Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policja łupi nas mandatami, zamiast obywateli chronić

Piotr Drabik
Piotr Drabik
Do takich widoków na naszych ulicach zdążyliśmy się przyzwyczaić
Do takich widoków na naszych ulicach zdążyliśmy się przyzwyczaić fot. Łukasz Gdak
Kontrowersje. Jest nowy regulamin Komendy Głównej Policji, który ma zapewnić większą kontrolę nad działaniami drogówki. Urzędnicy MSWiA szumnie ogłaszają koniec wyrywkowych kontroli dla polepszenia statystyk. Rzeczywistość przeczy jednak tym zapewnieniom.

Krakowscy funkcjonariusze chyba zapomnieli o swoim powołaniu. Zamiast dbać o bezpieczeństwo obywateli i np. zabrać się na poważnie za kibolskie gangi z maczetami, wolą polować na ludzi popełniających drobne wykroczenia. Przykład? W godzinach popołudniowych notorycznie parkują radiowóz w pobliżu placu Bohaterów Getta, tak aby był niewidoczny dla pieszych. Po czym łapią pasażerów komunikacji miejskiej, którzy śpiesząc się do tramwaju biegną na przystanek przez jezdnię, a nie tunelem podziemnym.

- Osobom starszym i matkom z wózkami niełatwo zejść schodami, a winda jest wiecznie nieczynna - podkreśla pani Małgorzata, która mieszka w okolicy placu.

Kobieta, która ma stwierdzoną grupę inwalidzką, również została obdarowana mandatem w wysokości 50 zł.

- Śpieszyłam się z walizką na tramwaj. Policjanci podbiegli do mnie zaraz po tym, jak dotarłam na przystanek przez jezdnię. Do funkcjonariuszy nie trafiały żadne argumenty i zamiast pouczenia, od razu wlepili mi mandat - relacjonuje nam pani Małgorzata. Podobne historie słyszymy w tej okolicy co krok. Karani są zarówno mieszkańcy, jak i turyści zmierzający do Fabryki Schindlera oraz MOCAK-u.

- Głównie łapią osoby starsze, bo w przeciwieństwie do młodych nie próbują uciekać - dodaje mieszkająca w tej samej okolicy pani Teresa. Jej zdaniem policjanci wręcz czają się na przechodniów w tym miejscu. Wygląda to tak, jakby wcale nie chodziło im o bezpieczeństwo i prewencję, ale o wpływy do budżetu państwa. Inny z mieszkańców okolicy twierdzi wręcz, że został ukarany, ponieważ wszedł prawidłowo na przejście, ale zszedł poza pasami, skracając sobie nieco drogę. Pan Piotr opisuje przy okazji kolejny trick policji, czyli dzielenie wykroczeń. - Funkcjonariusze chcieli ukarać mnie mandatem 200 zł, po 50 zł za jeden pas jezdni, dwa torowiska tramwajowe i kolejny pas drogi. Ostatecznie łaskawie dali mandat za 50 zł - mówi nam pan Piotr, który w ostatnich miesiącach został ukarany aż cztery razy.

- Takie praktyki są powszechne od lat, aby poprawić statystyki - mówi emerytowany policjant, który chce zachować anonimowość. Przekonuje, że każdy funkcjonariusz zna miejsca, gdzie w łatwy sposób może wypisać kolejne mandaty. Jednocześnie dodaje, że w „ostatnich latach liczą się tylko wyniki”. - Samym policjantom to nie pasuje, ale mandaty są prostym i bezpiecznym dowodem wypełniania obowiązków. Przełożeni je uwielbiają - tłumaczy emerytowany funkcjonariusz.

Komenda Wojewódzka Policji odpiera zarzuty. - Lokalizacje patroli wskazywane są w oparciu o analizę stanu bezpieczeństwa ruchu drogowego - przekonuje Anna Zbroja z biura prasowego małopolskiej policji i dodaje, że za pierwszym razem mundurowi udzielają pouczenia. - Następnie w kolejnych dniach obserwują, czy ci sami piesi stosują się do przepisów i tylko w rażących przypadkach stosują wobec nich mandaty - zapewnia Anna Zbroja.

