Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski dokument ma świetną passę! Problemem jest jednak budżet

Aleksandra Suława
Aleksandra Suława
Chociaż polscy dokumentaliści tryumfują na międzynarodowych festiwalach nadal mają problemy z domknięciem budżetu swoich produkcji. To niszowe kino, któremu trudno konkurować z fabułą – mówią.

Nagrody m.in. w Locarno, Amsterdamie, Lipsku, Mińsku, Bratysławie, Trieście, Zagrzebiu i Belgradzie, wreszcie laur od Europejskiej Akademii Filmowej. To nie lista tegorocznych osiągnięć polskich dokumentalistów, ale wyróżnienia przyznane zaledwie jednemu filmowi: „Komunii” Anny Zameckiej. Gdyby chcieć stworzyć ogólne zestawienie sukcesów polskich dokumentów w 2017 roku, musiałyby znaleźć się w nim: „Książę i dybuk” nagrodzony w Wenecji, „21 razy Nowy Jork” doceniony w Skopje i Zagrzebiu, „Wszystkie nieprzespane noce” wymieniane przez amerykańskich krytyków wśród najlepszych filmów roku i „Woltę”, która powalczy o nagrodę na festiwalu Sundance.

- To, co wyróżnia nas na świecie, budząc podziw jurorów i publiczności to świetny warsztat - mówi dyrektor Krakowskiego Festiwalu Filmowego, Krzysztof Gierat. - Robimy prawdziwe kino, począwszy od wyboru fascynującego tematu, którego szukamy albo w historii - jak w przypadku „Księcia i dybuka” albo w otaczającej nas codzienności - jak w „Komunii”, a kończąc na zdjęciach autorstwa najlepszych polskich operatorów, którzy często sami są reżyserami.

- Dziś obserwujemy apogeum zjawiska, które narastało od kilku czy nawet kilkudziesięciu lat - dodaje Wojciech Staroń, operator i reżyser dokumentów, członek Europejskiej Akademii Filmowej. - Jego korzeni można szukać w latach 60, gdy rodził się w Polsce autorski dokument. Wtedy reżyserzy dokumentów uczuli się opowiadać historie nie przez wywiady, ale przez symbole, oddawać relacje, fascynować widza jak w fabule. I tego, jako środowisko, trzymamy się do dziś.

Nagrody - tak. Pieniądze - niekoniecznie

Jednak sukces artystyczny nie zawsze przekłada się na finansowy. - W przypadku dokumentu fundraising to długi i żmudny proces, który zaczyna się wraz z pojawieniem się pomysłu, a kończy na etapie postprodukcji - mówi Gierat. Dzisiaj główne źródła finansowania to PISF (rocznie wnioski o dofinansowanie składa tam 120-140 twórców) i TVP. Wielu artystów szuka też wsparcia za granicą. W ten sposób powstał choćby „Efekt domina” - obsypana nagrodami polsko-niemiecka koprodukcja. A kiedy już film udaje się zrealizować, pozostaje jeszcze kwestia dystrybucji. W takiej sytuacji jest w tej chwili Anna Zamecka, której „Komunia” miałaby szansę na Oscara, gdyby znalazła dystrybutora, który pokaże film w amerykańskich kinach.

Jedną z głównych przyczyn trudności finansowych dokumentu jest jego niszowość. Mimo, że zainteresowanie tym gatunkiem rośnie, ciągle jest on wyświetlany głównie na przeglądach i w kinach studyjnych, gdzie łącznie gromadzi kilku - kilkunastotysięczną publiczność. - Trudno liczyć na to, że kiedykolwiek przyciągną do kin taką liczbę widzów jak fabuła - mówi Gierat.

Lekarstwem na te bolączki miało być powołanie w maju tego roku Gildii Polskich Reżyserów Dokumentalnych. To zrzeszenie, które stawia sobie za cel m.in. wzajemne wsparcie i monitorowanie decyzji w zakresie finansowania, tak by nie dochodziło do przyznawania dotacji np. z klucza politycznego. - Wierzymy, że jako solidarne środowisko, łatwiej znajdziemy rozwiązanie problemów - mówi Staroń. - Nie chcemy by polski dokument stracił pozycję, na która sobie zapracował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski