Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Politycy obiecali 12 zł za godzinę i wielu pracowników... boi się

Zbigniew Bartuś
archiwum
Rynek pracy. Państwo musi wesprzeć uczciwe firmy, które chcą ludziom płacić przyzwoicie.

- Politycy chcą mi podnieść pensję z tysiąca do nawet 3 tys. zł. Jestem przerażony! - mówi Piotr Zaremba, podkrakowski ochroniarz. Ta wypowiedź świetnie oddaje nastroje w zatrudniającej 300 tys. osób branży. Podobny niepokój panuje wśród kilkuset tysięcy pracowników firm sprzątających, w drobnym handlu, hotelarstwie, a częściowo także w budownictwie.

- Wydaje się absurdem, że półtora miliona Polaków, dostających głodowe pensje, boi się podwyżek. Chodzi jednak o to, że działania polityków mogą doprowadzić do… obniżek, zwolnień i wypchnięcia setek tysięcy ludzi w szarą strefę - komentuje Andrzej Madej, szef Ogólnopolskiego Branżowego Związku Zawodowego Pracowników Ochrony (OBZZPO).

W kampanii wyborczej niemal wszystkie ugrupowania zapowiedziały podniesienie ustawowej płacy minimalnej. PO i PiS zaproponowały 12 zł za godzinę pracy niezależnie od umowy, czyli także na śmieciówkach. Zjednoczona Lewica mówiła o 15 zł, Partia Razem o 20 zł. Dziś płaca minimalna obowiązuje wyłącznie przy umowie o pracę i jest liczona w skali miesiąca - teraz wynosi 1750 zł brutto, w przyszłym roku ma być 1850.

- Dla pracowników dużych firm, zwłaszcza w wielkich miastach, stawki rzędu 12, czy nawet 15 zł za godzinę nie są niczym nadzwyczajnym, ale w mikrofirmach i całej Polsce B zarabia się, przynajmniej oficjalnie, mniej. Po podniesieniu stawek rzesza działających tam przedsiębiorców oficjalnie zwolni ludzi i przeniesie się w szarą strefę - przewiduje prof. Stanisław Gomułka, ekspert BCC.

Zwraca uwagę, że dotyczy to szczególnie branż, w których masowo wypychano pracowników na umowy cywilnoprawne. W handlu na tzw. śmieciówkach pracuje co trzecia osoba, w firmach ochroniarskich i sprzątających - większość. Stawki?

- Średnio 6,5 zł za godzinę, ale kolega spod Kielc „chwalił się” ostatnio, że dostał 3,80 zł - mówi Andrzej Madej. W szybkie podwojenie stawek nie wierzy.

Tomasz Wojak, prezes Polskiego Związku Pracodawców Ochrona, zrzeszającego najpotężniejsze firmy (Impel, Konsalnet, Juwentus, Solid...) przyznaje, że branża ma problem. - W przetargach publicznych na ochronę mienia jedynym kryterium była przez lata cena, więc doszło do wojny konkurencyjnej. Ponieważ płace stanowią u nas 80 proc. kosztów, właśnie one padły ofiarą cięć. Abyśmy mogli radykalnie podnieść stawki, klienci musieliby zapłacić za usługi nawet dwa razy więcej - szacuje Wojak.

Dodaje, że w firmy ochrony uderzy nie tylko ewentualne ustanowienie godzinowej płacy minimalnej, ale ozusowanie umów zleceń - uchwalone w zeszłym roku przez Sejm przepisy zaczną obowiązywać od 1 stycznia 2016 r. (patrz ramka). Jego zdaniem, wiele firm tego nie przeżyje. Na razie działa ich w Polsce ok. 3 tys.

- Część właścicieli kombinuje, jak tu uciec przed ustawowymi stawkami minimalnymi i składkami na ZUS. Rejestrują firmy w innych krajach Unii, gdzie daniny publiczne są niższe. Więc niedługo będą nas chronić i sprzątać nam obiekty „Brytyjczycy”, „Cypryjczycy”, „Luksemburczycy” i „Łotysze” - opisuje Andrzej Madej.

- Słyszałem o takich wybiegach, ale na szczęście prawo unijne im zapobiega. Trzeba tylko skutecznie i bezwzględnie to prawo stosować. ZUS, skarbówka, inspekcja pracy muszą ścigać nieuczciwe firmy, także te zatrudniające ludzi na czarno, bo inaczej ci, którzy chcą płacić pracownikom lepiej i zgodnie z prawem, zostaną wykończeni - ostrzega Wojak.

Zaczęło się od apelu z Krakowa

Wkrótce strategicznych obiektów w Polsce strzec będzie mafia zatrudniająca bezdomnych za miskę zupy - napisał rok temu do premier Ewy Kopacz krakowianin Stanisław Dam, pracownik firmy ochroniarskiej w Krakowie. Dodał, że pracownik pilnujący obiektów publicznych zarabia 4,50 zł za godzinę. Prosił o interwencję i wsparcie państwa.

By ograniczyć nadużywanie umów zleceń i zaniżanie stawek Sejm uchwalił kilka rozwiązań, m.in. w przetargach publicznych cena przestała być jedynym kryterium (coraz częściej preferuje się firmy zatrudniające ludzi na etatach), zmieniono też sposób ozusowania umów zleceń.

Na razie pracodawcy, zamiast zawrzeć z pracownikiem jedną umowę zlecenia na miesiąc i zapłacić od niej składki ZUS, rozbijają ją na kilka umów, z których pierwsza opiewa np. na 50 zł. Zgodnie z prawem składki ZUS płaci się tylko od pierwszej umowy…

Od nowego roku takie sztuczki będą niemożliwe: składkę trzeba będzie zapłacić od płacy minimalnej, niezależnie od liczby zawartych umów. Pracodawcy szacują, że tylko te przepisy zwiększą ich koszty o kilkanaście proc. Średnia rentowność w branży wynosi 5 proc.

[email protected]

od 7 lat
Wideo

Wyniki II tury wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski