Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska wciąż nie ma rejestru błędów medycznych. I szybko mieć nie będzie

Dorota Stec-Fus
Anna Kaczmarz / Polskapresse / Dziennik Polski
Zdrowie. Odpowiedzialnością za brak takiego spisu przerzucają się ministerstwo zdrowia i samorząd lekarski. A tracą na tym pacjenci.

Z danych przekazanych „Dziennikowi Polskiemu” przez resort zdrowia wynika, że w ubiegłym roku za błędy w sztuce upomnienia otrzymało 105 polskich lekarzy, naganę – 49, zaś karę pieniężną – zaledwie 14. Prawo wykonywania zawodu zawieszono 10 medykom. Jednak o liczbie pokrzywdzonych pacjentów ministerstwo milczy.

Powyższe liczby nie odzwierciedlają jednak rzeczywistej skali pomyłek lekarskich, a tym bardziej ich skutków. – _Szansa na zmianę tej sytuacji pojawi się dopiero wówczas, kiedy powstanie rejestr błędów medycznych. Leży to w interesie wszystkich: pacjentów, lekarzy, a także decydentów _– zauważa Stanisław Maćkowiak, prezes Federacji Pacjentów Polskich (FPP).

Rejestry takie istnieją w wielu krajach i służą przede wszystkim analizie błędów, wyciąganiu wniosków i eliminowaniu nieprawidłowości. Federacja wielokrotnie próbowała przekonać do stworzenia podobnego spisu Naczelną Radę Lekarską (NRL), jak i ministerstwo. Bez skutku.

Szansy na utworzenie rejestru nie widać, bo... nikt nie chce się tym zająć. Sytuacja wygląda wręcz groteskowo. Prezes NRL Maciej Hamankiewicz powiedział nam, że samorząd występował do ministra o utworzenie rejestru wielokrotnie, ale bez efektu. Z kolei resort, pytany przez „Dziennik Polski” o przyczyny zwłoki, odpisał, że nie ma ustawy, która dawałaby mu podstawę do jego tworzenia i prowadzenia. Powinien to natomiast – według urzędników ministerstwa – uczynić samorząd lekarski w oparciu o… skierowane do niego ministerialne (!) pismo z 24 stycznia 2014 r.

Zdaniem dra Adama Kozierkiewicza, eksperta ds. systemów ochrony zdrowia, mniej istotny jest spór o to, kto tworzyłby rejestr. Przede wszystkim trzeba odpowiedzieć na pytanie: kto, w jakim trybie i w jakim celu miałby do niego przekazywać informacje.

–_ Musimy uzgodnić, czy będą one służyć karaniu winnych, czy też – w pierwszym rzędzie – określaniu mechanizmów, które doprowadzają do patologii i __jak najszybszym ich eliminowaniu _– podkreśla.

Np. w Danii lekarze bez większych oporów godzą się na gromadzenie wpisów o błędach i innych nieprawidłowościach, gdyż wiedzą, że nie zostaną ukarani. Za szkody wyrządzone pacjentom nie odpowiada bowiem człowiek, lecz placówka medyczna (choć zasada ta nie obowiązuje, kiedy lekarz popełnił błąd, będąc np. pod wpływem alkoholu). W rezultacie system jest tam stale poprawiany i w ocenie dr Adama Kozierkiewicza, należy do bardzo skutecznych.

W Polsce jest zupełnie inaczej. – Kiedy dochodzi do tragedii, natychmiast pojawia się wszechobecna żądza zemsty i pogłębiona analiza przyczyn nieszczęścia jest wykluczona. Dlatego lekarze, ich zwierzchnicy a także urzędnicy odpowiedzialni za ochronę zdrowia, wszelkich informacji o pomyłkach lub innych patologii strzegą jak największej tajemnicy – podkreśla ekspert.

Najpierw karać, czy naprawiać system?
Zdaniem dra Kozierkiewicza, polski pacjent jest w stanie dostrzec zaledwie… 10 proc. nieprawidłowości i błędów medycznych, których doświadcza. O innych nie wie i bez otwarcia się środowiska medycznego oraz urzędników nigdy się nie dowie.

Również Niemcy zrozumieli, że chcąc wyeliminować patologie, należy ustalić, gdzie i dlaczego powstają. W 2007 r. na zlecenie rządu federalnego rada ekspertów – na podstawie analizy 184 danych z różnych krajów europejskich i USA – oszacowała, że w Niemczech w przypadku 1 proc. zabiegów dochodzi do błędów medycznych a 0,1 proc. operacji kończy się śmiercią pacjenta. Na podstawie tych danych w tym roku Instytut Naukowy AOK (największej kasy chorych w tym kraju) liczby te przemnożył przez 190 milionów zabiegów wykonywanych w szpitalach. I w ten sposób wyliczył, że wskutek błędów lekarzy co roku w Niemczech umiera ok. 19 tys. pacjentów, a 190 tys. doznaje uszczerbku na zdrowiu. Te sensacyjne dane cytowały niedawno niemal wszystkie media.

Choć ta metoda liczenia wirtualnych pomyłek wzbudziła sporo kontrowersji, to wnioski wyciągnięte z raportu rady ekspertów pozwoliły uchwycić mechanizmy powstawania nieprawidłowości i opracować propozycje zmian w systemie.

Natomiast rzeczywiste pomyłki analizuje samorząd lekarski. W 2012 r. niemiecka Krajowa Rada Lekarska rozpatrzyła skargi aż 7,5 tys. osób, które zgłosiły błąd medyczny. Został on potwierdzony przez radę aż w ok. 30 proc. przypadków.

_– Pacjenci, którym przyznano rację, z reguły nie decydują się na drogę sądową, bo takie procesy ciągną się latami.Najczęściej dochodzi do ugody poszkodowanych z placówkami, w których występują nieprawidłowości _– mówi Karolina Drążkiewicz, zajmująca się tematyką medyczną doktorantka prawa z Mannheim. Podkreśla, że jeśli pacjent wybiera drogę sądową i jego roszczenie zostanie uznane, może liczyć na odszkodowanie w wysokości nawet kilku milionów euro.

Nie wierzą samorządom, urzędom i Temidzie
W 2013 r. do Okręgowego Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej w Krakowie wpłynęło 178 spraw. Z lat poprzednich pozostały 123 nierozpatrzone skargi.

Zarzut zgonu członka rodziny z powodu błędu lekarza postawiło 36 osób, z czego zakończono 17 spraw – umorzono 12, w stosunku do 4 lekarzy skierowano wnioski o ukaranie. A do wojewódzkiej komisji ds. zdarzeń medycznych wpłynęło kilkadziesiąt spraw.

Dlaczego do polskich izb lekarskich zgłasza się tak niewielu pacjentów w porównaniu z naszym zachodnim sąsiadem? – Polacy są przekonani, że samorząd lekarski i komisje zamiatają sprawy pod dywan i __nie wierzą, by ich interwencje przyniosły skutek – komentuje Stanisław Maćkowiak z FPP.

Polscy pacjenci nie wierzą również Temidzie, dlatego trafia tam niewiele pozwów przeciwko lekarzom i szpitalom. Z analiz Federacji wynika, że proces ciągnie się średnio 4,5 roku, a sukcesem dla skarżącego kończy się tylko co czwarta sprawa.

W krakowskim sądzie toczy się kilka procesów w sprawie błędów lekarskich. Jeden z najgłośniejszych dotyczy śmierci ojca polityka Zbigniewa Ziobry, który ciągnie się już... ósmy rok.

Badana jest też tragedia kobiety, która w czerwcu 2012 r. w limanowskim szpitalu urodziła martwe bliźnięta. Teraz przyczyny dramatu analizuje sąd, a także naczelny rzecznik odpowiedzialności zawodowej lekarzy.

Napisz do autora:
[email protected]

CZYTAJ TAKŻE: Kolejna śmierć na porodówce >>

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski