Polskie rakietowe kły nad Bałtykiem

Wraz z ministrem obrony narodowej Tomaszem Siemoniakiem udał się tam z okazji przypadającej jutro 15. rocznicy przystąpienia Polski do NATO. Premier zapewniał, że ich wizyta nie ma na celu prężenia muskułów, ale trudno nie łączyć jej z napiętą sytuacją na Ukrainie.

Donald Tusk przypomniał, że jednym z głównych filarów bezpieczeństwa kraju jest NATO. - To najbezpieczniejszy i najskuteczniejszy sojusz w historii, w jakim uczestniczy Polska - mówił.

Podkreślił, że siła państwa tkwi przede wszystkim w polskim wojsku. - Tylko ten może liczyć na wsparcie sojuszników, kto sam potrafi się bronić - tłumaczył. Stwierdził, że 100 mld zł, jakie w ciągu najbliższych 10 lat polskie władze zamierzają wydać na modernizację armii, w obecnej sytuacji staje się szczególnie istotne, gdyż Polska powinna być przygotowana na każdą ewentualność.

Premier odniósł się też do sytuacji na Ukrainie. - Najważniejsza dzisiaj jest mobilizacja opinii całego świata i mobilizacja największych mocarstw, w tym Stanów Zjednoczonych, po to, aby uchronić Krym i południowy wschód Ukrainy od postępującej anarchii, a Ukrainę od dezintegracji - mówił. Poinformował także, że podczas jutrzejszej wizyty kanclerz Niemiec Angeli Merkel w Polsce będzie z nią rozmawiać o zagrożeniach politycznych płynących z uzależnienia od rosyjskiego gazu i rosyjskich pieniędzy.

Szef MON odniósł się z kolei do tego, że do Polski przyleciało 12 amerykańskich F-16. Tłumaczył, że tydzień temu Polska zwróciła się do USA o przyśpieszenie ćwiczeń, które planowane były na marzec. - Reakcja była bardzo szybka - mówił. Przypomniał także, że Nadbrzeżny Dywizjon Rakietowy jest jednym z elementów odstraszania, znanym jako "Polskie kły". Program jego budowy ogłoszono kilka miesięcy temu.