Od 2013 roku trwały w Krakowie badania dotyczące alergii wśród dzieci i młodzieży szkolnej. Ankietowano dzieci 7- i 8-letnie oraz 16- i 17-latków, w sumie każdego roku ponad 7 tys. uczniów. Wyniki: co drugi ma objawy alergii. Co więcej, ponad połowa tych alergików do tej pory nie była diagnozowana ani leczona w poradniach alergologicznych.
- Takie dzieci często i niepotrzebnie łykają antybiotyki, bo alergiczny katar i kaszel są brane za infekcję. Gorzej: nieleczona alergia może prowadzić do astmy oskrzelowej, jednym z jej powikłań jest też zapalenie zatok, bardzo trudne do leczenia - alarmuje autorka badań prof. Ewa Czarnobilska, kierownik Centrum Alergologii Klinicznej i Środowiskowej Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, przewodnicząca Polskiego Towarzystwa Alergologicznego w Małopolsce.
Groźny kurz i kolczyk
Ankiety prowadzone wśród uczniów dotyczyły uczulenia na alergeny naturalne, więc np. roztocze kurzu domowego, białko jaja kurzego, orzechy, naskórek kota, jak też na substancje chemiczne, metale. Specjaliści np. pytali o założenie kolczyków we wczesnym wieku czy o wykonane tatuaże (nawet te malowane henną) - jedno i drugie może uczulać, w przypadku kolczyków winny będzie nikiel, obecny w biżuterii ze srebra i złota. Część uczniów przeszła też dalsze badania, mające potwierdzić chorobę alergiczną.
Alergików pośród krakowskich dzieci i młodzieży jest więcej o 35 proc. niż w 2000 r. Europejska Akademia Alergologii i Immunologii Klinicznej przewiduje, że za 10 lat połowa Europejczyków będzie cierpiała na jakiś rodzaj alergii. W szkołach w Krakowie już ten porażający poziom został osiągnięty...
- Czy przybyło nam naturalnych alergenów środowiska? Przybyło roztoczy, skoro więcej sprzątamy, albo pyłków roślin, skoro mamy mniej zieleni? Nie. Na pewno przybyło nam uczulających substancji chemicznych - uważa prof. Czarnobilska.
Alergizować mogą substancje, które wdychamy z powietrzem - metale obecne w pyle zawieszonym, mogące wywoływać alergiczny nieżyt nosa, zapalenie spojówek, a nawet astmę oskrzelową. Za reakcje alergiczne takie jak wypryski odpowiadają często kosmetyki. Rośnie liczba naszych chemicznych wrogów „ukrytych” w jedzeniu: polepszacze, barwniki, konserwanty...
Jak wykazały badania w Krakowie, dzieci i nastolatków najczęściej uczulają: roztocze, pyłek traw, pyłek drzew, naskórek kota, bylica, grzyby pleśniowe Alternaria i sierść psa. Natomiast spośród alergenów chemicznych - nikiel zawarty w metalowych częściach odzieży i biżuterii, a także w pokarmach, czy mieszanki zapachowe, np. odświeżacze powietrza, kosmetyki. Spaliny też dają o sobie znać: ustalono, że u dzieci mieszkających bliżej głównych traktów komunikacyjnych częściej występuje alergiczny katar oraz astma.
Brak świadomości
Dlaczego ponad 50 proc. uczniów-alergików nigdy nie była w specjalistycznej przychodni? Jak podejrzewają alergolodzy, nie wynika to zawsze z braku świadomości czy długich terminów do specjalisty. - Myślę, że część rodziców wykonała dzieciom testy w prywatnych laboratoriach, na naturalne alergeny.
Wynik był ujemny, a mogły mieć one alergie na substancje chemiczne, a w tym przypadku możliwości diagnostyczne są bardzo ograniczone, można wykonać tzw. testy płatkowe tylko w specjalistycznych ośrodkach - mówi prof. Ewa Czarnobilska. Podkreśla też, że krakowianie powinni poważnie pomyśleć o tym, jak chronić dzieci przed nabyciem alergii na atakującą nas chemię.
Przede wszystkim zaleca maski z filtrem, które powinno się zakładać wychodząc na krakowskie ulice w dni z atakiem smogu. Prof. Czarnobilska jest zdania, że należy wywołać modę na noszenie masek, jak też postarać się o to, by były łatwo dostępne.
Monitoring w szkole
Alergolog apeluje też, aby nie wybierać się całymi rodzinami na długie godziny do galerii handlowych, gdzie butiki wabią zapachami - a przez to wywołują u dzieci alergię. Również sklepy meblowe, gdzie unosi się w dużych ilościach folmaldehyd z klejów, powinny być dla dzieci zakazane.
Sposobem na profilaktykę i zidentyfikowanie zagrożeń jest monitoring powietrza w pomieszczeniach. - Służy do tego nieduże urządzenie, które w kilka godzin zasysa powietrze do badań - tłumaczy dr hab. Dorota Myszkowska z Pracowni Alergologiczno-Immunologicznej CM UJ. Metoda nie jest tania, jednak zdaniem specjalistów, takie urządzenie powinno krążyć po szkołach i przedszkolach. Pozwoliłoby to ustalić, gdzie np. zalegają roztocze i którą salę gimnastyczną czy pomieszczenie dla przedszkolaków trzeba solidniej sprzątać lub wietrzyć. Prof. Czarnobilska myśli o przygotowaniu projektu takiego monitoringu w Krakowie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?