ma obowiązku szkolenia młodzieży.

Trwające już rok przepychanki pomiędzy prezesem UKFiT i prezesem PZPN dostarczają strawy mediom i rozrywki gawiedzi. Niestety, nie przybliżyły nas do rozwiązania podstawowej kwestii - co zrobić, by polska piłka nożna stała się zawodowa. O tym, że powinna taka być, nikt nie ma wątpliwości. Pojawiają się, gdy pytamy o drogę dojścia do zawodowych struktur.

Według Ryszarda Raczkowskiego, właściciela i prezesa II-ligowej Odry-Varty Namysłów, jednego z głównych opozycjonistów Mariana Dziurowicza, nie ma potrzeby wyważać otwartych drzwi. - Zawodowstwo istnieje w wielu krajach. Oczywiście nie możemy przenosić jakiegoś modelu bezkrytycznie, bo każdy kraj ma swoją specyfikę, są różne uwarunkowania. Ale wiele rzeczy można splagiatować. Każda forma jest dobra, jeżeli przynosi pieniądze - mówi. Jako przedstawiciel na Polskę niemieckiej firmy Varta zainwestował w klub z Namysłowa w ciągu kilku lat ponad 7 milionów marek.

Minęły 4 lata

W 1995 roku, podczas forum środowiska piłkarskiego w Krakowie, na zreformowanie futbolu dawano sobie 5 lat. Padło wtedy wiele postulatów, lepszych i gorszych.
Narzekano, że sport dopóty nie będzie przyciągał dużych firm, dopóki sumy przeznaczone na ten cel nie będą odliczane od podstawy opodatkowania. Marek Pietruszka z Legii Warszawa i działający z nim wtedy ręka w rękę Janusz Romanowski (obecnie w Polonii Warszawa) proponowali, by państwo i gminy dotowały drużyny piłkarskie od A-klasy w dół. Podali przykład Hiszpanii, gdzie państwo oddłużało kluby, czy Portugalii, gdzie zezwalano klubom na zadłużenie podatkowe i ubezpieczeniowe. Jan Tomaszewski, bramkarz, który zatrzymał Anglię, wyliczył, że 80 procent ligowej frekwencji stanowią mecze rozgrywane z udziałem 10 drużyn ekstraklasy. Stanisław Speczik z Komisji Finansowej UEFA podkreślał jednak, że wpływy z biletów stanowią tylko 10 procent dochodów klubów w ligach zachodnich, a ogromne znaczenie mają opłaty za transmisje telewizyjne.
Nie brak było głosów, że proces uzdrawiania naszego futbolu powinien rozpocząć się od reformy systemu szkolenia dzieci i młodzieży. W latach 1973-80 mieliśmy jednolity model pracy z młodymi piłkarzami. W obecnej dekadzie trenerzy kopiują schematy pracy z seniorami i polegają na własnej intuicji. Nadto mają coraz większy problem ze znalezieniem chętnych do treningów. Grzegorz Polakow, szkoleniowiec z ponad 30-letnim stażem, postulował odtworzenie dziecięcej piłki podwórkowej. UKFiT miałby zakupić 50 tysięcy bramek, a tereny na boiska miały wydzielić władze lokalne. Pomysł od razu uznano za nierealny - skąd wziąć na to pieniądze?
Najciekawiej było jednak w podkomisji prawnej, gdzie mecenas Andrzej Wach z rozbrajającą szczerością uświadamiał zgromadzonym, że statut PZPN wykracza poza ustawę o kulturze fizycznej i o stowarzyszeniach. Co gorsza jednak, zdaniem wielu występujących na forum, PZPN tolerował w piłce praktyki noszące znamiona przestępstwa, by wspomnieć o podwójnym podpisywaniu umów kontraktowych przez zawodników (z klubami i sponsorami), czy prawnym przekształcaniu klubów z naruszeniem interesów wierzycieli.
Gdy dyskutowano przed czterema laty, nie było jeszcze nowej ustawy o kulturze fizycznej. Nie reorganizowano rozgrywek. Nie było także jawnej opozycji sporej części środowiska piłkarskiego przeciwko władzom PZPN. Poza tym polska piłka wyglądała tak samo, jak teraz.

Przede wszystkim autonomia

Jacek Dębski mówi, że nasza piłka jest pustynią. Głosi nośne hasła: zbudować solidne podstawy piłkarstwa młodzieżowego, wysyłać trenerów na staże zagraniczne, wyplenić z rozgrywek handel punktami. Nade wszystko jednak chce, by piłka nożna stała się u nas sportem zawodowym. Jego zdaniem, największą przeszkodą w osiągnięciu tego celu jest fakt, że strategiczne decyzje podejmują działacze z małych ośrodków i jeszcze mniejszych klubów. - To są ludzie, którzy o sporcie profesjonalnym nie mają pojęcia. Cały świat zawodowej piłki opiera się na najpotężniejszych klubach - mówi.
Tak się składa, że przedstawiciele największych klubów polskiej ekstraklasy: Wisły Kraków, Legii Warszawa, Lecha Poznań czy ŁKS Łódź, a po części także Widzewa, znaleźli się po przeciwnej stronie stołu, za którym zasiedli włodarze PZPN. Ich pomysł na zawodową piłkę to przede wszystkim odebranie piłkarskiej centrali przywileju kierowania rozgrywkami ligowymi.
Od sierpnia ubiegłego roku trwają prace nad powołaniem do życia Piłkarskiej Autonomicznej Ligi Polskiej. Mimo przyzwolenia Mariana Dziurowicza i trzech posiedzeń sądu, statut tego stowarzyszenia do ostatniej środy nie został zarejestrowany. - Celowo upierano się w PZPN przy tym, by Liga miała formę stowarzyszenia. Teraz wiem dlaczego. Po prostu wymaga to znacznie większych formalności niż przy powołaniu spółki. Były niedociągnięcia, na które nie zwracano nam uwagi, by potem wytknąć przed sądem. Sądzę jednak, że to kwestia już krótkiego czasu i zaczniemy działać - mówi Raczkowski, który jest wiceprezesem PALP.
Twierdzi, że wyodrębnienie z PZPN ciała, które przejmie władzę nad rozgrywkami, przyciągnie do piłki ogromne pieniądze. - Obecnie mało kto chce inwestować, bo nie wie, co się stanie z jego pieniędzmi. To nie do pomyślenia, że reprezentacja nie ma swego oficjalnego sponsora, podobnie jak cała liga. Przecież jest sporo polskich firm, które chciałyby promować się w taki sposób. Ale PZPN ma fatalną reputację, a Dziurowicz jest skłócony ze środowiskiem. Który biznesmen zaryzykuje kojarzenie go z tym konfliktem? - pyta Raczkowski. Przekonuje, że znalazł sponsorów, którzy gotowi są zainwestować w naszą piłkę duże pieniądze. Opracował system finansowania ekstraklasy - mistrz otrzymywałby ok. pół miliona złotych, spadkowicze po 200 tysięcy, oraz nowych rozgrywek o Puchar Ligi z udziałem klubów I i II ligi, na które przeznaczono by 12 milionów zł. Domaga się, by PZPN odstąpił klubom wpływy z Toto Lotka, bo "to przecież my gramy i nam się należą".
PALP jako stowarzyszenie ma jednak ograniczone możliwości działania w kwestiach pozyskiwania sponsorów czy podpisywania umów ze stacjami telewizyjnymi. Już jesienią Witold Knychalski i Antoni Ptak z ŁKS zarejestrowali spółkę z o.o. "Ekstraklasa", która w zamyśle pomysłodawców miałaby przejąć te zadania. Łodzianie twierdzą, że wzorują się na rozwiązaniach angielskich. Tyle że ze względu na niewielką liczbę klubów, które przystąpiły do spółki, pozostała ona martwym tworem. Co więcej, w przeciwieństwie do PALP, nie ma ona formalnego przyzwolenia PZPN.
- Mówią, że tworzą drugą Premiership. To kompletna bzdura. W Anglii, podobnie, jak w innych krajach, organizacje zarządzające ligą podlegają bezpośrednio związkom piłkarskim i wykonują ich zalecenia. Na inne rozwiązania nie wydadzą zgody władze międzynarodowe - twierdzi Stanisław Płoskoń, współwłaściciel i prezes Górnika Zabrze. Krytykuje jednakże nie tylko "Ekstraklasę", ale i PALP. - Ja to nazwałem Polską Alpinistyczną Ligą Piłkarską. Mogę ją obalić w pierwszym sądzie. Wystarczy, że Górnik nie przystąpi do tego stowarzyszenia, którego pierwszy zapis mówi, iż to dobrowolny związek wszystkich klubów I i II ligi - _śmieje się Płoskoń. - Płoskoń mówi dużo rzeczy. Jeśli zarejestrujemy Ligę, to możemy wykonać jeden kosmetyczny ruch, by ten zapis zmienić - _ripostuje Raczkowski.

Po co tworzyć spółkę?

Zdaniem prezesa Górnika nie dorośliśmy do zawodowstwa. - Ustawa o kulturze fizycznej narzuca klubom ekstraklasy obowiązek przekształcania się w spółki akcyjne. I co? Gdyby go egzekwować, dziś większość klubów nie mogłaby grać, bo termin minął w ubiegłym roku - mówi Płoskoń, po czym dodaje: - Sam pomysł na osiąganie zawodowstwa poprzez przekształcanie się w spółki jest bzdurny. To nie ma znaczenia, czy klub ma formę towarzystwa sportowego, spółki czy jest klubem zakładowym. To jest tylko kwestia tego, w jaki sposób lepiej pozyskiwać pieniądze. Bayern Monachium jest towarzystwem i dzięki temu może czerpać z kasy miasta.
Raczkowski woli przywołać przykład Juventusu Turyn: - To też towarzystwo sportowe. Oczywiście, że można działać w tej formie, ale proszę zauważyć, że właśnie Juventus przekształca się w spółkę akcyjną. Chce wejść na giełdę. Widać, poszukuje nowych możliwości pozyskania kapitału. Spółka akcyjna jest bardzo dobrym rozwiązaniem. Przede wszystkim dlatego, że zyskuje się dużą wiarygodność, bo bilanse są jawne. W Polsce jest to rzecz nie do przecenienia. Firmy, które chcą dawać na sport, chcą wiedzieć, jak pieniądze będą wydawane. Stawiają klubom warunki, że pomogą im, jeśli przekształcą się w spółki akcyjne. Nie narzucałbym klubom, w jakiej postaci mają funkcjonować, ale zmusiłbym je administracyjnie do corocznego ujawniania preliminarza, wysokości kontraktów zawodników i okazywania zabezpieczenia finansowego na działalność. Muszą być czytelne zasady. Wtedy unikniemy takiej sytuacji, że drużyna w trakcie sezonu nie wyjeżdża na mecz, bo zabrakło jej pieniędzy. Klub musi założyć, jakie będzie miał wpływy z biletów, ile z reklam, telewizji, a ile od sponsorów. Liga Polska, która będzie prowadzić rozgrywki, będzie mieć wtedy możliwość weryfikacji.

Odwrócona piramida

Zawodowcy w piłce stanowią szczyt piramidy. Poniżej są znacznie liczniejsi amatorzy, podstawę zaś tworzą dzieci i młodzież. U nas te proporcje są zachwiane, mówi się wręcz, przesadzając nieco, że piramida jest odwrócona.
I Raczkowski, i Płoskoń, i wielu innych działaczy jest zgodnych co do tego, że szkolenie młodzieży winno odbywać się przede wszystkim w klubach. Co więcej, ten wymóg powinien być zapisem formalnym, by można było kluby z tej pracy rozliczać. Obecnie nie ma takiego obowiązku żaden właściciel klubu przekształcającego się w spółkę akcyjną. Biznesmeni z Tele-Foniki przejmując w 1997 roku udziały w ASPN Wisła Kraków wzięli pod swe opiekuńcze skrzydła tylko drużyny zawodowe i młodzież powyżej 16. roku życia. Dopiero teraz, gdy dysponują 100-procentowym pakietem spółki akcyjnej, planują przygarnąć także młodsze grupy wiekowe trenujące w Towarzystwie Sportowym Wisła.
Raczkowski utrzymuje, że w futbolu zawodowym będzie miejsce na szkolenie, choć bogatym klubom łatwiej podkupywać utalentowanych graczy gdzie indziej. - Jeśli na przykład wprowadzimy obowiązek występowania w każdej drużynie II ligi dwóch młodzieżowców, to zacznie się wyszukiwanie uzdolnionych i trenowanie ich. Demokracja demokracją, ale w tej kwestii musi być narzucony reżim - mówi.
O rozwój piłkarstwa młodzieżowego dba PZPN, który przekazuje na ten cel środki pozyskane od klubów przeprowadzających transfery. W środowisku określa się te opłaty mianem haraczu, bo przy transferach zagranicznych wynoszą aż 10 procent, a przy sprowadzaniu piłkarzy z zagranicy i przy transakcjach krajowych - 3 procent. W 1997 roku Zbigniew Boniek postawił zarzut, że PZPN łamie przepisy FIFA. Michał Listkiewicz, ówczesny sekretarz generalny PZPN wyjaśniał, że zakaz FIFA dotyczy tylko opłat za wydanie certyfikatu przy transferze zawodnika. Faktem jest, że związki w innych krajach nie pobierają prowizji - tłumaczył dalej - wprowadziły za to składki na piłkarstwo młodzieżowe.
Jednak wielkie kluby buntują się, że to one niosą ciężar finansowania piłki najmłodszych. Właściciele Tele-Foniki, którzy w ostatnich miesiącach przeprowadzili najwięcej transferów w polskiej lidze, chcąc nie chcąc wydają spore sumy na szkolenie, tyle że zamiast na rozwój piłki w Krakowie, na pomoc ośrodkom w innych częściach kraju. Pozostaje jednak pytanie, jak te środki są rozdysponowywane. Jan Tomaszewski, który jest przeciwny opłatom, mimo wszystko uważa, że na razie powinny istnieć, w przeciwnym wypadku piłkarstwo młodzieżowe upadnie. Zarzuca jednak PZPN, że marnotrawi pieniądze przeznaczając je na kursokonferencje trenerów w makroregionach i wczasy sportowe, zamiast skierować je wprost do klubów.

Sieradzki folklor

W 1993 roku podjęto próbę zaktywizowania środowiska do pracy z młodzieżą poprzez zarejestrowanie Polskiego Stowarzyszenia Mini Piłki Nożnej. Niestety, po kilku latach okazało się, że stowarzyszeniem musi się zająć prokurator. W ubiegłym roku zawieszono jego działalność. Władysław Leszek Tałaj z gdańskiego TKKF "Przymorze" był wiceprezesem ds. organizacyjnych. - Stowarzyszenie wyciągnęło z UKFiT masę pieniędzy i fikcyjnie je rozdysponowało. Niektórzy rozliczali imprezy w taki sposób, że na te same rachunki brali pieniądze od sponsorów i z Urzędu. Były fikcyjne etaty i podpisy na dokumentach. Wszystko zaczęło się w chwili, gdy "góra" stowarzyszenia zwąchała się z PZPN. Urządzano balangi, sam w dwóch uczestniczyłem. W końcu, widząc co się dzieje, zrezygnowałem z pracy w tym stowarzyszeniu - mówi Tałaj.
Nieoczekiwanie trzy tygodnie temu, dokładnie w dniach 9-11 kwietnia, w Sieradzu odbył się zjazd założycielski Polskiego Stowarzyszenia Piłki Nożnej (PSPN). 400 delegatów z całej Polski wybrało prezesem... Władysława Leszka Tałaja. - Utrzymywaliśmy ten zjazd w tajemnicy, bo stawiano nam na drodze szereg przeszkód. Baliśmy się, że Dziurowicz nie dopuści do niego - tłumaczy Tałaj. Na zjeździe nie było więc delegatów z PZPN, był za to były pracownik sieradzkiego Polmosu, Jacek Dębski. - Najzupełniej przypadkowo - zarzeka się Tałaj - bo prezes UKFiT przyjechał akurat na mistrzostwa Polski w piłce halowej. Skorzystaliśmy z okazji, by go zaprosić na zjazd.
Dębski wybrał się więc na teren jednostki wojskowej nr 1551, bo tam właśnie debatowano nad uzdrowieniem polskiej piłki. - Chcemy zająć się rozwojem piłki dzieci i młodzieży, ale nie tylko. Naszym celem jest zbudowanie solidnych podstaw dla futbolu. Obecne struktury zamknęły się w sobie, nic nie robią na dole. PZPN nie bierze pod uwagę ustawy o kulturze fizycznej i o stowarzyszeniach, oderwał się od środowisk. W kraju są jednak działacze nie skorumpowani, jest wielu fachowców, którzy w obecnych warunkach nie mają prawa głosu. Obejmiemy działalnością wszystkie środowiska społeczne.__Widzimy konieczność zajęcia się modernizacją obiektów sportowych i przeciwstawienia się zakusom władz lokalnych na ich likwidację, będziemy wypracowywać metody przeciwstawienia się chuligaństwu - wymienia zadania nowego stowarzyszenia prezes Tałaj.
Działacze PZPN zareagowali ostro, a nawet złośliwie. Tomasz Jagodziński, rzecznik związku, stwierdził nawet, że "do tej pory Sieradz kojarzył mu się z folklorem". Powstanie stowarzyszenia uznano za kolejną próbę powołania PZPN bis podjętą przez Dębskiego. - To nieporozumienie - broni się Tałaj - w świetle ustawy jest możliwość tworzenia stowarzyszeń niezależnych. Możemy współpracować z PZPN.
Wśród wybranych do władz PSPN jest kapitan z sieradzkiej jednostki, Piotr Gudłow (wiceprezes ds. mundurowych), Jerzy Bowszyc, który zasłynął założeniem pierwszej w Polsce sieci kantorów (wiceprezes ds. marketingu), czy Piotr Kułaga, adwokat prowadzący interesy m.in. Danuty Wałęsowej (przewodniczący wydziału prawnego). Dwaj ostatni są gdańszczaninami, pierwszy sponsoruje działalność TKKF "Przymorze", drugi czynnie bierze udział w organizowanych przez to ognisko imprezach.
TKKF Tałaja jest wzorcowe, od paru lat zbiera nagrody od władz centralnych i wojewódzkich. Pierwszy mecz przez nie organizowany zaczyna się o 6 rano, ostatni kończy o 23.30. W ciągu roku w imprezach uczestniczy 26-30 tysięcy osób w różnym wieku. Ale nawet zdaniem Tałaja formuła TKKF przeżyła się. - Przed laty w Gdańsku działało 146 ognisk, obecnie jest kilka. Dostajemy coraz mniej pieniędzy - mówi. - Dlatego tworzymy stowarzyszenie, które będzie obejmować 16 okręgów na bazie województw i pięć okręgów wydzielonych.
Na pytanie, jak uzdrowić naszą piłkę, strzela jak z karabinu: - Trzeba zreorganizować od podstaw PZPN, spontanicznie, przy pomocy autentycznych działaczy.
Pada wiele postulatów, lepszych i gorszych. Jak będzie wyglądać nasz futbol za pięć lat?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski