Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska szanuje swą kulturę, ale zupełnie jej nie docenia

Rozmawiał Kuba Dobroszek
Fot. Bartek Syta
Rozmowa. Robert Brylewski, współzałożyciel Brygady Kryzys i Izraela, napisał: „Nie idźcie moim śladem. Nie stać mnie na jedzenie”.

– Przyniosłem coś ze sobą. Zapewne Pan pamięta tę płytę.

– Jak mógłbym nie pamiętać? „Czarna Brygada”, 1982 r.

– Na tej płycie kilku młodych chłopaków śpiewa o upadającym Babilonie i o tym, że trzeba się obudzić, przestać śnić.

– Tego materiału nie można mierzyć dzisiejszą miarą. Wokół nas była zupełnie inna rzeczywistość, nieprzystająca do tej obecnej.

– Ponad trzydzieści lat później, w zupełnie innej rzeczywistości, jeden z tych chłopaków krzyczących o Babilonie, mówi, że nie ma za co kupić papierosów. W momencie, gdy świętujemy 25-lecie pierwszych wolnych wyborów, to wszystko brzmi jak ponura ironia historii.

– Opublikowanie na Facebooku mojego ostrzeżenia było wywołane porannymi emocjami: poniedziałek, pierwszy dzień tygodnia, dziewczyna, wychodząc rano, nie zostawiła ani grosza na paczkę papierosów. Kierowałem swój apel przede wszystkim do dorosłych ludzi: ojców, dziadków. Nie byłem świadomy, że moimi słowami zainteresują się w takim stopniu dzieci, młodzież.

– Tak dosadnych słów nie pisze się, bo nie ma się akurat pod ręką szluga.

– Muzycy estradowi są ekshibicjonistami. Nie chodzę do spowiedzi, unikam zwierzeń. Jeśli coś we mnie pęka, to ujawniam problem publicznie. Nie sądziłem, że tym razem wywoła to takie zainteresowanie.

– Nie wierzę.

– Wyszła mi niezamierzona prowokacja. Miło, że dostałem mnóstwo lajków, które uważam za wyraz solidarności. Ogromna większość ludzi ma raz na jakiś czas problemy finansowe. Ze mną jest podobnie, ale nie należy tego rozumieć w tym sensie, że żyję na jakimś społecznym dnie.

– No tak, widzę Xboxa na szafce obok.

– Moje zarobki są nieregularne. Nie mogę dokładnie przewidzieć, kiedy na konto wpłyną pieniądze z tantiem, za koncerty. Dlatego nigdy nie brałem pożyczek, mam to szczęście, że nie jestem zadłużony.

– Matki przestrzegają swoje córki – nie bierzcie za mężów muzyków!

– Tak, muzycy zdecydowanie nie są odpowiednimi kandydatami do zapewnienia bezpieczeństwa przyszłej rodzinie. Poza tym, kto wie, czy taki artysta nie upije się kiedyś przed występem, nie zrobi wstydu na scenie? Później cierpią wszyscy.

– To jak to z tymi dziewczynami – lecą na was?

– I to strasznie. (śmiech) Śmiało mogę powiedzieć, że po tym moim poście bardziej poparło mnie grono żeńskie. Mężczyźni walczą o pozycję w ogromnym stadzie ludzkim, kobiety są wrażliwsze.

– Pan o jaką pozycję teraz walczy?

– Mnie już tyle nakadzano, że nie muszę się martwić o kwestie społeczno-moralne. W szerszym kontekście oczywiście, bo to, co ja myślę tak wewnątrz siebie, to inna historia.

– Problem w tym, że pochwałami fanów się Pan nie nakarmi.

– Prawdę mówiąc, wolę tak niż gdybym miał mnóstwo kasy, za to szacunku zero.

– Jak na Pański wpis zareagowali koledzy muzycy?

– Różnie. Trochę się rozczarowałem, bo ujawniło się wiele animozji, o których nie miałem pojęcia. Wiesz, jak się o kimś robi głośniej, to inni natychmiast zaczynają zazdrościć. Ale nie chcę mówić o konkretnych nazwiskach.

– Znów walka o pozycję?

– Artyści rozmaicie zadbali o swoje interesy. Ja akurat zadbałem gorzej.

– Gorzej?

– Nie pilnowałem spraw formalnych, choćby z wpisami utworów do ZAiKS. Gdybym tego dopilnował, teraz dostawałbym kilka razy więcej pieniędzy. Dlatego chętnie się przyznaję, że sobie samemu zawdzięczam to chwilowe ubóstwo. Nie jest jeszcze tak źle, żebym musiał np. uczyć grać na gitarze, 50 zł za godzinę. Zresztą ja nawet nie znam nut.

– No to czemu Pan nie dbał o swoje prawa? Nie chciało się Panu?

– Wolne chwile wolałem spędzić z gitarą i kumplami. Zabawy z dziewczynami to przyjemniejsza perspektywa niż latanie z dokumentami i zbieranie pieczątek.

– Bo wie Pan, zastanawiam się, gdzie leży problem. Pan miał wszelkie predyspozycje ku temu, żeby jak to się mówi, ustawić się. Lipiński, Tymański, Kukiz, Staszczyk – oni jakoś nie mają podobnych problemów.

– O swoje sprawy trzeba zabiegać. Kiedyś miałem pomysł, aby zabrać bardzo bogatych ludzi w wycieczkę tankowcem kupionym po cenie złomu. Japończycy dawniej takie sprzedawali. Płacono by dużo za bilety, a ja grałbym tam muzykę. Cel podróży wybieralibyśmy w głosowaniu, pewnie nie dopłynęlibyśmy więc nigdzie.

– A tak poważnie?

- Zbyszek Krzywański z Republiki zaoferował mi pomoc. On doskonale wie, jak poprawić moją sytuację wobec związków autorskich.

– Propozycje polityczne Pan otrzymywał?

– Mam opinię gościa, któremu nie proponuje się polityki.

– Czyli otrzymywał Pan.

– Dawno temu ktoś zadzwonił do mnie, czy nie wystąpię na wiecu wyborczym w jakiejś wiosce. Cieszę się, że już nikt nie dzwoni.

– Może więc nie wszystko rozbija się o kwestie formalne? Jeden z komentarzy do Pańskiego posta: „Ile on zespołów rozbił, ile koncertów odwołano, bo był pijany”.

– Polemizowałbym. Jestem niechętny rozbijaniu zespołów, czasami wręcz utrzymuję je za wszelką cenę. Na pewno nie dopuszczę do rozpadu Kryzysu i Izraela.

Koncerty?

– Proszę spytać innych. Nie jestem znany z tego, żebym zaćpany albo pijany przychodził na występ. Choć wiem, że taka opinia pewnie krąży. Rock’n’roll. Nieraz o sobie usłyszałem, że jestem pijakiem i narkomanem, co jest o tyle paradoksalne, że ja w życiu nie miałem zbyt wielu doświadczeń alkoholowych.

– To czemu Pan nie wyprowadza ludzi z błędu?

– Zawsze będziemy mieli tendencję do mierzenia innych swoją miarą. Przyrównujemy do swoich biednych problemów. Alkohol w tym kraju jest tak powszechny, iż właściwie można założyć, że każdy, kto nie jest ubrany w garnitur, będzie pijakiem. A pijak to złodziej.

– Polska. Zasłużeni rockmani mają takie problemy, a młodzi ludzie muszą wyjeżdżać za granicę w poszukiwaniu lepszej pracy.

– Drażni mnie hipokryzja znanych ludzi, celebrytów. Kwestię naszych dochodów chowa się gdzieś pod stół. Jeden z muzyków powiedział mi kiedyś: „Brylu, przestań dawać takie tanie koncerty, bo nam rynek psujesz”. Sam nie jestem fanem tanich koncertów, ale robię, co mogę – czasem przystaję na mniej korzystne warunki, bo innych nie ma. Rozumiem, że ludzie muszą wyjeżdżać, szukać możliwości rozwoju. Ale mnie to trudno oceniać – mam 53 lata, jestem wrośnięty w ten kraj. Nie będę gonił szczęścia w innym miejscu.