Okoliczni mieszkańcy wybuchają śmiechem na te opowieści. Twierdzą, że nie ma mowy o pouczeniach, a funkcjonariusze zachowują się jak bezwzględni kasjerzy.

Z podobnych praktyk korzysta również krakowska straż miejska. Pomimo, że jej funkcjonariusze praktycznie nie prowadzą kontroli pieszych, to często polują na zmotoryzowanych. Na ich mapie punktów przynoszących mandaty, szczególne miejsce zajmuje np. ul. Grzegórzecka, gdzie kierowcy skracają sobie zjazd z ronda. - O reakcję prosili nas sami mieszkańcy - zapewnia rzecznik formacji Marek Anioł.

Prawda jest jednak taka, że o wiele prościej wlepić mandat kierowcy, niż np. ustalić personalia właścicieli posesji, wokół których panuje brud, co jest od lat zmorą Krakowa.

Chcą położyć kres mandatom dla statystyk

Mają w tym pomóc zmiany, które wprowadził nowy regulamin Komendy Głównej Policji. Wszedł on w życie wczoraj i zakłada m.in. powołanie osobnych Biur Prewencji i Ruchu Drogowego. Dzięki temu centralna komenda ma znacznie łatwiej sprawdzać funkcjonariuszy drogówki z podległych jej, mniejszych jednostek.

- Policji nie chodzi teraz o to, by za wszelką cenę obywatele płacili mandaty, tak jak było przedtem za rządów koalicji PO z PSL. Wtedy fotoradary rozstawiano w miejscach często przypadkowych, żeby łapać kierowców i żeby płacili mandaty do budżetu - tłumaczył zmiany w radiu RMF FM wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński.

Takich obietnic składano nam już w przeszłości wiele i nic z nich nie wynikało. Krajowa Rada Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego jeszcze za czasów rządu Ewy Kopacz szacowała, że policjanci powinni wypisywać rocznie ponad 1,68 mln mandatów kierowcom i 420 tys. pieszym. Ostatnie dane porównawcze pochodzą z roku 2014, kiedy mundurowi wykonali ten plan na... 120 proc.

Kolegów po fachu broni mł. inp. Wojciech Pasieczny, który przez dwie dekady pracował w warszawskiej drogówce. - Jestem przeciwnikiem pouczeń. Piesi i kierowcy łamiący przepisy zawsze powinni liczyć się z karą - nie kryje emerytowany funkcjonariusz. Dodaje, że policjanci nie mogą ulegać presji pieszych i kierowców wskazujących, gdzie policjanci mają prowadzić kontrole, a gdzie nie. Na pytanie o zjawisko presji ze strony przełożonych na wypisywanie mandatów odpowiada, że nigdy nic takiego nie miało miejsca. Przynajmniej w jego jednostkach.

- Warto się zastanowić, czy wypisywanie mandatów wpływa na poprawę bezpieczeństwa - mówi Jacek Gęga ze Stowarzyszenia Pomocy Poszkodowanym w Wypadkach i Kolizjach Drogowych „Alter-Ego”. Jego zdaniem funkcjonariusze zamiast angażować się w nachalne patrole i nękanie ludności, mogliby w tym czasie rozładowywać korki lub skierować uwagę na miejsca rzeczywiście niebezpieczne dla życia pieszych i kierowców.

Jednocześnie podkreśla, że sami piesi również nie pozostają bez winy. - Coraz częściej słyszymy o potrąceniach na pasach osób w słuchawkach na uszach i w kaputurach na głowie - dodaje Gęga. Prawnik, który na co dzień zajmuje się sprawami wypadków drogowych, zwraca także uwagę na skrzyżowania. - W Krakowie spora część z nich ma sygnalizację świetlną, która powoduje ograniczoną czujność pieszych. Tam też dochodzi do wypadków - ostrzega Jacek Gęga.

Zwiększenie kontroli nad drogówką to niejedyne zmiany, jakie planuje wprowadzić w policji rząd Beaty Szydło. W jej szeregi mają zostać wkrótce wcieleni funkcjonariusze Inspekcji Transportu Drogowego. Politycy PiS od dłuższego czasu obiecywali likwidację tej formacji.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski