Czytaj także: Zamiast chuliganów policja chce ukarać wszystkich kibiców Wisły >>
Dzisiaj jest kac, bo z policyjnych zapowiedzi – że szykują się wyjątkowe działania; że jeszcze żadne służby porządkowe w Polsce nie wykazały się takim zdecydowaniem – nie wyszło nic. Dosłownie.
Złośliwi mówią, że policja nie mogła wygrać tego starcia, skoro wydarzeniom w ogródku przy Reymonta, skąd masowo leciały race w kierunku stadionu i spadały niedaleko zdezorientowanej publiczności, przyglądało się „tylko” 300 funkcjonariuszy. Zdecydowanie za mało na niemal taką samą liczbę znajdujących się tam pseudokibiców, jeśli przyjąć nowe standardy ćwiczone w wiślackiej sekcji sportów walki. Przypomnijmy, to tam mogą rekrutować się, i wyżywać, fani kibicowskich porachunków. A prikaz był dla nich prosty: trenujemy bójki nie jeden na jeden, ale np. dwóch na pięciu.
W tej sytuacji nie pomogłoby nawet pół tysiąca funkcjonariuszy.
Inna przyczyna bezczynności policji tkwi być może w zbyt dosłownym zinterpretowaniu modnego ostatnio słowa o „deeskalacji” konfliktu. W tym przypadku to jednak całkowicie błędna droga.
Tak czy inaczej, zamiast jednoznacznego sygnału do środowiska chuliganów – na wzór „idziemy po was!” ministra Sienkiewicza w kierunku skinheadów (nawiasem mówiąc, też na wyrost) – są mętne sugestie delegalizacji stowarzyszenia kibiców Wisły. Po to, aby odwrócić uwagę od swoich nieporadnych działań?
Wszystko to po czterech dniach od zdarzenia, w którym zdrowie 10 tysięcy ludzi było realnie zagrożone, a policjanci stali z boku i wszystko nagrywali! Ot, tak.
Okazuje się jednak, że same kamery nie wystarczą. Tak jak przy fotoradarach. Potem trzeba jeszcze umieć z nich korzystać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?