– A jeśli za jakiś czas Pana wnuczka stanie przed takimi dylematami? Co wtedy?

– Jestem optymistą. Mój optymizm zakłada ciągły rozwój ludzkości. I to się sprawdza – jeszcze nigdy nie mieliśmy w Polsce tak długiego okresu pokoju jak teraz. Ale nic to, bo uwielbiamy narzekać.

– Może narzekamy, bo młoda Polska okazała się trochę jak bohater filmu Jerzego Stuhra „Pogoda na jutro”. Takie skojarzenie nasunęło mi się przy okazji afery z Pańskim postem. Bohater tamtej produkcji próbuje się przystosować do nowej sytuacji. Niby chce pomóc, niby się stara, ale szkodzi. Cały czas poszukuje.

– Co jakiś czas nadchodzi kryzys. I zawsze pojawiają się myśli: emigrować czy zostać? Ja chcę tkwić w naszym kraju, mimo iż jest tu bardzo zimno, a ja jestem ciepłolubny. Rozpoczynanie życia w innym miejscu łączy się z problem budowania wszystkiego od początku. Od podstaw.

– To co się tu Panu najbardziej podoba?

– Rodzina. Staram się też dużo przebywać z dojrzałymi ludźmi, doświadczonymi życiowo. Wciąż można się od nich wiele nauczyć. Ja największe metamorfozy w myśleniu przeszedłem po czterdziestce.

– A teraz?

– Teraz? Koniec dzieciństwa! To tytuł jednej z moich ulubionych książek. Czasami jak rozmawiam z młodymi ludźmi, to włącza mi się lampka bezpieczeństwa – czy problem, z którym się do mnie zwracają, jest rzeczywiście realny?

– Polska szanuje swoją kulturę?

– Szanuje, ale nie docenia. Ten kraj wydał wiele postaci wartościowych nie tylko dla naszej kultury, ale i światowej. Nie powinniśmy mieć kompleksów.

– Doceniamy jakieś jednosezonowe gwiazdki, zamiast wyróżnić tych naprawdę zasłużonych.

– Nie rozumiemy znaczenia i wagi słowa „kultura”. To szerokie pojęcie, za którym kryją się poważne sprawy. Jestem zdania, że kultura to podstawa wszelakich działań, każdy człowiek powinien mieć ją na uwadze. Nawet ten, który prostuje gwoździe.

– Muzycy chcą tę kulturę uregulować. Od dawna mówi się o utworzeniu czegoś na wzór związku, który miałby dbać o wasze prawa, ale ciężko oprzeć się wrażeniu, że sprawa utknęła w miejscu.

– Czekam na rozwój wypadków.

– Czego Pan oczekuje od takiej inicjatywy?

– Powinniśmy brać przykład z krajów, które radzą sobie lepiej od nas. Od samego początku transformacji w Polsce jestem zdania, że ten cały kapitalizm można było skopiować od bardziej zaawansowanych.

– To chyba nie jest takie proste.

– Preferuję drogę na skróty. A zmiany w Polsce są strasznie powolne. Wszystkie utwory, które stworzyłem, są za darmo dostępne w internecie. Jest jednak taki proceder, że na niektórych stronach, aby pobrać kawałek, trzeba wysłać SMS. Kto bierze pieniądze, które się nam należą? Kto udziela pozwoleń na tego typu SMS-y?

– Uzyskanie takiego pozwolenia nie stanowi żadnego problemu.

– Jest pełno cwaniaczków, którzy na nas żerują. Nie mam pretensji o to, że ludzie za darmo ściągają moje utwory. Krew mi się pieni, gdy widzę, że ktoś inny chce na tym zarobić. Boczna furtka dla złodziei.

– Apel?

– Do ludzi władzy. Skoro oni ustanawiają niemoralne prawo, to następuje później degeneracja społeczeństwa. Ludzie widzą metody na łatwy, nieuczciwy zarobek, więc kombinują.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski