Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polszczyzna trzymała się mocno

Andrzej Kozioł
Ryszard Löw – żywa historia polsko-żydowskiej literatury
Ryszard Löw – żywa historia polsko-żydowskiej literatury fot. archiwum
Polska literatura w Izraelu. Powieść Sienkiewicza ulubioną lekturą młodych Izraelczyków. Jeszcze niedawno drukowano tam książki po polsku.

Często nie zauważamy, że na naszych oczach współczesność staje się historią. Nie inaczej jest z czymś, co można nazwać trzecim – obok krajowego i emigracyjnego – nurtem polskiej literatury. Terminu tego używał – i był jego autorem – Ryszard Löw, krakowianin z urodzenia, z wyboru mieszkaniec Izraela, długoletni prezes Związku Autorów Piszących po Polsku w Izraelu.

A klasyczna polska literatura była obecna w izraelskiej codzienności. Na spotkania, poświęcone na przykład Mickiewiczowi (jest zresztą w Jaffie ulica Adama Mickiewicza), przychodziły tłumy, oczywiście starszych ludzi, władających świetną często polszczyzną, wychowanych na romantykach, na Sienkiewiczu, na Młodej Polsce. Jednak izraelska obecność autora „Trylogii” nie ograniczała się do olim, imigrantów, z powojennej, popaździernikowej i pomarcowej imigracji. Ryszard Löw opowiadał mi, że przy łóżku jego syna leżał zaczytany egzemplarz „Ogniem i mieczem”.

To szczególne upodobanie pierwszego pokolenia urodzonego w Izraelu do stepowych przygód pana Michała zrozumiałem, kiedy znalazłem się w kibucu nad libańską granicą. Dookoła spalona upałem trawa – step, pustkowie, na które zapuszczają się Tatarzy – fedaini. Zresztą właśnie trwała obława, krążyły wojskowe helikoptery, gdzieś na horyzoncie migały sylwetki żołnierzy. A za ogrodzeniem soczysta zieleń i kwiaty, rzecz niezwykła w tym klimacie. Brama – potężne stalowe belki. Strażnicze wieżyczki. Jednym słowem – Chreptiów.

Oczywiście młodzi Izraelczycy Sienkiewiczowską powieść czytali po hebrajsku; drugie pokolenie nie poznało języka młodości rodziców, nawet jeżeli niektórzy odziedziczyli pewien sentyment do starego kraju. Właśnie na tych sentymentach, na Sienkiewiczu i Korczaku, bardzo popularnym kiedyś w Izraelu, niektórzy chcieli budować w tym kraju sympatię do Polski.

Niestety, jeszcze kilka, kilkanaście lat i polszczyzna, którą kiedyś rozbrzmiewały kawiarnie w Tel Awiwie, szumiała knajpka „Keton”, na której zawsze wisiała informacja „Dzisiaj flaki”, polszczyzna obecna niegdyś w telawiwskiej księgarni Edmunda Neusteina, całkowicie zniknie, podobnie jak kilkadziesiąt lat później zniknie wszechobecny od pewnego czasu rosyjski. Oczywiście trafiają się wyjątki takie jak Rafi Weichert, tłumacz wierszy Szymborskiej, niezwykle popularnej w Izraelu. Weichert sam nauczył się polskiego, ale już Dudu Barak, poeta piszący wiersze niezwykłe, bo pełne polskiej rustykalności, nie znał ani jednego polskiego słowa. Może więc ocaleje odrobina polskości w kraju, który zbudowali polscy Żydzi. Nie polskości znanej z autopsji, wyniesionej z domu, ale odgrzebanej spod piasku niepamięci...

Żywa polszczyzna musiała owocować nie tylko czytelnictwem polskiej literatury, ale także literacką twórczością oraz obecnością na rynku polskojęzycznej prasy

O wydawanych po polsku w Izraelu gazetach i czasopismach można napisać potężną monografię, zresztą uczynione zostały w tym kierunku pewne kroki. Paweł Glikson już dawno opracował bibliografię polskojęzycznej prasy żydowskiej, a Karolina Famulska-Ciesielska i Sławomir Jacek Żurek wydali w krakowskiej „Austerii” pracę „Literatura polska w Izraelu”, traktującą także o prasie.

Jeżeli dodamy do tego „Literackie podsumowania polsko-hebrajskie, polsko-izraelskie” Ryszarda Löwa, które niedawno ukazały się nakładem Uniwersytetu w Białymstoku, możemy odnieść – słuszne niestety – wrażenie, iż polska literatura, polski język odchodzą w Izraelu do historii.

Najdłużej żyły „Nowiny-Kurier”, przez wiele lat dziennik, pod koniec wychodzące raz w tygodniu (ostatni numer ukazał się 2 lipca 2009 roku). Nieco dziwna nazwa – nie wdając się w skomplikowaną historię tytułu – była śladem po niegdysiejszych prawnych ograniczeniach. Władzom Izraela ogromnie zależało na utrwaleniu hebrajskiego, podstawowego czynnika spajającego naród złożony z wielojęzycznych przybyszów. Stąd zakaz wydawania dzienników w językach kraju pochodzenia. Jednak na wszystko jest sposób. Zamiast jednego wydawano dwa tytuły, każdy trzy razy w tygodniu, czytelnik miał więc przez cały tydzień tę samą gazetę, ale – jeżeli tak można powiedzieć – w dwóch opakowaniach...

W 1988 roku, a więc stosunkowo późno, zaczęły ukazywać się i przetrwały przez kilkanaście lat „Kontury”, literacki rocznik wydawany przez wspomniany już Związek Autorów Piszących po Polsku w Izraelu oraz The Israel Federation of Writers Unions. „Kontury” były czasopismem po trosze, a może nawet mocno, krakowskim. Okładkę zaprojektował Józef Bau, krakowianin, grafik, poeta, reżyser. Pojawił się w „Liście Schind-lera”, a jedna z jego książek, „Czas zbezczeszczenia”, ukazała się nakładem krakowskiego Wydawnictwa WAM jako reprint telawiwskiego wydania.

W „Konturach”, podobnie jak w „Nowinach-Kurierze”, publikował Natan Gross, też krakowianin (jeszcze żyją ludzie pamiętający przyrynkowy sklep z porcelaną jego ojca), reżyser, pisarz. W Polsce, zwłaszcza w Krakowie, zdobył popularność przede wszystkim dzięki wspomnieniom „Kim pan jest, panie Grymek?”, ale jeszcze były inne książki, przede wszystkim „Poeci i Szoa. Obraz zagłady Żydów w poezji polskiej”. Obaj już nie żyją.

Żyje natomiast, ciesząc się twórczymi siłami, Ryszard Löw, krakowianin nie tylko z urodzenia, ale także z pasji, z ogromnej miłości do miasta. Löw nie tyle był związany z „Konturami”, co po prostu b y ł tym almanachem. Od piątego numeru, aż do ostatniego, pozostawał redaktorem naczelnym, sekretarzem redakcji, nawet korektorem, bo w Izraelu łatwiej o polskiego pisarza niż o drukarza, więc teksty składane były często przez ludzi, którzy nie rozumieli z nich ani jednego zdania.

„Kontury”, prawdziwy skarbiec dla tych, którzy zajmują się polskojęzyczną literaturą w Izraelu, nie były kolportowane w Polsce (ale na początku lat 90., ku uciesze Ryśka, doczekały się pirackich reprintów). Podobnie rzecz się ma z wydawanymi w Izraelu polskojęzycznymi książkami. Pod szyldem „Konturów” ukazało się ich około dwudziestu, ale jeszcze było mnóstwo innych, wśród nich cracoviana, dziś prawdziwe białe kruki: „Nie od razu Kraków zapomniano” Henryka Rittermana- -Abira (tytuł wyraźnie i nieco gorzkawo odwołuje się do znanych wspomnień Estreichera), czy wspomnienia o hebrajskiej szkole, gimnazjum na rogu Podbrzezia i Brzozowej.

Jednak więcej napisanych w Izraelu książek ukazało się w Polsce. Ich autorów często trudno nazwać pisarzami żydowskimi, bo według surowych reguł miano takie przysługuje tylko tym, którzy piszą po hebrajsku, w jidysz lub ladino. Tak więc za żydowską pisarkę można uznać zmarłą niedawno Miriam Akavię, też krakowiankę, swojego czasu niezwykle popularną w swoim rodzinnym mieście, także związaną z „Konturami”, bo od czasu do czasu sięgała również po polszczyznę. Irit Amiel, doskonała, dojrzała pisarka, też balansuje na krawędzi hebrajskiego i polskiego. Poezję tworzy po hebrajsku, prozę (świetni „Osmaleni”!) po polsku. A Ida Fink, znakomita Ida Fink, zmarła przed czterema laty? Jej krajem był Izrael i jednocześnie obszar zwany polszczyzną. A Ryszard Löw, najwybitniejszy chyba znawca polsko-żydowskiego styku literackiego. Też opublikował w Polsce kilka książek...

Wszyscy wymienieni powyżej, podobnie jak Eli Barbur, niegdyś korespondent „Dziennika Polskiego”, literaturą zaczęli się parać w Izraelu. A byli też inni, debiutujący jeszcze w Polsce. Leo Lipski, kolejny krakowianin, absolwent gimnazjum św. Jacka, Stanisław Wygodzki, boleśnie doświadczony przez los, dramatycznie rozstający się z komunizmem. Polska literatura w Izraelu niejedno miała imię...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski