MŚ mogą być siłą dobra i FIFA uważa, że tak też stanie się na turnieju w 2018 roku w Rosji” – to część oświadczenia Międzynarodowej Federacji Piłki Nożnej, będącego reakcją na apele, by zabrać Rosjanom prawo organizacji kolejnego mundialu.
Krótko mówiąc, w koło Macieju to samo. Potężna sportowa korporacja, zarabiająca krocie na wynajmowaniu co cztery lata swojego sztandarowego produktu, wypycha sobie usta dyrdymałami o swojej apolityczności i sile sprawczej oferowanej usługi. Ta druga nie obejmuje już tylko cywilizacyjnego skoku (w Brazylii przypominającego skok z trampoliny na główkę do talerza z zupą), ale również powstrzymywanie groźnych dla świata zjawisk.
Nie sprecyzowano niestety, jak piłkarski turniej miałby wpłynąć na ograniczenie mocarstwowego popędu Władimira Władimirowicza Putina, bo argument o „sile dobra” on co najwyżej może popić Stolicznają i skwitować głośnym rechotem.
Apolityczność FIFA – podobnie jak Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego, kłaniają się echa Soczi – to humbug. Zasłanianie się tym terminem, a potem popijanie szampana (lub Stolicznajej) na trybunie honorowej z Putinem, to polityka w czystej postaci, cyniczne (bo raczej nie naiwne) wpisywanie się w narrację podrzuconą przez prezydenta Rosji.
Nie wymagam wcale od FIFA dramatycznych gestów i występowania w roli strażników światowego pokoju, na dziś wystarczyłby ostrożny komunikat. „Z zaniepokojeniem śledzimy... rozważymy... w ostateczności...”. Ten, który wydano, jest bardziej żałosny od afery korupcyjnej wokół mundialu w Katarze.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?