MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Półfinał nie dla nas

Paweł Hochstim, Rio de Janeiro
Siatkówka. Polacy, ubiegłoroczni mistrzowie świata, nie zdobędą w Rio de Janeiro medalu olimpijskiego. W ćwierćfinale dość gładko ulegli reprezentantom Stanów Zjednoczonych.

Polska - Stany Zjednoczone 0:3 (23:25, 22:25, 20:25)

Polska: Łomacz, Kubiak, Bieniek, Kurek, Mika, Nowakowski, Zatorski (libero) oraz Konarski, Drzyzga, Kłos, Buszek.

Stany Zjednoczone: Christenson, Sander, Lee, Anderson, Russel, Holt, Shoji (libero).

Do czterech razy sztuka - ta myśl przyświecała polskim siatkarzom, którzy, w zdecydowanej większości, nie lubią słuchać o statystykach. Ale prawda jest taka, że od 12 lat polski zespół próbuje się bezskutecznie dostać do strefy medalowej igrzysk olimpijskich i zawsze odpada w ostatnim momencie. Czasem jest bliżej - jak w Pekinie, gdzie biało-czerwoni przegrali na przewagi tie-break z Włochami - czasem dalej, jak w Atenach czy Londynie, gdzie w ćwierćfinałach nie wygrali seta. Ale zawsze odpadali.

- To jest najważniejszy mecz w naszych karierach - mówił Michał Kubiak. Kapitan, który jest prawdziwym przywódcą drużyny, tak na boisku, jak i poza nim, od początku tych igrzysk powtarzał, że Polacy zdobędą złoty medal. A jeśli zawodnik, który zdobył mistrzostwo świata mówi, że ćwierćfinał jest najważniejszy w życiu, to pokazuje, jak wielką rangę wśród siatkarzy mają igrzyska.

Jednego można było być pewnym - że Amerykanie mentalnie nie będą mieli problemów z udźwignięciem presji, jaka na każdych igrzyskach towarzyszy ćwierćfinałom. A Polacy? Wielokrotnie w tym roku udowadniali, że obciążenia psychiczne znoszą doskonale, wygrywając siedem z dziewięciu tie-breaków w meczach ważnych imprez, jednak w Rio ważny tie-break w meczu z Rosją przegrali. I, niestety, w starciu z Amerykanami też nie pokazali swojej mentalnej siły, bo popełniali momentami błędy, które wynikały z nerwów.

Trener Stephane Antiga pokazał w ćwierćfinale, po co zabrał do Rio de Janeiro Piotra Nowakowskiego, który wygrał rywalizację z Marcinem Możdżonkiem, bo środkowy Asseco Resovii niespodziewanie znalazł się w wyjściowej szóstce. Miał jednak pecha, bo w pierwszym secie skręcił nogę, musiał zejść z boiska i wrócił na nie w końcówce meczu.

W pierwszym, bardzo wyrównanym secie, biało-czerwoni nie potrafili jednak zaszkodzić rywalom - przeciętnie prezentowali się w końcówce, pierwszy blok zaliczyli dopiero w samej końcówce, a różnica w poziomie przyjęcia zagrywki była ogromna. Niestety, na korzyść rywali. Gdy Mateusz Bieniek zaatakował w aut wydawało się, że set się skończył pięciopunktową przewagą Amerykanów, ale Antiga dopatrzył się dotknięcia siatki i poprosił o challenge. Całe szczęście, bo, choć biało-czerwoni tego seta przegrali, to jednak mentalnie wrócili do gry, zmuszając trenera amerykańskiego drużyny Johna Sperawa do wzięcia dwóch czasów - najpierw po asie serwisowym Grzegorza Łomacza, a za chwilę po widowiskowym bloku Kubiaka na Taylorze Sanderze. Niestety, w ostatniej piłce partii Amerykanie się nie pomylili (Aaron Russel).

Obie drużyny mają podobną charakterystykę, bo bardzo wiele w ich grze zależy od największych gwiazd, grających zresztą na tej samej pozycji, czyli atakujących Bartosza Kurka i Matthewa Andersona. Obaj wcześniej w Rio grali fenomenalnie. Po pierwszym secie można było być przerażonym, bo Anderson grał jak natchniony, a Kurek średnio. W drugiej partii te statystyki się wyrównały, bo Anderson pokazał, że jednak jest tylko człowiekiem, Polacy prowadzili wyraźnie, nawet 18:13, i... na tym koniec.

Wystarczyło, że Amerykanie przestali się mylić i wzmocnili zagrywkę, by szybko zobaczyć, że złamią polski zespół. Trzy punkty z rzędu, a później jeszcze cztery i nasze wysokie prowadzenie zmieniło się w jednopunktową przewagę rywali. Nadzieje wróciły, gdy Karol Kłos cudem zablokował na siatce Sandera, ale cóż z tego, skoro trzy kolejne punkty zdobyli Amerykanie. W dodatku dwa z nich Polacy oddali im sami, dotykając siatki.

Po dwóch setach margines błędu był wyczerpany i wtedy Polacy już musieli poddać się testowi na psychiczną odporność. Znów jednak na początku wszystko wyglądało w miarę nieźle, ale gdy Amerykanie przyspieszali, to łatwo budowali swoją przewagę. Oczywiście, drużyna Stanów Zjednoczonych to absolutna światowa czołówka i porażka z nią nie jest powodem do wstydu, ale z Polakami wygrała zdecydowanie za łatwo.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski