Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polscy tirowcy nie wierzą Słowakom

Alicja Fałek
W grudniu 2015 r. tirowcy protestowali na moście w Piwnicznej
W grudniu 2015 r. tirowcy protestowali na moście w Piwnicznej Alicja Fałek
Sądecczyzna. Słowacy obiecują, że za cztery lata rozpoczną remont dróg, żeby otworzyć granice dla polskich tirów. Sądeccy przedsiębiorcy im nie wierzą.

Widać efekty zorganizowanego w grudniu ub.r. protestu sądeckich firm transportowych, które oczekują możliwości przejazdu przez jedno z trzech przejść granicznych ze Słowacją dla pojazdów powyżej 7,5 tony.

- Do końca marca planowane jest podpisanie polsko-słowackiej deklaracji w sprawie współpracy przy rozwoju połączeń drogowych między naszymi państwami - mówi Jerzy Szmit, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. Obie strony chcą zadeklarować, że postarają się w najbliższych latach zainwestować w drogi na przejściach granicznych Piwniczna - Mniszek i Muszynka - Kurov.

Rozmowy toczyły się od połowy stycznia br. Ministrowie transportu Polski i Słowacji w czeskiej Pradze cały czas dyskutowali o możliwości otwarcia granic. - To Polska podjęła inicjatywę w celu określenia harmonogramu prac nad rozbudową i rozwojem dróg łączących nasze kraje - zapewnia Szmit.

Na Sądecczyźnie są trzy przejścia graniczne na Słowację. Przez każde mogą przejechać tylko pojazdy, które ważą do 7,5 tony. To przez zły stan dróg po stronie słowackiej.

Słowacy zapewniają, że zamierzają naprawić nawierzchnię drogi w Mniszku nad Popradem, która prowadzi do Piwnicznej. To ze względu na jej fatalny stan, na nowym moście łączącym Polskę ze Słowacją wprowadzono ograniczenia tonażu.

Podobna sytuacja ma miejsce na przejściu Muszynka - Kurov. Jednak tam konieczna jest kosztowniejsza inwestycja. Do przejścia granicznego po słowackiej stronie prowadzi droga trzeciej kategorii. Żeby mogły nią jeździć tiry, konieczna jest jej całkowita przebudowa.

Słowacy jednak zabiorą się za remonty dopiero w następnej perspektywie finansowej Unii Europejskiej, czyli po 2020 r. Polski rząd chce przyśpieszyć realizację inwestycji i rozwiązać problemy firm transportowych. Tirowcy muszą nadkładać wiele kilometrów, żeby przekroczyć granicę w Chyżnem.

Sądeccy tirowcy nie wierzą jednak w zapewnienia Słowaków, którzy kilka lat wcześniej remonty dróg zapowiadali na lata 2016-2020.

- Teraz mamy czekać kolejne cztery lata? Jak widać, nasze protesty na niewiele się zdały - mówi rozczarowany obrotem spraw Jarosław Tokarczyk, właściciel firmy transportowej z Rytra i jeden z organizatorów ubiegłorocznej manifestacji. - Blokowaliśmy most w Piwnicznej, bo chcieliśmy zwrócić uwagę na nasze ogromne problemy. Tu nie chodzi o zły stan dróg, a jedynie o dobrą wolę.

Tokarczyk zwraca uwagę, że ze Starej Lubowni do Mniszka mogą jechać pojazdy ważące ponad 7,5 tony. Uważa, że stan nawierzchni nie jest tak zły, żeby nie mógł nią jechać polski tir.

- Kto jeździ przez Mniszek, wie o tym doskonale - dodaje transportowiec. Nie potrafi zatem zrozumieć, dlaczego na moście w Piwnicznej pojawił się znak ograniczający przejazd pojazdom powyżej 7,5 tony.

Właściciele firm transportowy ch z Sądecczyzny mają żal do rządu, że nie zostali zaproszeni do rozmów ze Słowakami. Zapowiedzi Ministerstwa Infrastruktury komentują jednym zdaniem: „Stoimy w tym samym miejscu, co w grudniu i prędko się stąd nie ruszymy”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski