Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie dwie prędkości

Ryszard Niemiec
Z narastającą ciekawością obserwuję intrygujący wyścig do fotela i godności szefa Rady Europy. Wystartuje w nim aż dwóch zawodników z Polski, co czyni z tej konkurencji naszą wewnętrzną rozgrywkę, przeniesioną na grunt kontynentalny. Przekładając tę sytuację na grunt wyczynu sportowego, w konkurencji zespołowej, gdyby ją w Unii Europejskiej ustanowiono, możemy czuć się absolutnymi zwycięzcami!

Wszyscy członkowie Unii, jeszcze z Wielką Brytanią, gdzie kultura rywalizowania na bieżni stoi najwyżej na świecie, oddali nam pole walkowerem, bez walki. Jak tu nie czuć się Chrystusem narodów, a może nawet Bogiem Ojcem?... Osobiście - jako kibic z dala - staram się zachować neutralność w prognozowaniu końcowego wyniku, aliści wydaje mi się, że kandydat Saryusz-Wolski, europoseł PO (łódzki rodak z Widzewa), został zgłoszony do wyścigu w roli typowego „zająca”, właściwego dla biegów średnich na komercyjnych, wysokopłatnych mitingach, w których mają paść rekordy.

W tym przypadku chodzi o to, żeby „zając” bieg poprowadził w tempie zabójczym dla Tuska, takim, po którym obu biegaczy zniosą do szatni na noszach. W ten sposób politycy polscy pioniersko odkryją nowe znaczenia pojęcia „pyrrusowego zwycięstwa”. Jak wiadomo z podręczników profesora Aleksandra Krawczuka, od starożytności nikt dotąd nie poszerzył konwencji, opisującej ogrom strat poniesionych w zwycięskiej bitwie. W tym miejscu godzi się ukazać zdecydowaną przewagę taktyczno-moralną protagonistów polskiego wyczynu piłkarskiego nad środowiskiem politycznym współczesnej Polski.

Za miesiąc odbędą się na europejskiej scenie, o wiele bardziej eksponowanej, z udziałem aż 54 elektorów-członków UEFA (Unia Europejska liczy raptem 28 państw) wybory do Komitetu Wykonawczego UEFA. Polska federacja futbolowa wystawia do rywalizacji jednego przedstawiciela - Zbigniewa Bońka.

I chociaż środowisko wstrząsane było wieloma otwartymi, podskórnymi napięciami, grami frakcyjnych interesów, nawiązujących niekiedy do intryg na scenie politycznej, w relacjach ze światem zewnętrznym zachowuje jedność i nielukrowaną zwartość. Nie tak dawno do roli prezesa PZPN pretendowało 5 kandydatów, a niektóre starcia środowiskowe kończyły się interwencjami prokuratur.

Nie trudno zatem sobie wyobrazić, że za twórczym przykładem wiodącego, jak by nie było, towarzystwa politycznego, pomnożono by liczbę aspirantów do skórzanych foteli w Komitecie Wykonawczym. Na przykład groźniejszego konkurenta dla Bońka niż Roman Kosecki trudno znaleźć.

Piłkarz pamiętany do dziś przez kibiców Atletico, reprezentant kraju, działacz i właściciel klubu w Konstancinie, w dodatku od wielu kadencji poseł na Sejm RP... Wymiksowany ze stołka wiceprezesa PZPN, z trudem odnajdujący się w parlamentarnej opozycji, mógł frustrację zamienić w aspiracje europejskie. Nic takiego do głowy mu nie przyszło, bo zna miejsce w szyku. I wie, że tylko Boniek jest w stanie uporać się z reprezentantami 11 krajów, w tym Anglii, Holandii, Niemiec, Szwecji czy Włoch.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski