Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska będzie strefą wolną od GMO. Tylko pozornie...

Grzegorz Skowron
Grzegorz Skowron
(zdjęcie ilustracyjne)
(zdjęcie ilustracyjne) fot. Dawid Łukasik
Kontrowersje. Ministerstwo Środowiska chce zakazać upraw roślin modyfikowanych genetycznie na terenie całego kraju. Ale Ministerstwo Rolnictwa nie zamierza zamykać naszych granic dla importu pasz z takich roślin.

„Ustanawia się terytorium Rzeczpospolitej Polskiej strefą wolną od GMO” - to najważniejszy zapis z projektu nowelizacji ustawy o mikroorganizmach i organizmach genetycznie zmodyfikowanych”, przygotowanego przez Ministerstwo Środowiska. Wprawdzie nowy projekt zakłada wydawanie zezwoleń na uprawy roślin genetycznie modyfikowanych, ale i ich uzyskanie będzie praktycznie niemożliwe. Choćby dlatego, że rolnik będzie musiał zdobyć na to pozwolenie od wszystkich właścicieli gruntów w promieniu 3 kilometrów od pola, na którym będą uprawy GMO.

- To czysta głupota - ocenia Wojciech Kozak, wicemarszałek województwa małopolskiego odpowiedzialny za rolnictwo. - Takie rozwiązanie uderzy w polskiego rolnika, a niczego nie zmieni, bo do naszego kraju trafiają rośliny genetycznie zmodyfikowane - dodaje. Jego zdaniem nie da się uniknąć GMO, bo „nawet Chińczycy uprawiają ryż genetycznie modyfikowany”.

- Sam zakaz upraw to rzeczywiście za mało - potwierdza Jadwiga Łopata, prezes Międzynarodowej Koalicji dla Ochrony Polskiej Wsi, która od lat walczy z GMO. I ma żal do obecnego rządu, że nie zakaże importu pasz z dodatkami GMO. - Gdy PiS było w opozycji krytykowało takie decyzje rządu PO. Teraz samo wydłuża możliwość importu pasz modyfikowanych o kolejne 4 lata - mówi Jadwiga Łopata. Projekt ustawy w tej sprawie przygotowało Ministerstwo Rolnictwa.

W 2006 r., za poprzednich rządów PiS, wprowadzono zakaz żywienia zwierząt paszami z GMO, ale z datą obowiązywania po dwóch latach. Po przejęciu władzy przez koalicję PO-PSL memorandum dotyczące zakazu przedłużano - najpierw do roku 2012, potem do 2016. Teraz Ministerstwo Rolnictwa chce po raz kolejny odroczyć wprowadzenie zakazu - następna graniczna data to rok 2021. Powód?

Trudna sytuacja w polskim rolnictwie. Gdyby ograniczono import wysokobiałkowej soi, przestałaby się opłacać hodowla drobiu i trzody chlewnej. Resort rolnictwa potrzebuje 4 lat na przygotowanie takich rozwiązań, które zachęcą rolników do własnych, ekologicznych upraw.

Zakaz importu pasz z GMO byłby też nieskuteczny. Przy braku granic trudno o kontrolę wszystkich ładunków kierowanych do Polski.

Od lat przeciwnicy GMO przekonują, że wprowadzenie na masową skalę organizmów genetycznie zmodyfikowanych szkodzi środowisku naturalnemu i zdrowiu. Na tyle skutecznie, że większość Polaków obawia się takich zagrożeń i domaga się dodatkowych oznaczeń żywności wyprodukowanej z roślin transgenicznych i zwierząt karmionych takimi roślinami. Mimo, że nie ma badań naukowych jednoznacznie potwierdzających takie zagrożenie.

Małopolska była jednym z pierwszych województw, które sejmik uznał za strefę wolną od GMO. W praktyce oznacza to zakaz upraw roślin genetycznie modyfikowanych. I wygląda na to, że jest on rygorystycznie przestrzegany - podczas ubiegłorocznych kontroli upraw kukurydzy w naszym regionie nie stwierdzono obecności GMO.

Ale to wcale nie oznacza, że w Małopolsce nie ma roślin transgenicznych. - Sprowadzamy wysokobiałkową soję jako paszę dla zwierząt. Nasi rolnicy ją kupują bez żadnych przeszkód - nie kryje wicemarszałek województwa Wojciech Kozak.

- Możemy mówić o uzależnieniu od importu pasz z zagranicy - twierdzi Jadwiga Łopata, od lat walcząca o wyeliminowanie GMO z produkcji rolnej. Co roku Polska importuje 2 mln ton soi. Wydajemy na ten cel 4 mld zł. W Polsce uprawy wysokobiałkowych pasz są niewielkie (690 tys. ha), ale w ciągu ostatnich 2 lat ich powierzchnia wzrosła 4-krotnie.

Jeśli Sejm przyjmie projekt Ministerstwa Środowiska obecne uprawy będą musiały zniknąć. Wprawdzie wydawane będą pozwolenia na stosowanie nasion genetycznie modyfikowanych, ale właściciel pola, na którym zostaną zasiane, będzie musiał mieć zgodę wszystkich rolników posiadających grunty w promieniu 3 kilometrów. To w praktyce przekreśli nie tylko eksperymentalne uprawy, ale i produkcję wysokobiałkowej paszy na masową skalę.

- Całkowity zakaz upraw GMO oznacza więc jeszcze większe uzależnienie się od importu - podkreśla Wojciech Kozak. Według niego zarówno stworzenie w całej Polsce strefy wolnej od GMO jest złym rozwiązaniem, a jeszcze gorszym byłoby wprowadzenie zakazu importu paszy wysokobiałkowej.

Inne zdanie na ten temat ma Jadwiga Łopata, która przypomina, że zakaz importu pasz z GMO wprowadził w 2006 roku rząd PiS. Tyle e wtedy zastosował dwuletnie memorandum na wprowadzenie tego zakazu. Potem przedłużał je dwa razy kolejny rząd PO-PSL. Ale właśnie teraz rząd PiS opowiedział się za kolejnym odroczeniem zakazu importu pasz transgenicznych, choć będą w opozycji obecna partia rządząca ostro protestowała przeciwko takim samym decyzjom poprzedników.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski