Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polski inteligent jest bezbronny

Łukasz Gazur
Fot. Marcin Osman
Pisarz Stefan Chwin o etosie inteligenta i statusie Pisarza.

Czuje się Pan mistrzem? Pojawi się Pan przecież jako gość spotkania z cyklu „Kod mistrzów” teatru Groteska w Krakowie.Traktuję to raczej jako zachętę i zaproszenie do pracy nad sobą. Być może kiedyś się dopracuję takiego samopoczucia mistrzowskiego. Jeśli ktoś mnie tak nazywa, to bardzo mi miło, ale chwilowo jeszcze samego siebie tak nie widzę.

Chwilowo... To znaczy?
- Tu raczej idzie o wymagania, które sobie stawiam. A te od bardzo młodych lat są bardzo wysokie. Czasem to po prostu mobilizuje intelektualnie.

Ale czy taki nie powinien być mistrz? Nie powinien pokazywać, że człowiek wciąż powinien się rozwijać, stawiać sobie coraz wyższe wymagania, nie spoczywać na laurach.
- To określenie może czasem przez niektórych być odbierane jako uspokajające. Dla mnie to jednak - powtórzę -pewna obietnica na przyszłość. Chciałbym do takich oczekiwań dorosnąć.

Przepytuję Pana na tę okoliczność nie tylko z powodu nazwy cyklu, w którym się Pan pojawi w Krakowie. To pytanie zrodziło się w mojej głowie, ilekroć czytałem wywiady z Panem. Za każdym razem dziennikarze rozmawiają z Panem jak z mentorem.
- To chyba związane jest z tym, jak ludzie w Polsce postrzegają pisarzy. Inaczej niż w krajach zachodnich, gdzie ta rola jest znacznie bardziej skomercjalizowana niż u nas. Tymczasem w naszym kraju wobec pisarzy wciąż mamy oczekiwanie, że skoro wnikliwie i z wrażliwością przyglądają się światu, to będą o nim mogli powiedzieć coś istotnego.To cenne dla pisarza, ponieważ na Zachodzie rządzi reguła twardego rynku. Niewielu jest takich, którzy byliby drogowskazami. Takim pisarzem był z pewnością w Niemczech Gunter Grass. Miał status osoby publicznej, do której zwracano się z pytaniami na temat tego, co dzieje się na świecie. Gdy do mnie kieruje się takie pytania, mogę tylko powiedzieć, że mam poczucie kontynuowania etosu polskiego pisarza, w innych warunkach. Jestem do tej tradycji przywiązany.

Mówi Pan o innych czasach. Problemy tak bardzo się zmieniły? Język debaty publicznej wyostrzył?
- W państwie demokratycznym, którego jednym z filarów jest wolność wypowiedzi, to zupełnie normalna kolej rzeczy. Nie przesadzałbym z tym oburzaniem się na to, że jeden czy drugi polityk użył zbyt mocnego słowa. Poważne problemy znajdują się daleko poza sferą przyzwoitości wypowiedzi w obszarze polityki.

To, co dla Pana dziś jest poważnym problemem?
- Choćby relacje między pracownikami i pracodawcami. To mówią mi młodzi ludzie, z którymi spotykam się jako profesor uniwersytetu. Brak uczciwej umowy, przekraczanie 8-godzinnego dnia pracy. Wczuwanie się w takiej sytuacji w ostre słowa jakiegoś polityka to dla mnie odwracanie uwagi od tego, co jest prawdziwą bolączką społeczeństwa.

„Polski inteligent jest cichy i bezbronny” - to Pana słowa. Nadal tak jest?
- Może to nie jest dziś już aż tak bardzo widoczne. W czasie kiedy pisałem o tym, myślałem o wychowaniu polskiego inteligenta, którego zasadą jest, że lepiej być ofiarą niż odwołać się do przemocy. To jest fundament wychowania inteligenckiego. To przez to właśnie inteligent nie potrafi walczyć o swoje. Oddaje pole przed brutalną siłą w poczuciu wyższości, w przekonaniu, że góruje moralnie nad swoimi przeciwnikami. To stara cecha polskiej mentalności, wywodząca się jeszcze z XIX wieku - przekonanie, że być ofiarą jest czymś dużo szlachetniejszym i właściwszym moralnie niż twarda walka o swoje.

A nadal Pan uważa, że Polacy siebie nie lubią?
- Wielokrotnie byłem świadkiem, jak Polacy, spotykając się na Zachodzie, starają się siebie wzajemnie unikać. Nieprzyjemne jest to uczucie, ten brak więzi, brak poczucia dumy.

To dlatego mówił Pan, że „jednym z największych błędów lewicowej inteligencji jest rezygnowanie z odwoływania się do takich haseł jak duma narodowa czy patriotyzm. Prawica to rozumie”?
- W tej chwili te słowa mają znaczenie dla zdobywania władzy w Polsce. Demokracja to ustrój, w którym do przeprowadzenia realnych zmian potrzeba zdobywania władzy. By do tego doszło, trzeba wyczuwać klimat społeczny. Mechanizmy zdobywania władzy są bardzo wątpliwe moralnie. Aby zwyciężyć, trzeba brać pod uwagę postawy większości. W tej chwili polskie społeczeństwo jest bardzo podatne na wszelkie - czy to rzeczywiste, czy wyimaginowane - zranienia dumy narodowej. Dobrze to widać na przykładzie spraw związanych z imigrantami.

Proszę zauważyć, jaka retoryka towarzyszy tej sprawie: jesteśmy upokarzani przez Europę, jesteśmy zmuszani do przyjmowania - jak to powiedział jeden z polityków - „ludzkiego śmiecia”. To nic innego, jak uszczerbek na naszej dumie narodowej właśnie - przeklęta Bruksela narzuca nam dyktat. Jeśli ktoś chce wygrać wybory - musi te nastroje brać pod uwagę. Ich lekceważenie, wynikające często z arogancji władzy, to prosta droga do przegranej. Zawsze.

Poruszył Pan wątek obecności „Innego”, więc znów - grając adwokata diabła - odwołam się do Pańskich słów: „wie Pan, o czym marzyłby Hitler w 1932 roku? O Paradzie Równości idącej środkiem Berlina”.
- I podtrzymuję te słowa. To oczywiste. Sprawa emigrantów jest sprawą społecznie bardzo niebezpieczną. Duża liczba osób odbiegających stylem życia od większości oraz ich widoczność w przestrzeni publicznej w jakiejś społeczności to dla wielu początek marzeń o twardej władzy, która zrobi porządek. Obcy budzą lęk, co oczywiście otwiera drogę do władzy partiom skrajnym. Tu rodzi się oczywiście inny problem: jak asymilować przybyłych z innego kręgu kulturowego z poszanowaniem dla ich obyczajów i światopoglądu, ale jednak w duchu większości, która ich przyjmuje. Tak, by wzbogacili społeczność, do której wchodzą, a jej nie rozsadzili.

Mówi Pan, jakby czuć było w powietrzu klimat Republiki Weimarskiej, Niemiec z czasów tuż przed dojściem Hitlera do władzy.
- Tę analogię dotrzegam. Główny błąd Republiki Weimarskiej polegał na tym, że wybrano formułę wolności, która stała w sprzeczności z odczuciami większości społeczeństwa niemieckiego. Hitler wykorzystał to w sposób znakomity. Wystąpił w roli obrońcy wartości ważnych dla niemieckiego społeczeństwa. To powinno być przestrogą dla polityków i intelektualistów.

Spotkanie z pisarzem i publicystą, Stefanem Chwinem, w ramach cyklu „Kod mistrzów” teatru Groteska odbędzie się 6 października o godz. 18

Stefan Chwin ( ur. 11 kwietnia 1949 w Gdańsku) - pisarz, krytyk literacki, eseista, historyk literatury związany z Gdańskiem. Autor m.in. powieści „Hanemann” (1995), nagrodzonej Paszportem Polityki.

Magazyn Magnes

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski