Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska w rękach mocarstw

Rozmawiał Włodzimierz Knap
Winston Churchill, Harry Truman i Józef Stalin w Poczdamie
Winston Churchill, Harry Truman i Józef Stalin w Poczdamie Fot. Adam Wojnar
17 Lipca 1945. Konferencja z udziałem Wielkiej Trójki w Poczdamie. Stalin, Truman, Churchill, a potem Attlee, na prawie pół wieku przypieczętowują podział świata. Rozmowa z prof. Janem Rydlem, historykiem.

– Kto był inicjatorem konferencji poczdamskiej?

– Winston Churchill. Brytyjski przywódca 12 maja 1945 r. wystosował telegram do nowego prezydenta USA Harry’ego Trumana oraz Stalina, przywódcy Związku Sowieckiego, z propozycją ponownego spotkania szefów tzw. Wielkiej Trójki. Churchill był zainteresowany jak najszybszym spotkaniem, bo wiązał z nim nadzieje na poprawienie notowań partii konserwatywnej przed wyborami w Wielkiej Brytanii, ale ważniejszy dla niego był inny czynnik.

Chciał doprecyzowania szeregu spraw, których nie rozwiązały, bo nie mogły, dwie wcześniejsze konferencje, czyli teherańska i jałtańska. Szczególnie obawiał się, że jeśli wojska amerykańskie opuszczą Europę, to armia sowiecka będzie mogła ją zająć po Atlantyk i Morze Północne. Zdawał sobie sprawę, że Wielka Brytania jest skrajnie wyczerpana, a Armia Czerwona szalenie niebezpieczna. Polecił zresztą przygotowywać plany zabezpieczające na wypadek uderzenia sowieckiego, m.in. zamierzał do obrony wykorzystać jeńców niemieckich. Z drugiej strony, czynił starania natury politycznej, które miały „rozbroić” Stalina.

– Churchill przed konferencją przekonywał Trumana, że Stalin nie tylko chce podporządkować sobie państwa Europy Środkowej, lecz także rozszerzyć wpływy na inne części kontynentu. W liście do Trumana użył terminu „żelazna kurtyna”, która opadła na linii Lubeka – Triest – Korfu. Ostrzegał, że Rosjanie wkrótce przejmą władzę w całej Europie. Oskarżał ZSRR o fałszywą interpretację porozumień jałtańskich i o niewłaściwy stosunek do Polski. Czy dobrze oceniał Stalina?

– Znawcy wojskowości twierdzą, że Armia Czerwona ostatkiem sił dobrnęła do Łaby i zdobyła Berlin. Jej linie komunikacyjne były ogromnie rozciągnięte i nieefektywne, sowieckiej gospodarce wojennej groziło „przegrzanie”. Po zakończeniu wojny, latem 1945 r., Sowieci przystąpili zresztą do radykalnej redukcji wojsk. Nie ulega wątpliwości, że potrzebowali spokoju, bo sami gonili resztkami sił.

– Na jak długo?

– Trudno powiedzieć. Trzeba pamiętać, że jedynym wówczas przeciwnikiem ZSRR w Europie mogła być Wielka Brytania. Francja była niezdolna do wysiłku na wielką skalę. Pozostałe kraje europejskie się nie liczyły. Gdyby zatem Stalin, po stosunkowo niedługim odpoczynku – np. półrocznym, dał rozkaz zajęcia Europy, to bez wsparcia USA osamotnieni Brytyjczycy znaleźliby się w wielkich tarapatach.

– Historycy na ogół twierdzą, że Stalin nie zamierzał wówczas atakować.

– Tak. Miał za to program polityczny. Wychodził z założenia, że nie będzie żadnej rewolucji bolszewickiej na Starym Kontynencie, bo nie ma takich nastrojów. Wiedział również, że USA wyszły z wojny niezmiernie wzmocnione i że dysponują nowego rodzaju bombą. Stalin uważał, że na razie należy za wszelką cenę umocnić się na obszarach już opanowanych, czyli w Europie Środkowej. Nie chciał drażnić reszty Europy, a tym bardziej USA.

Trzeba mu oddać, że trzeźwo oceniał sytuację. Liczył, że wojska amerykańskie opuszczą Europę. Zwracam uwagę, że zachodnioeuropejskie partie komunistyczne zaraz po wojnie przyłączyły się do tworzenia rządów koalicyjnych i nie nawoływały do strajków ani buntów. Tak było do 1947 r. Chodziło o pokazanie Waszyngtonowi, że Europa Zachodnia radzi sobie sama, bez wojskowej obecności Amerykanów. W czasie konferencji poczdamskiej Stalin starał się przekonać Trumana, by tak właśnie patrzył na sytuację w Europie.

– Co na to Truman?

– Amerykanie nie mieli wyrobionego zdania co do swojej przyszłości na Starym Kontynencie, choć przychylali się do stanowiska, że powinni go opuścić. I tak postępowali, redukując mocno liczebność wojsk. W swojej strefie okupacyjnej na terenie Niemiec w 1947 r. mieli niemal wyłącznie jednostki o charakterze policyjnym, które były w stanie opanować ewentualne tumulty ludności niemieckiej, ale nie byłyby zdolne do działań ściśle militarnych. Niewiele brakowało, a w Europie w ogóle nie byłoby amerykańskich wojsk. Stalinowi zabrakło jednak cierpliwości.

– W Poczdamie sprawa polska była jedną z ważniejszych. W Jałcie Wielka Trójka postanowiła, że powstanie Rząd Tymczasowy Jedności Narodowej (RTJN) i odbędą się wolne wybory. Czy zachodni przywódcy wierzyli, że Stalin dochowa zobowiązania?

– Myślę, że się łudzili. Na wydarzenia 1945 r. należy patrzeć przez ówczesną rzeczywistość, a nie wiedzę późniejszą. Zapomina się m.in. o tym, że do Pragi wrócił Edward Benesz, zatwierdzony na stanowisku prezydenta przez Zgromadzenie Narodowe. W czerwcu 1946 r. ponownie, już z woli wyborców, objął ten urząd. W Czechosłowacji działała demokracja parlamentarna i Churchill mógł sobie wyobrażać, że podobnie za kilka miesięcy stanie się w Polsce.

– Nawet jeśli brytyjski premier wierzył, że w Polsce odbędą się wolne wybory, nie miał chyba złudzeń, iż Warszawa zostanie zmuszona do sojuszu z Kremlem.

– Oczywiście. Churchill był realistą. W połowie 1945 r. bardziej niż tym, czy w Polsce do wyborów stanie i wygra je Stanisław Mikołajczyk, martwił się problemami, które spowodują przesiedlenia milionów Niemców z terytorium Polski, Czechosłowacji i Węgier.

– Czy Stalin w okresie poczdamskim wiedział już, że Europa Środkowa, w tym Polska, będą należeć do niego?

– Taki właśnie cel chciał osiągnąć. W dążeniu do niego był konsekwentny, w środkach nie przebierał. Ale nie w pełni wyobrażano sobie, co konkretnie oznacza fakt, że dane państwo pozostaje w sowieckiej strefie wpływów. Przypomnę, że również polscy politycy obozu demokratycznego, na czele z Mikołajczykiem, nie spodziewali się, iż ich powojenne kariery polityczne zakończą się tak szybko.

– Trzy mocarstwa wyraziły w Poczdamie gotowość pomocy RTJN w przeprowadzeniu repatriacji do Polski wszystkich Polaków, „włączając w to członków polskich sił zbrojnych”. To był nic nieznaczący zapis?

– Słowa, słowa, słowa. W polityce zbyt często nic nie znaczą. Ten zapis niewiele obchodził sygnatariuszy konferencji, bo mieli ważniejsze kłopoty. Istotny okazał się dla polskich komunistów. W ich interesie leżało, by do kraju nie wrócili ci, którzy mogli stanowić dla nich konkurencję. Jak wiemy, w tej materii byli wyjątkowo skuteczni, lecz to osobne zagadnienie.

Dodam, a badałem pewien wycinek tego problemu, że przywódcy państw zachodnich bardzo chcieli, by Polacy, którzy znaleźli się w ich krajach, wrócili do ojczyzny. Polscy komuniści czynili z kolei wszystko, by zdeklarowanym przeciwnikom nowych porządków powrót uniemożliwić, a potencjalnych odstręczyć od tego kroku.

– Jak Niemcy patrzyli na postanowienia konferencji w Poczdamie? Te mówiące o ich wielkiej winie, okupowaniu Niemiec przez zwycięzców wojny, konieczności przeprowadzenia demilitaryzacji czy denazyfikacji.

– Wszystkie postanowienia Wielkiej Trójki przyjmowali wówczas biernie. Nikt zresztą z nimi ich nie konsultował, choć Amerykanie – z braku własnych ekspertów – musieli często sięgać po pomoc niemieckich emigrantów, którzy doradzali im łagodzenie restrykcji wobec ich ojczyzny. Niemcy traktują zresztą konferencję w Poczdamie jako jedno z najbardziej haniebnych wydarzeń w ich dziejach. Zdeprecjonować jej postanowienia starają się nawet w sferze języka, mówią bowiem do dziś o „protokole poczdamskim”, a nie o układzie.

Wszystko w celu umniejszenia wagi postanowień przyjętych w Cecilienhof, ślicznym pałacyku, gdzie obradowano. Niemcy długo też wykorzystywały fakt, że w czasie konferencji poczdamskiej nie doszło do formalnego ustalenia ich granic. Aż do 1990 r. władze RFN upierały się przy istnieniu niemieckiej granicy z 1937 r. Dla Bonn był to szalenie ważny punkt niemieckiej doktryny prawnej. Nawet w chwili zjednoczenia kraju w 1990 r. kanclerzowi Helmutowi Kohlowi trudno było zrezygnować z mitu dawnej wschodniej granicy Niemiec.

– W Poczdamie zarówno Truman, a przede wszystkim Churchill – obawiając się, iż Polska znajdzie się w sowieckiej strefie wpływów, a jej wzmacnianie oznacza dodawanie sił ZSRR – proponowali, by przyznać nam tylko Prusy Wschodnie bez Królewca, obszar byłego Wolnego Miasta Gdańska, a także część Pomorza bez oparcia o Odrę i Dolny Śląsk. Stalin chciał z kolei, by Polska uzyskała szerszy dostęp do terenów zachodnich, z linią opartą o Odrę i Nysę Łużycką, lecz nie czynił tego z miłości do Polski.

– Generalissimus liczył, że ten manewr, plus wysiedlenie Niemców z Polski w jej nowych granicach, dodatkowo zantagonizuje Polaków i Niemców, a tych drugich ponadto osłabi. Niekorzystne, z punktu widzenia suwerenności Polski, a korzystne dla Stalina, było odłożenie definitywnego uznania polskiej granicy zachodniej do czasu regulacji pokojowej. W praktyce oznaczało to, że przez 45 lat ostatecznym gwarantem naszej granicy zachodniej była Moskwa.

CV

Profesor Jan Rydel, znawca dziejów Niemiec i kwestii militarnych w XX stuleciu, koordynator Europejskiej Sieci Pamięć i Solidarność. Wykłada na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie, jest wiceprzewodniczącym Polsko-Niemieckiej Fundacji na rzecz Nauki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski