MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Polskie plany i marzenia

Redakcja
PRZED MŚ. Największe gwiazdy 43-osobowej reprezentacji Polski interesują tylko złote medale mistrzostw świata w Korei Południowej.

Obaj imponują potężną budową, niesłychaną siłą i ogromną pewnością siebie. Mowa o kulomiocie Tomaszu Majewskim i dyskobolu Piotrze Małachowskim, którzy na najważniejszą imprezę roku polecieli w jednym celu - triumfować w swoich konkurencjach. Więcej medali w kolekcji posiada Majewski, ale patrząc przez pryzmat mistrzostw świata, przed dwoma laty w Berlinie obaj wywalczyli srebrne krążki.

- Dlatego do Daegu wybrałem się bić o złoty medal. Teraz wszystko w rękach Boga - twierdzi najlepszy Polski dyskobol, który ostatni szlif formy z pozostałymi reprezentantami kraju przechodzi w miejscowości Goechang, oddalonej o niespełna 80 kilometrów od Daegu. - Pod względem aklimatyzacji jest coraz lepiej. Już teraz zasypiam w miarę normalnie, a do początku mistrzostw pozostało jeszcze trochę czasu. Rywalizacja w rzucie dyskiem odbędzie się 29 sierpnia - powiedział nam Małachowski i zapewnia, że sensacyjna porażka w mistrzostwach Polski w Bydgoszcz nie zostawiła na jego psychice żadnego śladu. - Tam byłem kontuzjowany i rzucałem z bólem pleców. Teraz zmierzę się z lepszymi przeciwnikami, więc mobilizacja wzrośnie i będzie lepiej - zapewnia dyskobol.

Tomasz Majewski też gra w otwarte karty. - Walczymy tylko o tytuł mistrza, bo o co innego można walczyć?! - pyta retorycznie złoty medalista igrzysk olimpijskich w Pekinie. Na dwóch ostatnich mityngach w Gotha oraz Memoriale Władysława Komara i Tadeusza Ślusarskiego zawodnik AZS AWF Warszawa pchał kulą na odległość 21,30 m. W Daegu musi dać z siebie dużo więcej, bo dwa lata temu w Niemczech 21,91 m wystarczyło do zajęcia drugiego miejsca.

Wielką chrapkę na zajęcie czołowej lokaty w Azji ma Anna Rogowska, ale z powodu pechowego urazu w następstwie pęknięcia tyczki, nie ma zamiaru składać odważnych deklaracji. Ran na dłoni nie widać na pierwszy rzut oka, ale najlepsza polska tyczkarka odczuwa dyskomfort. - Niestety, nie da się o tym zapomnieć, ale na szczęście ból jest drobny. Dzięki temu mogę spokojnie skupić się na technice podczas skoku - przekonuje Rogowska, która w Daegu będzie bronić złotego medalu mistrzostw świata. Zawodniczka zapewnia, że ma w sobie wiele motywacji, ale nie wiadomo, czy "dogada się" z nowymi tyczkami. - Mam teraz nowy model, dlatego każdy kolejny skok jest bardzo ważny - podkreśla.

- Potrzebuję szybkości i luzu - powtarza młociarz Szymon Ziółkowski, który po chudych latach, dwa lata temu w Berlinie wrócił do elity, a przegrał jedynie ze Słoweńcem Primożem Kozmusem. Doświadczony 35-letni lekkoatleta, członek rady zawodniczej IAAF (Międzynarodowa Federacja Lekkoatletyczna) w nieszablonowy sposób ściąga z siebie presję, związaną z występem w Korei. - Tak naprawdę dużo bardziej denerwuję się na mistrzostwach... Polski! Z kolei mistrzostwa świata toczą się w dużo większym spokoju - wypalił mistrz olimpijski z Sydney. W obronę tytułu w rzucie młotem wierzy Anita Włodarczyk, ale wypowiada się bardzo enigmatycznie: - Wynik w mistrzostwach Polski utwierdził mnie w przekonaniu, że mogę optymistycznie patrzeć na występ w Daegu.
Wielkim faworytem polskich kibiców w biegu na 800 m jest Adam Kszczot, halowy mistrz Europy z tego roku oraz o dwa lata starszy Marcin Lewandowski. Zawodnik Zawiszy Bydgoszcz nie asekuruje się na wypadek niepowodzenia, tylko zapewnia, że jest w wybornej formie. - Czuję się znakomicie, bo wreszcie poczułem to "coś" w tym sezonie, a dowodem są niektóre rewelacyjne wyniki w prestiżowych mityngach. Wierzę, że mogę zdobyć medal mistrzostw świata, który jest moim marzeniem - podkreśla Lewandowski i nie martwi się, że trzy biegi w Daegu wyeksploatują jego organizm: - Spokojnie, wywodzę się z biegów długich, dlatego mój organizm bardzo szybko się regeneruje.

Medalowy dorobek Polaków ma szansę powiększyć tyczkarz Paweł Wojciechowski, który kilka dni temu skokiem na wysokość 5,91 m ustanowił nowy - po 23 latach - rekord kraju.

Walkę do ostatnich metrów zapowiadają sprinterki ze sztafety 4x100 metrów z Agnieszką Ligięzą z AZS AWF Kraków w składzie. Wiele zależeć będzie od Mariki Popowicz, która liczy, że razem z koleżankami będzie w stanie powtórzyć trzecie miejsce z mistrzostw Europy w Barcelonie. - Nigdy nie mówimy, na co nas stać, ale w małym ciele wielki duch - śmieje się zawodniczka Zawiszy Bydgoszcz i zapowiada: - Ducha walki pokażemy na bieżni i postaramy się sprawić miłą niespodziankę.

Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski