Wśród gości była m.in. Emmanuelle Charpentier, światowej sławy uczona, jedna ze 100 najbardziej wpływowych osób na świecie według „The Times Magazine”. Mówiła o nowych technikach modyfikacji zmiany genomu. Fachowcy są zgodni: nie sposób nawet ogarnąć możliwości, jakie przynieść może ich stosowanie w sposób efektywny i tani, np. w leczeniu nowotworów.
- Wybór Krakowa był podwójnie motywowany - mówi prof. Tomasz Twardowski, główny organizator kongresu, przewodniczący Komitetu Biotechnologii PAN. - Dlatego że jest miejscem wyjątkowo atrakcyjnym. Ale głównym powodem było to, że jest tutaj silne środowisko naukowe.
W Krakowie działają m.in. Małopolskie Centrum Biotechnologii przy UJ, kierowane przez prof. Kazimierza Strzałkę, Zakład Biotechnologii Medycznej Collegium Medicum UJ, na czele z prof. Józefem Dulakiem i prof. Alicją Józkowicz, Instytut Zootechniki w Balicach, gdzie zespół kierowany przez prof. Zdzisława Smorąga sklonował pierwsze w Polsce zwierzę (królika w 2003 r.) i otrzymał pierwszego transgenicznego knura (organy takich świń mogą służyć w leczeniu ludzi).
Biotechnologia rozwija się też na Uniwersytecie Rolniczym, AGH, Politechnice Krakowskiej. Prof. Adam Dubin stworzył Selvitę, największą innowacyjną firmę biotechnologiczną w Europie Środkowo-Wschodniej, poszukującą leku na raka. Współpracuje m.in. z 7 na 10 największych koncernów farmaceutycznych na świecie.
W Polsce biotechnologię studiuje kilka tysięcy osób, ale nasi biotechnolodzy są wielkimi ofiarami braku pieniędzy inwestowanych w naukę. - Wielkimi, bo w stosunku do sum przeznaczonych na __badania osiągają wyniki rewelacyjne - podkreśla prof. Twardowski. - Ale diametralnie inaczej sprawa ma się z przełożeniem wyników badań na to, co trafia do aptek i sklepów.
Naukowcy chcą pracować w kraju, lecz często nie mają gdzie. Wyjeżdżają więc za granicę. Narzekają też na przepisy. Polskie, niemal tożsame z prawem UE, dopuszczają prawie pełną dowolność badań naukowych, ale osiągnięcia teoretyczne mają znikome szanse na praktyczne zastosowanie, np. przez wejście na rynek z genetycznie zmodyfikowaną żywnością. Dlatego jeśli taka dociera do rodzimego konsumenta, to pochodzi głównie z USA i Azji. Firmy tam działające wykorzystują osiągnięcia biotechnologów, w tym polskich.
O tym, że Polacy mogą na wytworach, które zrodziły się w głowach biotechnologów, sporo zarabiać, dowodzi produkcja leków, np. gensuliny, czyli ludzkiej insuliny zmodyfikowanej technikami inżynierii genetycznej.
Nasi biotechnolodzy nie ustępują informatykom, którzy cieszą się opinią jednych z najlepszych na świecie. Prof. Ryszard Tadeusiewicz, informatyk i automatyk z AGH, twierdzi, że nie ma sensu porównywać obu profesji, bo specyfika ich działalności jest różna. W Polsce przybywa jednak firm, które w procesie produkcji lub wprowadzania usług stosują co najmniej jedną technikę z zakresu biotechnologii. W 2014 r. zarejestrowane były 122 tego rodzaju przedsiębiorstwa, a w 2012 r. było ich 90.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?