Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska biotechnologia: jesteśmy świetni w teorii, gorzej z praktyką

Włodzimierz Knap
Przemyslaw Swiderski
Kraków. Niemal 900 biotechnologów z 63 państw, w tym 225 z Polski, spotkało się na Europejskim Kongresie Biotechnologicznym. To jedno z największych spotkań naukowców w historii Polski.

Wśród gości była m.in. Emmanuelle Charpentier, światowej sławy uczona, jedna ze 100 najbardziej wpływowych osób na świecie według „The Times Magazine”. Mówiła o nowych technikach modyfikacji zmiany genomu. Fachowcy są zgodni: nie sposób nawet ogarnąć możliwości, jakie przynieść może ich stosowanie w sposób efektywny i tani, np. w leczeniu nowotworów.

- Wybór Krakowa był podwójnie motywowany - mówi prof. Tomasz Twardowski, główny organizator kongresu, przewodniczący Komitetu Biotechnologii PAN. - Dlatego że jest miejscem wyjątkowo atrakcyjnym. Ale głównym powodem było to, że jest tutaj silne środowisko naukowe.

W Krakowie działają m.in. Małopolskie Centrum Biotechnologii przy UJ, kierowane przez prof. Kazimierza Strzałkę, Zakład Biotechnologii Medycznej Collegium Medicum UJ, na czele z prof. Józefem Dulakiem i prof. Alicją Józkowicz, Instytut Zootechniki w Balicach, gdzie zespół kierowany przez prof. Zdzisława Smorąga sklonował pierwsze w Polsce zwierzę (królika w 2003 r.) i otrzymał pierwszego transgenicznego knura (organy takich świń mogą służyć w leczeniu ludzi).

Biotechnologia rozwija się też na Uniwersytecie Rolniczym, AGH, Politechnice Krakowskiej. Prof. Adam Dubin stworzył Selvitę, największą innowacyjną firmę biotechnologiczną w Europie Środkowo-Wschodniej, poszukującą leku na raka. Współpracuje m.in. z 7 na 10 największych koncernów farmaceutycznych na świecie.

W Polsce biotechnologię studiuje kilka tysięcy osób, ale nasi biotechnolodzy są wielkimi ofiarami braku pieniędzy inwestowanych w naukę. - Wielkimi, bo w stosunku do sum przeznaczonych na __badania osiągają wyniki rewelacyjne - podkreśla prof. Twardowski. - Ale diametralnie inaczej sprawa ma się z przełożeniem wyników badań na to, co trafia do aptek i sklepów.

Naukowcy chcą pracować w kraju, lecz często nie mają gdzie. Wyjeżdżają więc za granicę. Narzekają też na przepisy. Polskie, niemal tożsame z prawem UE, dopuszczają prawie pełną dowolność badań naukowych, ale osiągnięcia teoretyczne mają znikome szanse na praktyczne zastosowanie, np. przez wejście na rynek z genetycznie zmodyfikowaną żywnością. Dlatego jeśli taka dociera do rodzimego konsumenta, to pochodzi głównie z USA i Azji. Firmy tam działające wykorzystują osiągnięcia biotechnologów, w tym polskich.

O tym, że Polacy mogą na wytworach, które zrodziły się w głowach biotechnologów, sporo zarabiać, dowodzi produkcja leków, np. gensuliny, czyli ludzkiej insuliny zmodyfikowanej technikami inżynierii genetycznej.

Nasi biotechnolodzy nie ustępują informatykom, którzy cieszą się opinią jednych z najlepszych na świecie. Prof. Ryszard Tadeusiewicz, informatyk i automatyk z AGH, twierdzi, że nie ma sensu porównywać obu profesji, bo specyfika ich działalności jest różna. W Polsce przybywa jednak firm, które w procesie produkcji lub wprowadzania usług stosują co najmniej jedną technikę z zakresu biotechnologii. W 2014 r. zarejestrowane były 122 tego rodzaju przedsiębiorstwa, a w 2012 r. było ich 90.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski